Malta
Trójmiasto na skalistych półwyspach
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Do Vittoriosy-Birgu, obie nazwy najstarszej i najbogatszej w zabytki części maltańskiego Trójmiasta stosowane są równolegle, płyniemy z Wielkiego Portu – Grand Harbour w La Valletta niewielkimi, zabierającymi tylko po kilka osób, łodziami motorowymi przypominającymi weneckie gondole.
Możliwość zobaczenia od strony wody murów obronnych i fortyfikacji stolicy oraz sąsiadujących z nią innych miast jest jedną z tutejszych wielkich atrakcji. Podczas poprzedniego pobytu na wyspie opłynąłem je wszystkie stateczkiem wycieczkowym. Tym razem podróż jest krótsza, a obserwacje niemal z poziomu morza, nie zaś pokładu statku, są mniej atrakcyjne.
Widoki od strony morza
Po kilku minutach dostrzegam znany mi już widok Fortu Świętego Anioła – St. Angelo na cyplu półwyspu Vittoriosa. Skręcamy w zatokę Dockyard, mijamy łodzie i statki wycieczkowe. Po prawej stronie widzę, położoną na sąsiednim półwyspie, też wrzynającym się w zatokę Wielkiego Portu, Senglę – L-Islę, drugą część Trójmiasta. Po lewej wznoszące się przy nabrzeżu Vittoriosy monumentalne gmachy dawnego arsenału i skarbca zakonu joannitów oraz wyłaniającą spoza nich kopułę barokowego kościoła św. Wawrzyńca – church of St. Lawrence z XVI w.
Jachty pod murami
Widok ten trochę mi przypomina pałace nad Canale Grande w Wenecji. Ale ze względu na wieże, kopuły, a przede wszystkim kolor kamieni, z których je zbudowano, przez chwilę kojarzy się z widokiem o świcie… Benares-Varanasi od strony Gangesu. Oba półwyspy dzieli pas wody szerokości od kilkudziesięciu do niespełna 250 m w najszerszym miejscu. Cospicua-Bormla, trzecia część maltańskiego The Three Cites leży nad oboma brzegami zatoki w najwęższym miejscu. W przeszłości jej potężne fortyfikacje blokowały dostęp do tej części umocnień Malty od strony lądu. W zasięgu wzroku mam niezliczone jachty cumujące w niedawno wybudowanym dla nich porcie w ramach programu Cottonera.
Wąskie uliczki i stare domy
Kolejny skręt, dobijamy do przystani, wychodzimy na ląd. Zagłębiamy się w wąskie uliczki ze stojącymi przy nich starymi, kilkupiętrowymi pałacami i domami. Mimo słonecznego letniego dnia w wielu zaułkach panuje półmrok. Na wielu budynkach przy wejściach do nich są mini kapliczki, czy po prostu przyklejone do ścian ceramiczne płaskorzeźby, talerze w kształcie muszli itp. przedstawiające najczęściej Madonnę z Dzieciątkiem lub czasami Chrystusa lub któregoś ze świętych. Nad nimi są latarnie. Niekiedy stare, może jeszcze oliwne, ale już z elektrycznymi żarówkami. Na niektórych balkonach suszy się bielizna. Niemal na każdej starej bramie jest kołatka. W kształcie kobiecej dłoni, ryby, głowy lwa czy po prostu bogato zdobiona. Żelazne są ciemne. Natomiast mosiężne błyszczą wytarte dotykiem rąk w ciągu stuleci i czyszczeniem przez właścicieli.
Dodaj komentarz