Saariselkä
Niech żyją renifery!
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Sceneria fajna, groźnawa taka. Niby jak zmierzch: choć słońce nisko nad horyzontem ? nie zajdzie, jesteśmy już za kołem. Świeci? upiornie? Wokoło ? wrzosowiska, bagna? jakby dekoracja do Psa Baskervillów.
Jest mini parking i tablica. Rezerwat, na szczęście przyrody. Tego mi było potrzeba. Postóój! Z opisu na tablicy wynika, że mamy do czynienia ze specjalną roślinnością ? bagienną czy coś. Nie znam się, z roślin rozróżniam marchewkę, goździk na 8 marca i choinkę. Ale wyjazd powinien mieć charakter dydaktyczny nieco. Idziemy. Ścieżka prowadzi przez łąkę. Jest wyłożona deskami ? chyba grząsko. Mokro. Podesty z desek ułożone na torfowisku. Z wierzchu woda. I coś białego. Pochylamy się: białe strzępki waty na patyczkach? A gdzieniegdzie różowe kwiateczki. Cudo. Pomosty pod nami interesująco sprężynują ? jak się przyjrzeć to są ułożone na starych pomostach, które przykrywa woda. Myślę, że trzymają się na powierzchni tylko dlatego, że są zbite razem. Dochodzimy do końca torfowiska (?) i znowu miła niespodzianka ? wieża, a z niej widok na jezioro. Na drugim brzegu wypatrujemy chatynkę ? jedno było okienko i jeden był wchód do niej. Ciekawe, jak tam dojeżdżają?
W drogę. Za oknem ? laski, woda, droga nieco się wijąca i? A co to? Jakieś takie małe, myszate ? lezie w poprzek drogi. W kilka sztuk nawet. Saab przed nami staje. No co to? Może te, no ? renifery?
Renifery!!!!!!! ? się zatrzymuj, gdziekolwiek, no przecież ja zdjęcia zrobić muszę!!! ? to najmilsza z żon, tedy jasne ? muszę. No dobra. Stawiam taksówkę na awaryjnych ? droga wąska, zakręty, las i w rzadkim lasku ? rzadka osada. Domki jakby kołchozowe. No ? wiem, nie kołchozowe, ale mizerne. Jak te renifery ? też niewyrośnięte. Zawsze myślałem, że to duże jest. Wiem ? chyba proporcję wziąłem z zaprzęgu św. Mikołaja (nie tego pobożnego z Miry tylko tego filuta w czerwonym od Ho!, Ho!, Ho! ). Tam one bardziej do jeleni podobne były, a w rzeczywistości ? góra daniele. Zawód. W sumie jednak stwory sympatyczne. Takie myszate. Ta szerść im jakoś tak w kępy rośnie. Linieją? I rogi: takie gałęzie mchem pokryte. Albo zamszem raczej. Najfajniejsze są młodziaki ? gałązki mają całkiem niewyrośnięte, a mech nie powycierany jeszcze ? super.
Im więcej ich widzimy ? tym bardziej podbijają nasze proste serduszka. Mają w sobie jakiś taki filozoficzny spokój. Całe ich jestestwo niesie jeden komunikat: Co ja tu robię? Ja tu mieszkam. To my mamy na nie uważać. Znak z reniferkiem oznacza jedno: wyłazi to-to skąd-bądź jak nie przymierając krowa. Lezie najchętniej szosą. Wzdłuż, no w najlepszym przypadku na skuśkę ale w ostry kąt. Nie za szybko. On jest u siebie. A my u niego. Wszystko.
Niech żyją renifery!
Dodaj komentarz