Gruzja
Ponure oblicze pięknego kraju
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Gruzja, jej wspaniałe zabytki, przepiękne krajobrazy, gościnni i życzliwi mieszkańcy, świetna kuchnia, wina, koniaki, nie mniej sławna czacza ? mocny alkohol pędzony z wytłoków uzyskiwanych w trakcie wyciskania z winogron soku oraz wiele innych walorów zachęcających do przyjazdów do tego kraju, ma jednak różne oblicza. Także dosyć ponure.
Jednym z nich, w nieznacznym tylko stopniu dotyczącym zagranicznych turystów, jest szalone rozwarstwienie materialne społeczeństwa oraz dosyć powszechna bieda, żeby nie powiedzieć wprost: nędza. Nie brak oczywiście cieniutkiej warstewki ludzi bardzo i nieco większej średniozamożnych. Na ulicach Tbilisi czy Batumi widzi się najnowsze modele drogich samochodów dobrych marek. Chociaż często jeżdżą także nieprawdopodobne wraki, powiązane czym się dało, nawet najstarszych modeli ?Pobiedy? czy ?Żiguli?.
Uliczne, bo drogowych nigdy, korki widziałem tylko raz. Gdy w Tbilisi ochroniarze mera zablokowali w niedzielne popołudnie kawał miasta, bo szef dokądś się spieszył. Dobre i drogie restauracje nie świecą pustkami, ale i nie pękają w szwach nawet w soboty czy niedziele. Luksusowe, chociaż ciągle nieliczne sklepy firmowe z odzieżą, bielizną, obuwiem lub kosmetykami renomowanych światowych firm też mają klientów. Ale przeciętny, nawet pracujący mieszkaniec Gruzji po prostu klepie biedę. Ludzie handlują, pośredniczą czy tyrają ?do oporu?. Nie zmienia to jednak powszechności żebractwa, które w większej skali znam tylko z Indii.
Rozpaczliwy jest stan, zwłaszcza przydrożnych, bazarowych, a nawet przyklasztornych toalet, chyba nigdy nie sprzątanych. Po odwiedzeniu tej przy światowej sławy zabytku jakim jest klasztor Dżwari, ponuro zażartowałem, że chyba od wybudowania go w VI wieku nikt toalety nie sprzątał. Toalety przyzwoite, a nawet o normalnym europejskim standardzie, spotykałem tylko w hotelach i dobrych restauracjach.
Na każdym kroku, nie tylko na prowincji ale nawet w starych dzielnicach Tbilisi straszą ruiny lub zbliżające się do ich stanu domy. I nie są to tylko skutki ostatniej wojny z Rosją. Na wsiach i w miasteczkach resztki po kołchozach i sowchozach oraz rozpoczęte, ale niedokończone i rozgrabione z wszystkiego, co można było wykorzystać, inwestycje.
artykuł zamyka prezentujący Gruzję cykl tegoż autora
Dodaj komentarz