Quito
El Mitad del Mundo – środek świata
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Swoją nazwę Ekwador zawdzięcza przebiegającemu przez kraj równikowi. Będąc w Quito nie mogłam wiec nie pojechać na sam ?środek świata?.
El Mitad del Mundo leży ok. pół godziny drogi od stolicy kraju. Można tam dojechać komunikacją miejską, niestety trzeba się kilka razy przesiąść, a to już takie proste nie jest, ponieważ nigdzie nie można znaleźć konkretnych informacji na temat właściwych autobusów. Poza tym niezwykle trudno jest się połapać o co chodzi w systemie kupowania biletów. Wygląda on następująco: na początku, zaraz po wejściu do autobusu, wszyscy pasażerowie dostają od mężczyzny stojącego na froncie, papierowe kartoniki, bus zatrzymuje się na kolejnych stacjach, pasażerów przybywa, ale w dalszym ciągu nikt nie zgłasza się po zapłatę za przejazd. Dopiero po kilkunastu minutach mężczyzna z przodu autobusu podchodzi do każdego, zbiera kartoniki i dostaje w zamian pieniądze. Zabieg jest powtarzany co kilkanaście minut, z tym że dotyczy on już tylko nowych pasażerów. Osoby które zapłaciły nie dostają już kartoników? to się nazywa mieć pamięć do twarzy.
Fotki na żółtej linii
Wiele spodziewałam się jadąc na równik. Historie o stojącym na baczność jajku, spływającej wodzie w dwóch rożnych kierunkach czy nadprzyrodzonej energii zrobiły swoje, więc oczekiwania rosły z każdą chwilą. Równik jednak rozczarowuje, i to nawet bardzo. Już na samym początku trzeba zapłacić 5 dolarów wstępu i przebić się przez kompleks sklepów, restauracji, barów. Na samym końcu tego labiryntu znajduje się malutkie muzeum, które akurat tego dnia jest zamknięte i okazały pomnik z kulą ziemską na czubku. Przez jego środek przebiega namalowana na ziemi żółta linia z napisem ?RÓWNIK? do której ustawiają się kolejki żeby zrobić sobie zdjęcie. Chodź akurat tego dnia o wiele większą atrakcją, przynajmniej dla turystów latynoskich, okazał się pewien piosenkarz, który akurat kręcił tu teledysk. Wokół śpiewającego piosenkę z playbacku artysty zgromadził się niewielki tłum fanów, utrudniając pozostałym zrobienie obowiązkowego zdjęcia z ?żółtą linią?.
To tylko mistyfikacja dla turystów
Moja irytacja sięgnęła zenitu, gdy okazało się, że prawdziwy równik znajduje się dobre kilka kilometrów stąd, a to miejsce zostało wybrane tylko ze względu na dobrą lokalizację. Tak jak to wiele razy bywa, od samego miejsca ciekawsza okazała się podroż. Wracam wiec do Quito, znowu po kilka razy się przesiadając, znów przyglądam się mężczyźnie chodzącemu co jakiś czas po autobusie i zbierającemu kartoniki. A o równik się nie martwię, jutro jadąc do Otavalo, kolejnego miasta, minę mimo wszystko ten prawdziwy, El Mitad del Mundo.
Dodaj komentarz