Rio de Janeiro
Piąta potęga żyje na plaży

Autorka: Katarzyna Pąk
Barazylia jest piątym co do wielkości państwem na Ziemi. A – muszę przyznać – pierwsze z wielkich, które nie ma imperialnego zadęcia. Brazylijczycy, to pacyfistycznie nastawieni do świata obywatele. Trzeba im słońca, plaży, futbolu i samby. W naszym klimacie chyba by uwiędli.
fot: Katarzyna Pąk
Rio de Janeiro. Piąta potęga żyje na plaży
Ludzie nastawieni na plaże, które okupują od bladego świtu po wieczór. Od godz. 6 rano tłum defiluje, jeździ na rowerach lub biega po specjalnym deptaku, co wytrwalsi biegają po piaszczystym brzegu.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Bezdomnych spotykaliśmy śpiących na ulicach, ale to nie inaczej niż kloszardzi w Paryżu. Była nawet plażowiczka w bikini, starych adidasach, strzaskana słońcem. Rano widziałyśmy, jak spała pod drzewem przy hotelu, około ósmej zmieniła miejscówkę na plażę. Zabrała karton i folię, ktorą była przykryta… no tak ? jak mówią przewodniki ? zabrała dobytek i była transparentna: nic nie mam.

Na lunch na bulwarze przy plaży przychodzą pracujący, a potem to już wieczorne aktywności między godz. 19 a 23. Wtedy  wynajmuje sie plaże na zajęcia sportowe dla dzieci, np. naukę siatkówki plażowej, a cała reszta chodzi lub biega wzdłuż morza przed kolacją. Parada próżności. Obowiązuje obcisły top, lycrowe bermudy, nowiutkie buty sportowe i czapeczka baseballowa, choć słońce dawno zaszło. No i ten ciśnieniomierz ? ipod lub komórka. Aha, tutaj nie używa się sms-ów… to kraj gaduł, a nie komunikujących się elektronicznie. Elektronicznie to kwitną tutaj randki. Ciągle, obok mnie, w kafejkach, młodziki randkują, a na lotnisku podejrzałam dwóch czekających nocą na samoloty, jak oglądali pornosy.

Rio nocą to jeszcze inna rzeczywistość ? mówię o tej, jaką my poznałyśmy. W prostym barku spotykają się ludzie, by pomuzykować na gitarach, pośpiewać. Chór brzmi jak bossa nova. Inni kupują po piwie i mogą się przyłączyć, ale nie jest mile widziane gadanie. Bardzo to przyjemnie i spontanicznie się odbiera.

Albo… bary. Ale jakie! W starej dzielnicy, przypominającej Starą Hawanę. Na kilku piętrach, bardzo fajna atmosfera. Muzyka na żywo, bossa nova, zawsze coś lokalnego. Stoliki wyżej przeznaczone do pogadania: można się słyszeć, jednocześnie uczestnicząc w zabawie, zjeść, napić sie czegoś? A w sali obok ? już inna kamienica ? można potańczyć najlepsze hity w dobrze zmiksowanym wydaniu! A całość stworzona z dawnego sklepu z antykami. Lalka-krakowianka wita już przy wejściu, potem można zwiedzać sekcje radiową, narzędzi ogrodniczych, płyt? itd. Podobno to jeden z pięciu topowych barów wg Guardiana. Bardzo polecam.

Bez samby by sie nie obyło? poszłyśmy na pokaz. Takie kabaretowe wydanie. No i najlepiej to dziewczyny wyglądają w piórach. Jakby u nas takie tańczyły kankana, to wzięto by je za niewyrośnięte i tłustawe. No, ale tutaj liczy się glamour tych strojów i rytmiczny ruch. Ostatnio bywamy codziennie na koncertach: wczoraj na gitarowym? dzisiaj podobno ma być jakiś teatr? lokalny.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 

Komentarze: 1

    wędrowiec, 19 kwietnia 2010 @ 05:51

    Piwo, ciastko i kilka świeczek mają pomóc w miłości? na plaży? w grajdołku? Bardzo mi się to podoba. Mógłbym pomieszkać w takim kraju. na plaży.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij