Kannur
Tejjam – niedotykalny zostaje bogiem
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
O czwartej nad ranem czeka na nas riksiarz. Kompletnie pustymi ulicami przejeżdżamy przez Kannur. Indyjskie miasto bez ludzi to dość osobliwy widok. Riksiarz kilka razy zatrzymuje się i pyta o drogę. Jedziemy na tejjam.
W zasadzie po to przyjechaliśmy do Kerali. Nagle z daleka widać fajerwerki i na ciemnej ulicy zaczynają pojawiać się ludzie. Wjeżdżamy na oświetlony plac wokół małej świątynki. Atmosfera przypomina jarmark. Stoją stragany z kawą i ofiarami dla bogów. Z głośników dobiega głos spikera. Chyba zachęca do jakiejś loterii (mówi w malajalam) a tłoczący się ludzie kupują coś w rodzaju losów. Na placyku wokół niewielkiej świątyni siedzą kobiety i dzieci. Mężczyźni gromadzą się bliżej samej świątyni i z zaciekawieniem obserwują przygotowania do? tańca, a może rytuału. Ta tradycja związana ze świątyniami w Kerali dała się poznać Europie dopiero w 1990 roku, kiedy na festiwal teatralny w Avignionie zaproszono tancerzy tejjam.
Tejjam odbywa się nocą, a w zasadzie w bardzo wczesnych godzinach porannych. Charakteryzacja tancerzy rozpoczyna się wieczorem poprzedniego dnia. Malowany i ubierany w przedziwne stroje człowiek już wkrótce stanie się bogiem. Ekipa pomocników czuwa, aby każdy element był dobrze umocowany, szczególnie że tancerz obudowany jest swojego rodzaju rusztowaniem, do którego przyczepione są pochodnie i ogromne proporce z liści palmowych. Cały ten rynsztunek musi ważyć z kilkadziesiąt kilogramów. Nagle muzykanci zaczynają walić w bębny. W górę unosi się las rąk z telefonami komórkowymi. Zza świątyni wychodzi BÓG ? przedziwna postać z dość groźnie wymalowaną twarzą w barwnym kostiumie. Towarzyszą mu muzycy i pomocnicy. Zaczyna tańczyć, choć to raczej rodzaj szybkiego marszu, podczas którego porusza rękami. Turysta bardziej wczuwa się w nastrój całej ceremonii, który momentami bywa złowrogi, wręcz przerażający. Aby zrozumieć treść przedstawienia, trzeba znać nie tylko język, ale również miejscowe legendy i mity, bo opowieści przedstawianych podczas tejjam są tysiące, od historii o boginiach, czarownicach i wysysających krew jakszi, po bohaterskie czyny miejscowych bohaterów i przodków.
Samo słowo tejjam pochodzi od sanskryckiego daivam, co znaczy bóg. Niektórzy twierdzą, że to pozostałość drawidyjskich religii, wchłonięta później przez hinduizm. Inni, że to kulturowy zawór bezpieczeństwa, religijny rytuał, który bez użycia przemocy pozwala najniższym klasom wyrazić swoje niezadowolenie, czy wręcz poskarżyć się na występki czy złe uczynki klas wyższych. To ceremonia, z którą bramini nie mają nic wspólnego. Tańce odbywają się w małych świątynkach lub świętych miejscach a kapłanami są dalitowie, potocznie zwani niedotykalnymi. Na sezon tejjam, który trwa od grudnia do marca, tancerze porzucają swoje codzienne zawody. Przestają kopać studnie czy pilnować więźniów. Na kilka miesięcy stają się bogami. Teraz do nich po błogosławieństwo przychodzą sami bramini, by nabożnie dotykać rąk i nóg bóstwa. Niecodzienna chwila, w której hierarchia społeczna zostaje postawiona na głowie.
Dodaj komentarz