Olympos
Na plażę wśród starożytnych ruin

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Nazwa miasta pochodzi od pobliskiej góry, jednego z dwudziestu szczytów o tej samej nazwie na terenie Grecji i Turcji. Może dlatego, aby się jakoś wyróżnić, dziś góra nazywa się Tahtali Dagi?
Zanim doszłam do ruin Olympos na Riwierze Tureckiej zatrzymałam się na lunch w przedziwnym miejscu. Piszę przedziwnym, bo po wypasionych hotelach riwiery tureckiej przeżyłam szok.
Kilometr od plaży
Kadir’s Tree House to hostel, oblegany szczególnie przez młodych obieżyświatów. Goście mogą spać w małych, drewnianych domkach na drzewach lub fikuśnie odmalowanych chatkach. Wszystko zbudowane jest z drewna, udekorowane tym, co znaleziono dookoła. Jakieś amfory, drewniane koła od wozu, deski? Jednym słowem raj dla maniakalnych zbieraczy. Luksusów tu brak, ma to jednak swój niepowtarzalny urok i nie ma co ukrywać ? drogo nie jest. A blisko do terenów, gdzie można uprawiać wspinaczkę, canyoning, nie wspominając o urokach aktywności, związanych z morzem.
Spacer wąską ścieżką
Do plaży jest około kilometra. Najpierw trzeba sforsować bramki i kupić bilet. Tak, tak, wstęp jest płatny, ale niewiele. W kolejce do kasy ogarnęło mnie dziwne uczucie ? ja idę tam zwiedzać wiekowe ruiny, a obok mnie stoją ludzie w kostiumach, niosący akcesoria plażowe. Ale fakt, nie tylko w Olympos można plażować wśród kamieni, po których w pierwszym wieku naszej ery chadzali Rzymianie. Po wykupieniu biletu czeka nas spacer leśną ścieżką do wiekowych ruin miasta. Są rozciągnięte wzdłuż niewielkiej rzeczki, która po około 500 metrach wpływa do morza. Najpierw mijamy kilka grobów, później pozostałości akropolu, fontanny, bazyliki. Później, także po prawej stronie ścieżki, docieramy do pozostałości potężnych murów. Ich wielkość pokazuje nam, że miasto było bogate i miało znaczenie. Podążając dalej niezbyt szeroką ścieżką, tym razem po lewej stronie możemy oglądać świetnie zachowane kamienne grobowce. Po kilku krokach, w pozostałościach rzymskiej łaźni, kąpią się ludzie. Ale nie dowiedziałam się, czy jest tam jakieś zdrowotne źródełko.
Wylęgarnia żółwi
Spacer kończy się, gdy dojdziemy do brzegu morza. To bardzo ładny widok ? plaża położona jest w niewielkiej zatoce, z górami w tle. Jest to jedno z kilku na świecie miejsc, gdzie lęgną się żółwie morskie z gatunku karetta. Nie dane mi było zobaczyć, jak przychodzą na świat. I dobrze, bo po co im w tym przeszkadzać?
Nie dotarłam do Chimery
I żałuję tego bardzo, ale cóż, żar lejący się z nieba i perspektywa godzinnej wędrówki (w jedną stronę!) pod górę skutecznie nas zniechęciła. Co się kryje pod tą tajemniczą nazwą? Jest to miejsce, gdzie płonie gaz, wydobywający się z ziemi. Nie jest w stanie ugasić go ani polewanie wodą, ani przysypywanie piaskiem. O miejscu tym pisał Homer pisał w ?Iliadzie”, że jest to ?oddech podziemnego potwora?. Jak się domyślacie, najlepiej przyjść tu o zmierzchu, ale wtedy trzeba zanocować w okolicy.
Dodaj komentarz