Tre Cime di Lavaredo
Górską ścieżką wokół doskonałości
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przy węźle szlaków w pobliżu schroniska skręcam w lewo (szlak okrężny) Obok schroniska kolejna kapliczka ? jest ich w tych górach wiele. Nad nią wyrasta samotna turnia Torre Toblin. W czasie I wojny, zamieniona została w fortecę podziurawioną bunkrami wykutymi w skale. Wewnątrz poprowadzono ?drogę? przez pionowe zerwy północnej ściany. Wejście tam ułatwiały liczne drabiny. Pod koniec lat 70. drogę tą odrestaurowano i udostępniono turystom jako via ferrata.
Już jestem pod rifugio Tre Cime ? A. Locatelli. To duże schronisko usytuowane w centralnym miejscu, na przełęczy Forcella Toblin. Z tarasu jest fantastyczny widok na północne ściany Tre Cime di Lavaredo, a z lewej na Monte Paterno, które z tej strony wygląda jak iglica. Poniżej ukazują się jeziorka-Laghi dei Piani. Mają one seledynową barwę.
Chwila odpoczynku pod schroniskiem: niby czynne, a zamknięte? Nie ma dostępu do WC, a to też ważna sprawa? Pod schroniskiem sporo turystów. Rozważam możliwość przejścia do rifugio Pian di Cengia. Rezygnuję jednak, bo za daleko a droga przede mną też nie krótka i nieznana. Nie znam jeszcze swoich możliwości siłowo-czasowych. Wracam do szlaku nr 105, aby obejść Tre Cime di Lavaredo od strony północnej. Nie wybieram innej drogi, bo chcę oglądać tę ?doskonałość? z dalszego planu? Ścieżka bardzo wygodna i absolutnie nie męcząca, ale długa. Droga prowadzi w kierunku ogromnej rozpadliny doliny Val Rinbon. Z dużej polany Pian da Rin skręcam w lewo i podchodzę na Grava Longia. Przekraczam rzeczkę Pian da Rin i zbliżam się do malowniczych jeziorek. Stoi tutaj ładna chatka, ale zamknięta na głucho. Pewnie w lipcu ją otworzą, a mogliby przecież już teraz….
Moja trasa powoli dobiega końca. Widoki, widoki, widoki…. nie można przebiec tego szlaku, należy się zatrzymać… Wygodną ścieżką łagodnie wspinam się na przełęcz Forcella Col de Mezo, a stąd w lewo pod schronisko Auronzo. Teraz należy jakoś wrócić. Na parkingu łapię ?stopa?. W bardzo miłym towarzystwie Włochów docieram do centrum Misuriny. Nie szkodzi, że nie znam języka ? wystarczy hasło Polska-Kraków i ?rozmowa? się toczy… Tym razem za szybko wróciłam do bazy… A może jednak należało iść do tego Pian di Cengia?
Eeeeeeeee, lepiej losu nie kusić?
Dodaj komentarz