Tafraoute
Wśród czerwonych skał
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Celem naszej wycieczki do podnóży Antyatlasu była berberyjska wioska Tafraoute. Miejsce piękne, choć nie wiem, czy cel, czy droga do celu, zrobiły na mnie większe wrażenie.
Tafraoute nie jest tak naprawdę wioską. To raczej małe miasteczko, z ratuszem, rynkiem i dostatnio prezentującymi się domami. Jeśli nie są nowe, to przynajmniej odnowione, podwórka ogarnięte, dość czysto dookoła. ? Wielu mieszkańców Tafraoute, i wielu Berberów z Maroka, pracują w Europie ? opowiada nasz przewodnik, tłumacząc zamożność mieszkańców. ? Wyjeżdżają, przysyłają rodzinom pieniądze, potem budują? wracają do siebie ? tak twierdzi. Ten sam umiarkowany dobrobyt widzimy w przyległych do miasteczka wioskach.
Nowe czy odnowione domy ładnie wpisują się w krajobraz okolicy. Wszystkie utrzymane są w tym samym, tutejszym stylu, wszystkie pasują do czasu i miejsca. Nie ma nic, co raziłoby nowomodą. Wszystkie pomalowane są na różowo, w tutejszym kolorze, kolorze gór otaczających dolinę.
Bo największa atrakcją Tafraoute jest jego położenie. Leży na wypłaszczeniu, na skraju doliny Ameln, od północy ograniczonej masywem Dżebel al-Kest (2359 m n.p.m.), od południowego wschodu potężnym Adrar Mqorn (2344 m n.p.m.). Nagie, różowe (niech będzie: w kolorze ochry), prawie pionowe ściany ostro kontrastują z wiosenną zielenią zalewającą dno doliny. Ponad kwitnącymi łąkami tu i tam wyrastają pióropusze palm.
Zatrzymujemy się w Agard-Oudad. Ponad wioską, wznosi się Kapelusz Napoleona. W kształcie potężnego ostańca jakiś, zapewne francuski, eksplorator doszukał się znajomego kształtu. Ten wizerunek znajdziemy na pocztówkach i we wszystkich chyba przewodnikach. Skały nad wciśniętą między nimi wioską przybierają coraz to przedziwniejsze formy, przewodnik rzuca ich nazwy wskazując na skojarzone z nimi kształty. Nie zawsze dostrzegam związek, ale widok przedniej urody. Atmosfera senna, okołopołudniowa. Dzieciaki wracają ze szkoły, jakaś babcia dziabie motyką w ogródku? cisza, spokój, nic się nie dzieje. Nasza wycieczka nie budzi zainteresowania?
Wreszcie ? Malowane Skały. Z wandalizmu uczyniono atrakcję turystyczną, lecz w naszej grupie nie widzę zachwytu. Belgijski artysta, Jean Veran, w 1984 roku pomalował ? nie wiem, chyba ochlapał farbą ? całą formację skalną w dolinie? Dominują czerwony, niebieski, biały? Szczęśliwie przez dwadzieścia lat natura robiła swoje: farba blaknie, obłazi, znika, wygląda już spod niej różowy granit. Niestety, znać jeszcze ślady wyczynu artysty. I jeszcze znać będzie długo?
Przerwa w podróży, stajemy przed knajpką. Kierowca wita się z restauratorem, wywiązał się z kontraktu na dostawę klientów. Rzucamy okiem na menu ? drogo, jak na tutejsze stosunki. Po drugiej stronie niewielkiego placyku, u konkurencji, jest o połowę taniej.
Warto wiedzieć
W programie wycieczki do Tafraoute (niezależnie, czy wykupionej w hotelu, czy u lokalnego turoperatora) jest zwiedzanie fabryki berberyjskich dywanów. Pan Berber, owszem, w turbanie i dżalabii, spod której jednak wystawały zwykłe dżinsy, opowiadał o specyfice berberyjskich dywanów. O pustynnej, beżowo-brązowej kolorystyce, o prostych, geometrycznych wzorach, i o ich skomplikowanej, tradycyjnej symbolice. Podpowiadał, jak poznać wartość dywanu po gęstości splotu, wreszcie zachęca do kupowania. Taki kontrakt. Ale owszem, ciekawie, posłuchać warto. Kupić? A co z nadbagażem? ? Dostarczymy do twojego kraju? Zapłacić możesz kartą?
Tafroute jest niezłą bazą wypadową do wędrówek po tej okolicy Antyatlasu, niezwykle malowniczej, naprawdę. Ja chodziłem tylko turystycznie, ale spotkałem wspinających się Hiszpanów. Byli zachwyceni. Narzekali tylko na brak porządnych map (rzeczywiście) i sensownego przewodnika wspinaczkowego.