Węgry
O nieindoeuropejskim języku bratanków

Lubię ten język. Za jego pewną jakby dzikość, ostrość, pierwotność, surowość. Za egzotykę. Wieje odeń wiatrem Wielkiej Niziny. Tak jakoś dziko i ostro musieli pewnie nawoływać się madziarscy koczownicy zajmujący w 896 roku swą ojczyznę.
fot: Jarosław Swajdo
Węgry. O nieindoeuropejskim języku bratanków
Hódmezővásárhely, miasto w komitacie Csongrád, drugie tam na wielkość po jego stolicy Segedynie, nosi jedną z tych własnych nazw miejscowych, których odczytanie może osobom zupełnie nieznającym języka węgierskiego sprawiać na pierwszy rzut oka pewien kłopot.
Uwaga! Materiał został zamieszczony w naszym portalu już ponad rok temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Od początku nowoczesnych badań językoznawczych w XIX wieku pochodzenie języka węgierskiego (magyar nyelv) stanowiło przedmiot sporów.

Przez jakiś czas próbowano język węgierski łączyć z językami tureckimi. Ostatecznie powiązano go z językami fińskimi tworząc grupę języków ugrofińskich (jakkolwiek stale wysuwane są alternatywne teorie).

W szerokiej rodzinie

Wchodząc w zestaw języków uralskich dzielą się owe języki ugrofińskie, zgodnie ze swym zbiorczym mianem, na języki fińskie oraz na języki ugryjskie. W obrębie języków fińskich następuje rozpad na kilka dalszych grup. Wśród zaś bardziej jednolitych języków ugryjskich znajdują się chantyjski (ostiacki) i mansyjski (wogulski) oraz właśnie, jak wskazuje już sama nazwa, język węgierski. Liczba mówiących językami ugrofińskimi szacowana jest na 24 mln (wypełniają one niemal w całości rodzinę uralską). Prócz fińskiego i estońskiego z języków bałtycko-fińskich, a także tych z grup wołżańskiej i permskiej, są to z reguły języki, nierzadko zagrożone wymarciem, znikomych liczbowo społeczności, rozproszonych po północnej Eurazji.

jak się ocenia do 15 mln mówiących jest język węgierski największym i to dość zdecydowanie ze wszystkich języków ugrofińskich (drugi pod tym względem fiński ok. 5,5 mln). Języki ugrofińskie nie mają jakichkolwiek powiązań z głównymi grupami indoeuropejskimi (romańską, germańską, słowiańską). Wewnętrzne zaś pokrewieństwo między nimi zasadza się bardziej na zbliżonej budowie gramatycznej niźli na zbliżonym słownictwie. Mimo iż istnieje pewna liczba wspólnej dla Ugrofinów proweniencji podstawowych słów (między innymi słynna wśród językoznawców ryba: węg. hal, est. kala), Węgier rzecz jasna ni w ząb nie pojmie Fina czy Estończyka, na co wskazuje choćby już sama nakreślona wyżej przynależność do innych ugrofińskich grup językowych. Będzie jednak mógł porozumieć się z reprezentantami dwóch najbliżej mu spokrewnionych języków, czyli mansyjskiego i chantyjskiego.

W pierwszym przypadku mamy więc sytuację podobną np. do Polaka i Niemca, w drugim zaś do Słowian, albo do Włochów i Hiszpanów, w szerszym lub węższym zakresie na ogół mogących komunikować się przy użyciu własnych języków. Poza Węgrami autochtonicznie język węgierski obecny jest oczywiście na terenach odebranych Węgrom w 1920 roku (precyzyjniej mówiąc, podobnie jak i przed Trianon, na części tychże terenów).

Środa, czwartek, piątek

Węgierski to język aglutynacyjny. Do jego właściwości należy brak rodzajów gramatycznych. Poimki i przyrostki (np. -ba, -ben, -hoz, -nál, -ről). Przyrostki osobowo-dzierżawcze. Dwoistość koniugacji (np. tudok i tudom). Harmonia samogłosek. Podstawowy ugrofiński wokabularz madziarski pełen jest, ze względów historycznych, wyrazów tureckich i niemieckich. Ale nade wszystko i przede wszystkim słowiańskich. Procentowy udział tych o korzeniach ugrofińskich i tych o korzeniach słowiańskich jest zbliżony (odpowiednio 21 i 20 proc.). Wyrazy słowiańskiego pochodzenia są przeważnie związane z pierwotną gospodarką rolną, średniowieczną organizacją państwowo-kościelną oraz życiem rodzinnym i codziennym (np. dni tygodnia; szerda, csütörtök, péntek; środa, czwartek, piątek). Oznacza to ich wejście do węgierszczyzny w okresie wzajemnego przenikania się podbijających Panonię Madziarów i osiadłych tam wcześniej Słowian.

Nie tylko u Węgrów

Jak u sąsiednich narodów tej części Europy, także w języku węgierskim niektóre obcego pochodzenia słowa zastąpiono w 19. i 20. stuleciu wyrazami sztucznie stworzonymi w oparciu o rdzeń pierwotny (zatem tutaj ugrofiński). Wonczas, w epoce rozkwitających, a niejednokrotnie już rozszalałych nacjonalizmów, celem takich zabiegów było jak to sobie wyobrażano oczyszczanie języków narodowych z obcych wpływów. I tak: Niemcy rugowali wyrazy łacińskie, piękne i naturalne, nadto od niepamiętnych czasów uniwersalne, obecne we wszystkich językach świata. Zastąpili je tworami germańskimi (a niekiedy wręcz potworami).

Czytaj dalej - strony: 1 2 3

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 26 września 2019; Aktualizacja 23 października 2019;

Komentarze: 2

    Waldemar, 27 września 2019 @ 13:59

    Mnie tam wystarczył zwrot kicsi borok ( mało wina ) żeby się porozumieć
    z panią co nalewała najlepsze wino Tokaji Aszu na degustacji .
    3 x nam dolała , mnie i osobom obok siedzącym .
    https://www.krajoznawcy.info.pl/jak-degustowalem-tokajskie-wina-61264

    kasia, 23 października 2019 @ 20:49

    Ten tekst o języku węgierskim średnio mi się podoba. To znaczy – nie zawiera żadnych błędów, tylko jest dość nudny, szczególnie chyba dla człowieka, który nie ma o tych sprawach zbyt wielkiego pojęcia. Widać, że pisany przez lingwistę, zbyt fachowy, a przy tym mało odkrywczy. Laik nic ciekawego się z tego nie dowie, bo nawet te szerda-csütörtök-péntek są dopiero wtedy czytelne, jak wiesz, jak to wymówić.
    W ogóle to taka rozprawka akademicka, a najfajniejszy jest żywy język, przemiany, które w nim zachodzą, to jak teraz mówimy, slang, nowe słowa. Ja jestem wychowanka prof. Bralczyka i odpowiada mi jego zachwyt nad językiem jako żywym organizmem. A węgierski jest przede wszystkim bardzo plastyczny i dopuszcza nieskończone zabawy językowe. W zasadzie każdy może być słowotwórcą.
    Podam tylko jeden przykład. Z każdego rzeczownika można utworzyć czasownik. Polski jest opisowy, Polacy grają w piłkę, a Węgrzy piłkują. Kolacjują – zamiast jeść kolację, samochodują – zamiast jeździć autem.
    Sushi to sushi. Czasem zapisywane fonetycznie szusi. I można oczywiście szusizni, czyli iść zjeść sushi. Dziś wieczorem szusujemy? Jeszcze lepszy jest McDonald, zwany Meki, czyli można mekizni – iść coś zjeść do McDonalda.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij