Lusart
Chor Wirap, czyli monastyr nad lochem

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Na niewysokim wzgórzu górującym nad doliną rzeki Araks stanowiącej granicę między Armenią i Turcją, w miejscowości Lusart, zaledwie 8 km na południe od miasta Artaszat, wznosi się obronny klasztor Chor Wirap (Khor Virap), co znaczy Głęboki Loch.
Do stołecznego Erywania jest stąd 40 km. Zaś do szczytu biblijnej góry Ararat (5165 m n.p.m.) w linii prostej zaledwie 30 km.
U stóp biblijnego Araratu
Przy dobrej widoczności, jest to najpiękniejszy widok na szczyt, na którym według Biblii osiadła Arka Noego. Pogody jednak dzisiaj brakuje, gdyż wyższy szczyt sławnej góry szczelnie otulają chmury, a niższy wyłania się tylko czasami.Wrażenie podobno jest niesamowite, gdyż Chor Wirap położony jest na wysokości niespełna tysiąca metrów n.p.m., różnica między nim i szczytem góry wynosi więc ponad 4 kilometry. Niestety widok ten oglądam tylko na zdjęciach mając w pamięci Ararat widziany z innego miejsca przy znakomitej pogodzie. Ale świetnie widoczna dziś jest granica, ludzie pracujący w polu po jej obu stronach, a u podnóża świętej góry także tureckie bazy wojskowe.
Święte miejsce ormiańskiego kościoła
Monastyr nad więziennym lochem jest jednym z najświętszych miejsc Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, celem licznych pielgrzymek oraz wycieczek turystycznych. To tu, w dostępnym do zwiedzania lochu o głębokości do 6 m, więziony był i torturowany przez srogiego króla Trdata III, św. Grzegorz Oświeciciel. Aż do momentu, gdy wyleczył władcę z ciężkiej choroby, a ten dał się przekonać do nowej wiary i ochrzcić wraz z rodziną, a następnie ludem. I w ten sposób w roku 301 Armenia stała się pierwszym państwem świata, które przyjęło chrześcijaństwo jako religię państwową. Dodam, że więzienny loch św. Grzegorza jest dostępny dla wszystkich chętnych aby do niego zejść. Powinny korzystać z tego jednak tylko osoby bardzo zdrowe fizycznie i psychicznie, nie cierpiące na klaustrofobię oraz nie bojące się znacznego ograniczenia dostępności tlenu. Zejście jest bowiem pionowe, wąskie, a na dole płoną świeczki. Chętnych do zejścia nie brakuje, część z nich nie jest jednak w stanie samodzielnie wyjść, a ewakuacja ich jest utrudniona i zabiera sporo czasu.
Dodaj komentarz