Iznota
Wariacje o życiu dawnych Galindów

Skąd się wziął jednak pomysł stworzenia Galindii? O tym rozmawiam z Yzegusem II, jej twórcą i szefem, czyli Cezarym Kubackim, psychoterapeutą i lekarzem oraz jego żoną Heleną II Piękną – Marią Kubacką
fot: Cezary Rudziński
Iznota. Wariacje o życiu dawnych Galindów
Nawiązywanie do Galindów w tym miejscu, nad rzeką Krutynią i jeziorem Bełdany, jest jak najbardziej uzasadnione...
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Jedziemy mazurską drogą wśród lasów w okolicach Iznoty koło Mikołajek. Mijamy, nie zauważając, jakieś drewniane rzeźby i znaki. Nagle zatrzymuje nas dwu drabów w strojach jak z filmów o wczesnym średniowieczu…

Skórzane czapy i buty do połowy łydek sierścią na zewnątrz oraz takie same stroje, spod których wyłażą jednak dżinsy. W rękach trzymają długie pały. Stać! Do kogo? Po co?  Gdy okazuje się, że umówieni jesteśmy z szefem i właścicielem ośrodka Galindia, nazywanej też Mazurskim Edenem, możemy podjechać pod drewniany częstokół otaczający główny obiekt jego siedziby oraz schody prowadzące do recepcji.

Przygoda niemieckich gości

I tak potraktowani zostaliśmy ulgowo, nie tak jak swego czasu grupa niemieckich biznesmenów. Im drogę tu zatarasowały powalone pnie drzew. Autokar otoczyli ubrani w skóry, brodaci oraz uzbrojeni w maczugi i włócznie ludzie. Większość gości zza Odry znała Polskę tylko z niezbyt pochlebnych dla nas wówczas gazet oraz opowieści. I była przekonana, że napadli na nią tak dziwnie ubrani prawdziwi rosyjscy gangsterzy. Bez sprzeciwu wyjmowali portfele, zdejmowali zegarki, panie bez oporu oddawały biżuterię. Wywleczono ich z autokaru, spętano i wyprowadzono do lasu. Część grupy poszła na bagna, reszta do kurhanu. Dopiero po chwili zorientowali się, że ten niesamowity skok adrenaliny jaki im zaaplikowano, to uzgodniona z szefostwem wyjazdu dodatkowa atrakcja. Bo Galindia jest co prawda ośrodkiem wypoczynkowo-konferencyjnym, ale zupełnie nietypowym. Jej właściciel odtworzył (a przynajmniej miał taki zamiar) wczesnośredniowieczną osadę żyjącego wówczas najprawdopodobniej w tym regonie plemienia Galindów, spokrewnionych z Prusami i podobnie jak oni wytępionymi.

Krewniacy Prusów i Litwinów

„Galindja”, bo hasła „Galindowie” brak – czytam w przedwojennej Encyklopedii Powszechnej Gutenberga – to południowo-wschodnia część kraju Prusów (Prusy Wschodnie). Dziś jest zamieszkała w całości przez Mazurów pruskich. O jej mieszkańcach – Galindach, ani słowa. Sięgam więc do hasła „Prusacy”, a w nim znajduję: Plemię spokrewnione z Litwinami, zamieszkiwali pierwotnie Prusy Wschodnie, zajmowali się rolnictwem, rybołówstwem, pszczelnictwem i łowiectwem. W małżeństwie istniała poligamia i kupno żon, religia polegała na czci sił przyrody, uosobionych w różnych bóstwach, ceremonje wykonywał stan kapłański, przyczem składano ofiary w ludziach, zwłoki zmarłych palono… Hasło „Galindowie” znajduję w Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN, a w nim informację: Plemię zachodniobałtyckie wymienione w XIII w. przez krzyżackiego kronikarza Piotra z Duisburga i lokalizowane w zachodniej części Pojezierza Mazurskiego. G. są powszechnie kojarzeni z ludem Galindai, wspomnianym przez Klaudiusza Ptolomeusza, łączonym z wielkim skupiskiem stanowisk archeologicznych z I w p.n.e. – IV w n.e. na Pojezierzu Mrągowskim i w Krainie Wielkich Jezior.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 8 sierpnia 2013; Aktualizacja 31 stycznia 2020;
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij