Rożyńsk
Na świętego Jana wianki na wodę
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zwyczaj stary jak świat. Kiedyś obecny był w tzw. życiu publicznym również w wielkich polskich miastach. Ja pamiętam z dzieciństwa wielką imprezę nad Wisłą w Warszawie z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Jak było na wsi nie wiem, ale było. W tym jednak roku spędzałem kilka dni około św. Jana na Garbatych Mazurach w Skomacku Wielkim niedaleko Ełku.
Przez przyjaciół tam mieszkających zostałem zabrany na niezwykłą artystyczną imprezę do sąsiedniej wsi. Zaczęło się paradą przez wieś ? ludowe stroje, muzyka, szczudlarze ? wszystko jak trzeba. Potem na dziedzińcu (a może raczej boisku) miejscowej szkoły nad samym jeziorem śpiewy miejscowego chóru żeńskiego i na zmianę ? zespołu z sąsiedniej wsi.
Kiedy słońce już wreszcie zaszło i nad wodą zapadły ciemności, zza wyspy wyłoniły się tratwy oświetlone pochodniami. Na nich to do brzegu dobiły aktorki i aktor ? twórcy przedstawienia pełnego muzyki, tańca i śpiewu. Kiedy młoda para (główne postacie spektaklu) powrócili na swoja tratwę podano im kilkadziesiąt wianków wyposażonych w świeczki. Już po chwili wypuszczali je oni na wodę na środku jeziora ? malowniczy widok! Zaraz potem zza wyspy poszybowały w niebo oświetlone świecami latawce (widok jak wyżej albo jeszcze bardziej). Na koniec jeszcze pokaz sztucznych ogni ? widok zachwycający zebranych choć dla mnie malowniczy mniej. Po tej magicznej części artystycznej duet młodych muzyków z Ełku rozpoczął koncert w stylu disco polo. To artystyczne wydarzenie i późna pora skłoniły mnie i moich gospodarzy do szybkiego powrotu do domu.
Najciekawsze jest jednak, jak to się dzieje, że w małej popegeerowskiej wsi, w jednym z najbiedniejszych polskich województw, rodzi się w ludziach potrzeba, żeby coś razem, coś u nich, coś świątecznego i kulturalnego jednocześnie. Inicjatywa, jak się dowiedziałem, należała do kobiet. Pozazdrościły sąsiadkom z pobliskiej wsi Straduny i zaczęły razem śpiewać. Potem postanowiły to śpiewanie ?upublicznić?, aż wreszcie ich Rożyńsk został ?odkryty? przez grupę animatorów kultury z olsztyńskiego Stowarzyszenia Tratwa. To właśnie oni przygotowali wraz z młodzieżą (same dziewczyny) z Rożyńska spektakl plenerowy na wodzie i lądzie na świętojańską noc. Pierwszy raz odbył się rok temu choć z inną nieco treścią. Obchody nocy świętojańskiej w Rożyńsku były organizowane już po raz czwarty. Główną animatorką, organizatorką i konferansjerką całej imprezy była emerytowana nauczycielka tutejszej szkoły ? pani Hanna Skoczyńska.
A Stowarzyszenie Tratwa swoje działania w ostatnich latach skierowało na powiat Ełcki. Poza Rożyńskiem ich zainteresowanie wzbudził wspomniany już Skomack Wielki. Jak wszystkie inne w okolicy, jest to wieś poniemiecka, z murowanymi domami z cegły, dachami krytymi dachówką i wielkimi murowanymi stodołami. Pięćdziesiąt lat pegeerowskiej przeszłości jest tu niestety widoczne na każdym kroku. Zabudowania w większości są w opłakanym stanie i tylko niemieckim budowniczym zawdzięczają to, że w ogóle jeszcze stoją. Jednym z najciekawszych zabudowań Skomacka jest dawny podworski spichlerz. Dziś służy, zgodnie z przeznaczeniem, miejscowym rolnikom jako magazyn na zboże. Wiosną znika zboże ze spichlerza i do jesieni stoi on pusty. Okoliczność tę wykorzystują animatorzy z Tratwy.
W tym roku, 30 lipca, podobnie jak w latach poprzednich, spichlerz zamieni się na jeden wieczór w teatr. Zespół, który będzie występował, zaproszą młodzi ludzie z Olsztyna. Być może w tym roku uda się do realizacji przedstawienia zachęcić mieszkańców, bo to jest główny sens i zadanie animatorów kultury. Jeśli jednak, wzorem roku poprzedniego, mieszkańcy będą tylko widzami, to też będzie to ?wydarzenie kulturalne sezonu?. Zawsze to coś, bo na co dzień ? ciężka praca, nuda i wóda. Skomack, Rożyńsk, Straduny i wiele innych wsi mazurskich mają swoją szansę ? dzięki kobietom i pasjonatom takim jak olsztyńska Tratwa.
Dodaj komentarz