Kazimierz Dolny
Turystyczna mekka?
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Kazimierz Dolny, rynek. Można się zadeptać. Szczególnie, gdy przyjedzie się nie w porę (długi weekend). Dojazd w sznurku samochodów, sezonowe parkingi kilometr przed miasteczkiem – na każdym skrawku pola. Tłum. Denerwujące szemranie i pokrzykiwania.
Miasto żyje, piwne parasole zasłaniają elewacje kamienic, na stragany z wikliną i kazimierskim specjałem turystycznym – kogutem – natknąć się można na każdym kroku. Eksponowane obrazy nie zachwycają.
A jednak warto tu przyjechać. Warto zobaczyć miasteczko lokowane przez Władysława Jagiełłę na prawie magdeburskim na początku XV wieku. Wówczas to wytyczono uliczki i rynek, który został zabudowany z trzech stron. Czwarta, niezabudowana strona prowadzi do fary i zamek na wzniesieniu.
Przez cały wiek XVI i połowę XVII pozostawał Kazimierz we władaniu Firlejów. Kwitł wówczas handel zbożem spławianym Wisłą do Gdańska. Wzbogacały się rody handlowców. Zostały po nich kamienice, jak choćby braci Przybyłów przy Rynku – pod św. Mikołajem i pod św. Krzysztofem, zbudowane na początku XVII w. Ich elewacje, osadzone na renesansowych podcieniach, rzeźbione są w miękkim, miejscowym wapieniu – fantazyjnie. Został ciąg XVII-wiecznych spichlerzy przy ul. Puławskiej. Miasto zostało zniszczone, spalone podczas potopu szwedzkiego i nie odzyskało już świetności ośrodka handlowego.
* * *
Teraz wszystkie obiekty służą turystyce: hotele, puby, kramy. Drogo. Skryłam się w farze, zbudowanej w końcu XVI w. Opleciona rusztowaniami przechodzi remont. Wewnątrz wystrój w poroża, barokowe zwieńczenie ambony i modrzewiowe organy z pocz. XVII w. Oddech od zgiełku.
Do Kazimierza jeździłem kiedyś po prostu na piwo. Był taki klimat – jak na piwo, to tam. I to się skończyło, bo przeszkadzały mi tłumy, szkolne wycieczki, kolonie. cykliści, motocykliści, wszyscy.Tam się nie da wypocząć. Tam się można tylko zmęczyć. Nie byłem w Kazimierzu już od kilku lat, i chciałem tam wrócić, sprawdzić, czy coś się zmieniło. Czyżby nic?
Moje dwa ostatnie weekendowe pobyty w Kazimierzu skutecznie zniechęciły mnie do tego miasta. Tłum wycieczek szkolnych wiosną, wycieczki kolonijne latem. Głośno, ciasno, zapchane knajpki i parkingi. Miło est w środku tygoadnia, w dodatku poza sezonem.
Dla mnie to miejsce z klimatem!