Chata pod Rysami
Dwa lata bez schroniska

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W końcu marca zapadła decyzja o losie najwyżej usytuowanego tatrzańskiego schroniska. Kamienny budynek zwany Chatą pod Rysami, wiele razy demolowany przez lawiny i obrywy kamienne, zostanie rozebrany. Na jego miejscu stanie nowy.
W ciągu dwóch nadchodzących sezonów letnich schodząc ze szczytu Rysów do doliny Mięguszowieckiej na Słowacji nie możemy liczyć na nocleg. Będzie natomiast działał prowizoryczny bufet.
Uwaga! Remont został zakończony w lecie 2012 roku, schronisko działa. Chata czynna jest jedynie w sezonie letnim (od 16 czerwca do 31 października).
Zasypane przez lawinę
Stan zawieszenia trwał 10 lat, od stycznia 2000 roku. Wówczas właśnie zamknięte na okres zimy schronisko zostało zasypane przez potężną lawinę. Straty były bardzo duże. Zniszczeniu uległo mieszkalne pięterko wraz z poszyciem dachowym, pomieszczenie gospodarza, składzik, a częściowo także kuchnia. Naruszone zostały mury. Latem budynek prowizorycznie naprawiono, ale już kolejnej zimy śnieżny żywioł dał znać o sobie, gdy w lutym 2001 roku lawina ponownie zdarła dach. Dla wszystkich stało się jasne, że w sprawie schroniska Chata pod Rysami trzeba podjąć poważne decyzje. Viktor Beránek, który od r. 1979 kieruje schroniskiem, opowiadał się za przeniesieniem budynku w bezpieczniejsze miejsce, w rejon przełęczy Waga. Wydawało się, że to rozwiązanie zostanie przyjęte i że naprawiony zostanie błąd sprzed 80 lat.
W drodze na Rysy
Inicjatywa budowy schroniska w pobliżu wierzchołka Rysów zrodziła się właśnie przed ponad 80 laty w kręgach słowackich i czeskich działaczy turystycznych. Według pierwszych planów budynek miał stanąć na przełęczy Waga, u odejścia szlaku na Rysy. Tuż przed rozpoczęciem budowy okazało się jednak, że ze względu na umowy polsko-słowackie trzeba go odsunąć od linii granicznej. W pospiechu uzgodniono inną lokalizację, w Kotlince pod Wagą, w miejscu zagrożonym lawinami i obrywami skalnymi. Budowy podjęła się popradzka firma Jozefa Šašinka. Prace rozpoczęto w sierpniu 1931 roku. W transporcie materiałów, które od Popradzkiego Stawu trzeba było wynieść na ludzkich plecach, pomagało wojsko. Kamień i wodę pozyskiwano na miejscu. Robotnicy musieli zmierzyć się z wyjątkowo trudnymi warunkami ? pracowali na wysokości 2250 m, w oddaleniu od ?cywilizacji?, bez łączności, w wysokogórskim klimacie, zdani na kaprysy aury. W drugiej połowie września 17 budowniczych otarło się o śmierć. Gwałtowny atak zimy z mrozem, porywistym wiatrem i opadami śniegu uwięził ich na trzy noce i dwa dni w targanym podmuchami wichury prowizorycznym baraku.
Dodaj komentarz