Albena
W sprywatyzowanym kurorcie
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Albena leży najdalej na północ na czarnomorskim wybrzeżu Bułgarii, spośród znanych i popularnych kurortów w tym kraju.
Szczyci się tym, że przez 2150 godzin rocznie świeci tu słońce, od 22 lat powiewa nad nią Błękitna Flaga – międzynarodowy certyfikat ekologicznie czystego regionu, plaży i morza oraz długą na 3,5 km i szeroką do 150 m piaszczystą plażą. A także sukcesem, jakim było sprywatyzowanie jej w całości, a nie tylko poszczególnych hoteli. Od niej rozpoczynam poznawanie atrakcji tutejszego wybrzeża. Ma ono – od granicy z Rumunią na północy do granicy z Turcją na południu – 378 km długości.
Ledwie 50 lat historii
Z odległego o 160 km lotniska w Burgas, na którym wylądowałem po 100-minutowym locie z Warszawy, do Albeny docieram późnym popołudniem, tuż przed kolacją. W miejsce, w którym jeszcze 6 dekad temu były tylko puste plaże, a nieco dalej od nich pastwiska i pola uprawne. Albena, odległa o 32 km na północ od Warny, 14 km na południe od Złotych Piasków i 12 km na zachód od Bałcziku, powstawać zaczęła, jako kurort, dopiero w roku 1968, a oficjalnie otwarto go w roku następnym.
Nazwę otrzymała od imienia bohaterki opowiadania Jordana Jowkowa (1880-1937) napisanego w roku 1927. I przerobionego przez autora w trzy lata później na dramat pod tym samym tytułem, opowiadający o pięknej kobiecie, bezpodstawnie oskarżanej o zamordowanie męża. Kto wpadł na pomysł aby jej imieniem nazwać nowy kurort, źródła nie podają.
Hotelowe ciekawostki
Obecnie jest to cały ciąg nowoczesnych, lub zmodernizowanych hoteli i „resortów”. Pierwsze dwie noce spędziłem w pięciogwiazdkowym hotelu Maritim Blue Paradis, czyli Błękitnym Raju. Jednym z dwu tej kategorii w całej miejscowości, nowoczesnym, dużym, położonym w pierwszej linii brzegowej. Przed nim, między budynkami i plażą, jest kilkudziesięciometrowej szerokości pas zieleni z basenami oraz różnymi atrakcjami.
Do morza zaś kolejne kilkadziesiąt metrów szerokiej plaży zastawionej, w „covidowych” odstępach, leżankami i zwiniętymi parasolami. Pokój z widokiem na zieleń, baseny i morze, jest duży i wygodny. Zaskakuje mnie jednak brak butelki z wodą do picia. Dopiero później dowiaduję się, że z hotelowych kranów płynie… woda mineralna, bo jest jej tu w bród. Podobnie w restauracjach, nią też napełniane są hotelowe baseny.
We wspólnych pomieszczeniach hotelu obowiązuje noszenie maseczek. W restauracji i recepcji personel ma je zawsze. Stoliki ustawione są w wymaganej przepisami antypandemicznymi odległości. W sali restauracyjnej jest pustawo, widać, że do pełnego „obłożenia” hotelu daleko. W recepcji rzuca się w oczy brak jakichkolwiek folderów, planu Albeny, czy reklamowych ulotek tutejszych barów, restauracji i innych atrakcji. Rzecz niezwykła w takich miejscach.
A jednak covidowe pustki
Wieczorny spacer po rozległym terenie hotelowym i jego okolicach potwierdza pierwsze wrażenie, że tłumu wypoczywających tu nie ma. Kilka barów i małych obiektów handlowych wzdłuż dróżki oddzielającej teren zielony od plaż jest zamkniętych. W otwartych nie widzę nikogo, w jednym kilka osób. Podobnie w sklepikach i jakimś salonie gier. Następnego dnia podczas spaceru po plaży w godzinach porannych, gdy zwykle tłumy hotelowych gości spieszą na nią, aby zająć miejsca jak najbliżej morza, widzę i fotografuję na niej pustki.
Dodaj komentarz