Iznota
Wariacje o życiu dawnych Galindów

Skąd się wziął jednak pomysł stworzenia Galindii? O tym rozmawiam z Yzegusem II, jej twórcą i szefem, czyli Cezarym Kubackim, psychoterapeutą i lekarzem oraz jego żoną Heleną II Piękną – Marią Kubacką
fot: Cezary Rudziński
Iznota. Wariacje o życiu dawnych Galindów
Nawiązywanie do Galindów w tym miejscu, nad rzeką Krutynią i jeziorem Bełdany, jest jak najbardziej uzasadnione...
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Pozostawili po sobie liczne rozlegle cmentarzyska z bogatym wyposażeniem grobowym, obejmującym m.in. liczne przedmioty pochodzące z cesarstwa rzymskiego (fibule, monety). Niewątpliwie dobrze rozwinięte kontakty ze światem śródziemnomorskim były związane (podobnie jak w przypadku Estów) z handlem bursztynem, wydobywanym z miejscowych złóż… Następnie są ciekawe informacje o wędrówkach Galindów z Gotami na południe Europy, m.in. do Hiszpanii. I dalej:  W XII w. najazdy Jaćwingów i Polan doprowadziły do rozbicia G; do czasów krzyżackich przetrwały ich tylko niewielkie skupiska. W XIII-XIV w. dawne terytorium G. stanowiło nie zamieszkaną tzw. Pustać Galindzką, na której osadzano mazowieckich chłopów (Mazurów), przodków mazurskiej ludności Prus. Nawiązywanie do Galindów w tym miejscu, nad rzeką Krutynią i jeziorem Bełdany, jest więc jak najbardziej uzasadnione. Chociaż o jakiejkolwiek kontynuacji, poza nazewnictwem mowy być nie może.

U ujścia Krutyni do jeziora Bełdany

Skąd się wziął jednak pomysł stworzenia Galindii? O tym rozmawiam z Yzegusem II, jej twórcą i szefem, czyli Cezarym Kubackim, psychoterapeutą i lekarzem oraz jego żoną Heleną II Piękną – Marią Kubacką, którzy tak nazywają się również na biletach wizytowych. Opowiadają o prapoczątkach ich Galindii oraz pomyśle na nietypowy ośrodek.

– W 1971 r. – wspomina obecny Yzegus II – przyjechaliśmy, do pracy w ogromnym szpitalu nad jeziorem, wybudowanym jednak bez mieszkań dla personelu. Pojechałem do Mikołajek aby kupić drewniane domki dla pracowników. A tam zaproponowano mi przeniesienie się do ośrodka zdrowia w Ukcie nad Krutynią, bo akurat poszukiwali lekarza. Żona zdecydowała, że bardzo jej się tu podoba i nie zamierza ruszać się dokądkolwiek. Przyjąłem więc propozycję tej pracy i zacząłem „judymowanie”. Kupiłem katamaran aby mieć własną łódź i łowić ryby na pobliskim jeziorze Bełdany. W 1976 r. trafiła nam się okazja kupienia nad nim, u ujścia do jeziora Krutyni, 20 hektarów leśno-bagnistych gruntów.

Wówczas wymagany do tego był dyplom rolnika, oboje zdali więc eksternistycznie egzamin i stali się dodatkowo „rolnikami”. Do własnej ziemi wydzierżawili drugie tyle i stworzyli największa w Polsce plantację ziół leczniczych. Duże pieniądze, wspominają, zrobili w okresie stanu wojennego osobiście zbierając i susząc zioła dla „Herbapolu”. A później tworząc Galindię z myślą o ośrodku wypoczynkowym. Nietypowym jednak, gdyż nawiązującym do żyjących gdzieś w tych stronach plemion Bartów i Galindów.

Lochy, termy, uroczyska?

Zbudowali parterowy hotel o 180 miejscach noclegowych, z wysokim poddaszem wykończony drewnem i otoczony palisadą oraz rzeźbami w drewnie. A także pieczary, groty biesiadne, termy, lochy demonów, studnie głodowe, uroczyska leśne, kamienny krąg rytualny, labirynt Galindów itp. Dr Kubacki postanowił sobie za cel zrekonstruować zwyczaje i kulty dawnych mieszkańców tych ziem. O których, jak wynika ze źródeł przytoczonych na wstępnie, wiadomo bardzo mało. Są to więc, chociaż twórca Galindii może się na to obruszyć, bardziej wyobrażenia jak mogli  żyć Galindowie, a nie rekonstrukcja ich osady. Na życzenie turystów „odtwarzane są” jednak obrzędy i zwyczaje dawnych mieszkańców. Przy czym goście nie są w nich biernymi widzami, lecz przebrani w stroje nawiązujące do wczesnego średniowiecza są współuczestnikami tych zabaw.

W otoczeniu przemijających rzeźb

Na każdym kroku, zarówno w budynku jak i na zewnątrz  są niezliczone rzeźby nawiązujące do przypuszczalnych wierzeń i zwyczajów Galindow. Dziesiątki, raczej nawet setki. Mój rozmówca nie jest w stanie określić nawet w przybliżeniu ich liczby. Rzeźby wykonywane są przez niego, lub innych artystów-amatorów. Zarówno w pniach uschniętych drzew, bez ruszania ich z miejsca, jak i w potężnych bierwionach. Jedne lśnią świeżością, trafiłem nawet na pomalowane, chociaż rażą one trochę w tym otoczeniu. Inne, najstarsze, już rozsypują się. Gdy zwracam na to uwagę mojemu cicerone oprowadzającemu mnie po swojej Galindii, słyszę krótką odpowiedź: to naturalny proces przemijania, niczego nie będziemy poprawiać, lecz tworzymy nowe…

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 8 sierpnia 2013; Aktualizacja 31 stycznia 2020;
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij