Bernau bei Berlin
Kampus dyrektora Meyera
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Ale jest też inny obrazek. Lato 1939. Przeszkloną stołówkę zapełniają mężczyźni (jest ich około dwustu) po cywilnemu albo w szarozielonych mundurach polskiej służby granicznej. Przy piwie głośno śpiewają. Być może „Już zachodzi czerwone słoneczko”, być może „Kajze mi się podzioł mój synecek miły” albo „Hej Ślązacy, naprzód marsz”. Ćwiczą też „Jeszcze Polska nie zginęła”. Śpiewają esesmani, głównie Górnoślązacy, znający i polski, i niemiecki, i dialekt śląski.
„Mówić tylko po polsku!”
W ścisłej tajemnicy przygotowywano ich do akcji, która przeszła do historii pod nazwą „prowokacji gliwickiej”. W przeddzień wybuchu wojny, 31 sierpnia 1939, mieli upozorować atak na radiostację pod niemieckimi wówczas Gliwicami, w pobliżu granicy polskiej. Heinrich Müller, szef Gestapo wydał dowódcom prowokatorów następujący rozkaz: „Mówić tylko po polsku, zdjąć niemieckie mundury, śpiewać polskie pieśni, lżyć po polsku Niemcy i strzelać w powietrze!”.
Skoszarowanym w Bernau esesmanom odebrano dokumenty, przedmioty osobiste, w tym obrączki ślubne, nawet ostrzyżono ich zgodnie ze stylem obowiązującymi w polskiej armii. Odizolowano ich od świata zewnętrznego, a za ujawnienie tajemnicy o planowanej prowokacji groziła kara śmierci. Przygotowania były bardzo staranne, kamuflaż pełny, mimo to cała akcja okazała się wielką klapą.
Czerwona rozbudowa
Po zakończeniu wojny kampus w Bernau służył przez rok jako szpital wojskowy Armii Czerwonej. W Niemieckiej Republice Demokratycznej ponownie stał się szkołą – tym razem należącą do Związków Zawodowych FDGB. Najdłużej, bo aż do 1990 roku, funkcjonowało Kolegium Związków Zawodowych im. Fritza Heckerta, współzałożyciela Związku Spartakusa i Komunistycznej Partii Niemiec. Przyjeżdżali tu na szkolenia towarzysze z całej NRD, a także z zaprzyjaźnionych krajów Trzeciego Świata.
W latach 50. szkołę rozbudował Georg Waterstradt, który, doceniając klasę historycznego budynku Meyera i Wittwera, starał się utrzymać swój projekt w duchu architektury modernistycznej (co się ówczesnym władzom NRD nie podobało, Bauhaus nie był lubiany). Do rozbudowy – a miało to znaczenie symboliczne – użyto cegły klinkierowej w kolorze czerwonym. Wyrosły też rozmaite szpetne dobudówki, m.in. budynki ochrony i straży pożarnej. Dziś już nie istnieją, zostały rozebrane.
„Żołta” szkoła na liście UNESCO
Oryginalnych mebli i wyposażenia wnętrz z lat 30. zostało bardzo niewiele. Jednak wszystko, co ocalało, zostało pieczołowicie zgromadzone i odnowione. Niekiedy jest to oryginalna wanna z żeliwnymi kranami, mosiężna klamka do drzwi czy pojedyncze krzesło tonette w studenckim pokoju. Niekiedy łyżeczka do herbaty i wyszczerbiona filiżanka. Trochę nadtłuczonej ceramiki z warsztatów Bauhausu i, cały na szczęście, piękny wazon z dymnego szkła Wilhelma Wagenfelda, absolwenta Bauhausu, wybitnego projektanta przemysłowego (tego od słynnej, produkowanej do dziś lampy stołowej). W stołówce odmierza czas zegar ścienny Petera Behrensa, pioniera corporate design – przetrwał wszystkie burze dziejowe.
Po zjednoczeniu Niemiec nowym właścicielem obiektu została Berlińska Izba Rzemieślnicza, która ma tu obecnie szkołę z internatem. Prace renowacyjne mające doprowadzić „żółty” kompleks do pierwotnego stanu trwały kilka lat. Zakończyły się sukcesem. W lipcu 2017 r. na spotkaniu w Krakowie obiekt zabytkowy Bauhaus Denkmal Bundesschule Bernau został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Warto wiedzieć
Po kampusie można spacerować do woli – teren jest dostępny publicznie. Natomiast zwiedzanie wnętrz jest możliwe tylko w ramach rezerwowanych wycieczek w czwartki i niedziele o godz. 11.30 i 14.30. Wycieczka z przewodnikiem (w języku niemieckim) trwa około dwóch godzin. Rezerwacja on line a także w biurze informacji turystycznej miasta Bernau, Bürgermeisterstrasse 4. Bilet normalny kosztuje 8 euro, ulgowy – 6 euro.























Pamietam film o operacji gliwickiej Wirgiliusz Gryń grał komendanta szkoły szermierczej SS Bernau