Tervuren
Muzeum Afryki, czyli dialog o kolonializmie

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Tervuren – tramwajem z centrum Brukseli, piękną trasą przez las do Królewskiego Muzeum Afryki Środkowej…
To miejsce, jakie polecam każdemu, kto chce wiedzieć więcej o Afryce, każdemu kto chce lepiej poznać źródła finansowania pięknej Brukseli i dobrobytu tego kraju. Wreszcie każdemu kto chce zrozumieć coś, co nazywamy historią zapominania. Wiele nacji mierzy się z problemem społecznej niewiedzy lub zbiorowego wypierania niewygodnej dla współczesnych historii. W Tervuren możemy zobaczyć, jak radzą sobie z nią Belgowie.
Muzeum odmienione
Kiedy odwiedziłam to muzeum wiele lat temu, odpowiadało opisowi. Przyroda – już wówczas oprotestowane wypchane zwierzęta, ściany motyli na szpilkach i różności w formalinie –można je zobaczyć tam i dzisiaj. Geologia (tego nie było wiele), wreszcie etnografia, która przykuła moja uwagę dużymi zbiorami masek. Budzące grozę minkisi – drewniane figurki usiane powbijanymi w nie gwoździami. Mało było opisów a dużo zbiorów, jak w prowincjonalnym muzeum bez poświęconych im studiom.
Liczyłam że część etnograficzna po trwającym pięć lat remoncie będzie dominująca, ale nie. Historia zmieniła kierunek. Dzisiaj to dialog o kolonializmie. Z etnograficznych podobało mi się skrzydło poświęcone muzyce, a właściwie formie pozapiśmiennego przekazu, jaki w Afryce był i jest bardzo rozpowszechniony i żywy. Od muzyki, opowieści griotów, poprzez taniec do wzornictwa na ubraniach, a nawet kolorów na okryciach rytualnych i codziennych. To tradycja bardzo żywa, dla przyzwyczajonych do publicznej mimikry Europejczyków niezrozumiała.
Ukłon w stronę Afrykańczyków
Dalej już coraz bardziej wciąga narracja poświęcona odczarowywaniu historii prywatnej kolonii Leopolda II, a od 1908 kolonii Belgii. Zdziwienie budzi, iż świadomość Belgów nietknięta była niewygodną historią ofiar ok. 10 mln Kongijczyków, którzy zginęli przy eksploatacji kauczuku, kości słoniowej i metali szlachetnych. W Belgii, wg informacji w muzeum, Afrykańczycy z Subsahary stanowią ok. 2 proc. społeczeństwa. Przyjechali głównie po 2000 roku. Opisy sugerują, że zmiany w ekspozycji to ukłon właśnie dla uhonorowania poczucia ich tożsamości. Jednak to publikacje dwóch Belgów zaczęły współcześnie przebijać się do świadomości młodych, urodzonych po kolonialnej epoce. Dopiero w 2020 roku wstyd zakłamania rozlał się farbą zalewającą pomniki Leopolda na belgijskich placach i ulicach.
Ciekawa jest narracja i informacja o epoce kolonializmu, propagandzie, której mistrzem był Leopold II. Eksponaty zabrane z ekspozycji jako urągające przedstawianiu Afrykańczyków zgromadzone są w dostępnym pasażu. Publicznie pokazane choć nie eksponowane. Figuratywne alegorie z początku XX w. – siły potencji i dzikości czarnoskórych i wspierających Europejczyków – zasłonięte woalami współcześnie zaprojektowanymi przez kongijskiego artystę.
* * *
Dla mnie nie jest to muzeum etnograficzne, raczej żyjące muzeum dialogu z własną historią. Wato zobaczyć, by poznać jak taki dialog wygląda poza polskimi opłotkami. Przed wizytą lektura konieczna: Adan Hochschild „Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwym terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce”.
Wolę oglądać filmy o Afryce ( podróżnicze , przyrodnicze , o zajęciach miejscowych )
niż takie szpetne rzeźby .
Często bywam w Brukseli, byłem też w Tervuren w parku ale tego muzeum jeszcze nie miałem okazji zwiedzić. Muszę się tam kiedyś przy okazji wybrać. Dzięki za inspirację.