Rio de Janeiro
Piąta potęga żyje na plaży

Autorka: Katarzyna Pąk
Barazylia jest piątym co do wielkości państwem na Ziemi. A – muszę przyznać – pierwsze z wielkich, które nie ma imperialnego zadęcia. Brazylijczycy, to pacyfistycznie nastawieni do świata obywatele. Trzeba im słońca, plaży, futbolu i samby. W naszym klimacie chyba by uwiędli.
fot: Katarzyna Pąk
Rio de Janeiro. Piąta potęga żyje na plaży
Ludzie nastawieni na plaże, które okupują od bladego świtu po wieczór. Od godz. 6 rano tłum defiluje, jeździ na rowerach lub biega po specjalnym deptaku, co wytrwalsi biegają po piaszczystym brzegu.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Wracamy z plaży. Niebo było trochę zachmurzone, ale pustawo i pięknie. Ostre fale, zielone góry schodzące do oceanu, a miedzy górami małe piaszczyste plaże. 

Dla jadących do Brazylii mam najważniejszą radę: nie wolno dać sie zestresować wszystkim przestrogom. Wiem, wiem? sztyletują bez pytania? Ale nie można się dać ponieść, bo całą przyjemność diabli wezmą. Druga rada…  zdać sobie sprawę, że to piąte co do wielkości państwo na Ziemi. A ? muszę przyznać ? pierwsze z  wielkich, które nie ma imperialnego zadęcia. Brazylijczycy, w porównaniu z takimi Chinami czy Rosją, nie mają w sobie nic z pępka świata. To pacyfistycznie nastawieni do świata obywatele. Trzeba im słońca, plaży, futbolu i samby. W naszym klimacie chyba by uwiędli. Aczkolwiek spotkany przeze mnie przesympatyczny Guillermo, zakochany w żonie-Polce twierdzi, że Warszawa listopadowa ma miły klimat. No, ale to trzeba mieć te różowe okulary i perspektywę powrotu do Brazylii.

Rio jest pięknym miastem, położonym wśród gór porośniętych zielenią. Właściwie są to skały w całości wystające z morza. Plaże piękne, a miasto zwrócone do morza. Ludzie nastawieni na plaże, które okupują od bladego świtu po wieczór. Od godz. 6 rano tłum defiluje, jeździ na rowerach lub biega po specjalnym deptaku, co wytrwalsi biegają po piaszczystym brzegu. Potrzebujący najwyraźniej zanoszą jakieś prośby do Inamii, czyli tutejszego bóstwa morza, kapryśnej pani, która pomaga w miłości i dobrym seksie. Natknęliśmy się rankiem na taki ofiarny grajdołek z owocami, czerwonymi świecami i piwem (na zdjęciu głównym).

Później ściągają głównie emeryci w skąpych strojach z ręcznikami i ostentacyjnie pustymi prześwitującymi torbami, by było widoczne: nie mam nic? Tutaj nikt nie wstydzi się zmarszczek, inwalidztwa czy fałd tłuszczu. Wszyscy chcą się opalać, choć cery z samej istoty mają śniade i bez pryszczy.

Jeszcze później pojawiają sie młodzi i piękni, czyli panny w bikini wielkości znaczka pocztowego, albo w stringach na nitce do zębów. Nikt nie robi grajdołków, bo tutaj nie wieje, tylko sterczą pupy i biusty. Widać jedynie komasacje środowiskowe na plaży i pojedyncze osoby z faweli (dzielnice nędzy). Plaża jest dla wszystkich. Tutaj topless jest źle widziany!!! To dość ciekawy przejaw pruderii, ale jednak nie zdejmuje się staników, ani nie rozwiązuje ramiączek.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 

Komentarze: 1

    wędrowiec, 19 kwietnia 2010 @ 05:51

    Piwo, ciastko i kilka świeczek mają pomóc w miłości? na plaży? w grajdołku? Bardzo mi się to podoba. Mógłbym pomieszkać w takim kraju. na plaży.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij