Kosów Poleski
Kościół Świętej Trójcy

Maleńki drewniany kościół, w którym ochrzczono Tadeusz Kościuszkę nie zachował się. Spłonął w 1872 r. podczas wielkiego pożaru miasta. Na jego miejscu w 1877 roku zbudowano nową, murowaną świątynię
fot: Cezary Rudziński
Kosów Poleski. Kościół Świętej Trójcy
Kościół jest nieprzerwanie czynny ? w domyśle także w okresie represji komunistycznych i wojny. Dodam, że jest jednonawowy, zadbany, ma ładny ołtarz główny i boczne, duże żyrandole oraz sporo obrazów na ścianach bocznych nawy.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Najmłodszy syn dziedzica Mereczowszczyzny, pułkownika Ludwika Tadeusza Kościuszki – Andrzej Tadeusz Bonawentura – ochrzczony został ósmego dnia po urodzeniu w kościele Świętej Trójcy w miasteczku Kosów Poleski. 

Dziś to miejscowość na Białorusi, w obwodzie brzeskim. Tamten maleńki drewniany kościół nie zachował się. Spłonął w 1872 r. podczas wielkiego pożaru miasta. Warto jednak przypomnieć jego dzieje za wywieszoną w zbudowanej na jego miejscu w 1877 roku nowej, murowanej świątyni informacją w języku polskim.

Dzieje świątyni

1 sierpnia 1520 roku – czytam w „Historii kościoła rzymsko-katolickiego w Kosowie” – Wojewoda Trocki Jerzy Syn Grzegorza za przyzwoleniem swojej żony Anny, ufundował w Kosowie kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej i Najświętszej Marii Panny. Patron zabezpieczył kościół w dobra w postaci ziemi uprawnej, lasu, łąk wchodzących w skład swoich dóbr w Kraskowszczyźnie, Pustowszczyźnie, Maciejowszczyźnie i Niewiarowszczyźnie. Jednocześnie wyposażył w płody rolne z dziesięciny ze swoich rezydencji i Kosowa oraz z dochodów z młynów i karczem. Pierwszym rektorem kościoła został Jakub de Gradicze. Z tej samej informacji można dowiedzieć się, że w czasie reformacji kościół wykorzystywany był jako zbór kalwiński. Po niej kolejny właściciel dóbr, hetman wielki litewski Leon Sapieha poszerzył 20.6.1626 r. fundację i ufundował obraz Matki Boskiej Łaskawej z 1620 r. znajdujący się w głównym ołtarzu i „unikalną chrzcielnicę według wzoru krakowskiego”. I kolejny fragment tej historii wart dosłownego zacytowania: 12 lutego 1746 roku w kościele kosowskim ochrzczony został Tadeusz Kościuszko, urodzony 4 lutego 1746 roku w Mereczowszczyźnie. Ceremonii dokonał Przeor Zakonu Dominikanów z pobliskiego Hoszczewa Ojciec Rajmund Korsak. Księga metrykalna z zapisem chrztu z tego roku pod poz. 479, znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie pod poz. 23625/MN.

Dokumenty na papierze i w brązie

Dosłowny wypis z tej księgi wykonany wypukłym pismem, z pieczęcią czteropolową z herbami Korony i Litwy oraz tekstem „Rzeczpospolita 1386-1795” znajduje się na brązowej tablicy umieszczonej na lewej ścianie nowej świątyni w pobliżu głównego  ołtarza. Oto on: 1746. 12 lutego Wielmożny Rajmund Korsak, Przeor XX Dominikanów Hoczewskich, ochrzcił niemowlę, prawych rodziców syna, imieniem Andrzej – Tadeusz – Bonawentura – J. Wielmożnych Ludwika – Tadeusza – Tekli z Ratowskich Kościuszków. Miecznych Województwa Brzeskiego. Kumowie byli: W. Pan Kazimierz Narkuski, Starosta Kruszwicki i W. Pani z Protesewiczów Suchodolska. W. Pan Adam Protesewicz Podstarości Piński, Panna Suchodolska, Pisarzówna Ziemska Słonimska.

Pod znakiem orła

Wrócę jeszcze do informacji o historii kościoła. Wynika z niej, że w 1888 roku zawieszono nowy dzwon odlany w Wągrowcu, zakupiony ze składek parafian, a w 1937 r. rozbudowano organy. Kościół jest nieprzerwanie czynny – w domyśle także w okresie represji komunistycznych i wojny. Dodam, że jest jednonawowy, zadbany, ma ładny ołtarz główny i boczne, duże żyrandole oraz sporo obrazów na ścianach bocznych nawy. Na zewnątrz zauważyłem i sfotografowałem wbity w mur zewnętrzny metalowy państwowy Znak Wysokości z Orłem Białym z okresu międzywojennego.

Poczytaj więcej o okolicy:

 

Komentarze: 8

    Historyk, 21 lutego 2021 @ 10:31

    Kościuszko nie był ochrzczony na Mereczowszczyźnie tylko w kościele przyklasztornym w Hoszewie. Potwierdzeniem tego faktu jest m.in. katalog wystawy poświęconej T. Kościuszce z 1879 r. gdzie pod numerem 57 zapisano: „Kopia metryki Tadeusza Kościuszki z r. 1746 z aktów kościoła klasztoru Dominikanów w Hoszowie. Zbiory Akademii Umiejętności”. Autor powyższego artykułu nawet nie wie, że zachowała się i jest w Polsce oryginalna księga z wpisem chrztu T. Kościuszki. Proszę też sięgnąć do pracy Andrzeja Wawryniuka – „Droga do chwały. Młodość i krąg rodzinny Tadeusza Kościuszki” wydanej w 2021 r.

    Historyk, 21 lutego 2021 @ 10:50

    Ludwik Tadeusz Kościuszko, nie był dziedzicem na Mereczowszczyźnie. Był przez kilka lat dzierżawcą, co przeoczyłem w poprzednim komentarzu. I jeszcze jedna uwaga w Muzeum Narodowym w Warszawie NIE MA KSIĘGI METRYKALNEJ z zapisem chrztu T. Kościuszki. Muzeum dysponuje słabej jakościowo zdjęciem, najprawdopodobniej wykonanym w okresie międzywojennym.

    cez, 26 lutego 2021 @ 18:01

    W prawie 8 lat po opublikowaniu (7 czerwca 2013) tej relacji z kościoła p.w. Św. Trójcy w Kosowie Poleskim, czytelnik z Chełma zakwestionował niektóre zawarte w niej fakty. Nie czuję się dostatecznie kompetentny, aby wypowiadać się na temat tego, gdzie naprawdę urodził się i został ochrzczony Tadeusz Kościuszko. Ponieważ jednak list jest w agresywnym tonie („Cały powyższy tekst jest błędny” – napisał utytułowany naukowo autor listu do redakcji), pozostawienie go bez odpowiedzi mogłoby poderwać zaufanie Czytelników do mojej rzetelności dziennikarskiej, a w ciągu już ponad 10 lat opublikowałem tylko w OPK, nie licząc wielu innych portali i tytułów prasy drukowanej, z górą 1200 artykułów i relacji oraz około 20 tys. zdjęć z kilkudziesięciu krajów na 5 kontynentach. Nigdy nie spotykając się z zarzutem nierzetelności autorskiej.
    Przypomnę: w uznanej przez autora listu za taką, dziennikarskiej relacji napisałem o dziejach i współczesności katolickiej świątyni w Kosowie Poleskim, obecnie na Białorusi. Wpominając m.in., że to w niej, a ściślej w jej, nieistniejącej już poprzedniczce stojącej na tym miejscu, ochrzczony został bohater 3 narodów: polskiego, amerykańskiego i białoruskiego, Tadeusz Kościuszko. Cytując zarówno treść znajdującą się na tablicy upamiętniającej w kościele (jej zdjęcie załączam) fakt ochrzczenia w nim przyszłego generała i naczelnika. jak i odpowiednie fragmenty opublikowanej historii tej świątyni. A także informacje z innych, dostępnych źródeł. I na tym moja rola, jako dziennikarza, dokumentującego, gdy jest to potrzebne, źródła tego, co pisze, skończyła się.
    Autor listu do redakcji, dr hab. Andrzej Wawryniuk, odsyłając do swojej książki wydanej w 2021 roku (rozumiem, że potrzebna jest jej promocja) zakwestionował zawarte w mojej relacji z kosowskiej świątyni informacje: „Najmłodszy syn dziedzica Mereczowszczyzny, pułkownika Ludwika Tadeusza Kościuszki – Andrzej Tadeusz Bonawentura – ochrzczony został ósmego dnia po urodzeniu w kościele Świętej Trójcy w miasteczku Kosów Poleski”. Stwierdzając autorytatywnie, że c a ł y ten tekst jest błędny: „Po pierwsze Ludwik Tadeusz Kościuszko nigdy nie był dziedzicem Mereczowszczyzny (był przez kilka lat dzierżawcą);
    – Tadeusz nie został ochrzczony w kościele parafialnym w Kosowie;
    – nie ma metryki urodzenia Kościuszki. Skąd więc informacja, że urodził się on 8 dnia przed chrztem, czyli 4 lutego 1746 r.?”.
    Po szczegóły odsyłając do swojej książki i przysyłając od niej link. Przeczytałem jej fragmenty dotyczące spornych kwestii, a także sporo innych. Książkę, jako czytelnik, ale nie historyk, uważam za ciekawą. Chociaż kwestionuję najważniejsze stwierdzenia autora dotyczące miejsca urodzenia i chrztu Tadeusza Kościuszki: Skoro w jego metryce nie ma wzmianki, że urodził się w dworku w Mereczowszczyźnie, to, zdaniem chełmskiego historyka, znaczy, że miało to miejsce gdzieś indziej – jego zdaniem w Siechnowiczach. I drugie: chociaż fakt jego chrztu wpisany został do księgi parafialnej kościoła w Kosowie Poleskim, to przecież mógł on zostać ochrzczony przez wymienionego w akcie kapłana, nie w świątyni, lecz w rodzinnym domu. Dla mnie są to tylko hipotezy, a wywody autora na ten temat mało przekonywujące. Odpowiedź na pytanie, np. czy wyrażenie przez autora listu poglądu, że Kościuszko mógł zostać ochrzczony w domu rodzinnym, upoważnia go do autorytatywnego stwierdzenia „Tadeusz nie został ochrzczony w kościele parafialnym w Kosowie” i czy ta pewność siebie nie dyskwalifikuje go jako naukowca, pozostawiam Czytelnikom.
    Ale ewentualny spór dotyczący dat i miejsca urodzenia oraz chrztu Tadeusza Kościuszki zostawiam historykom.
    Z ciekawości sprawdziłem, co na ten temat znajduje się w publikacjach, które mam pod ręką w bibliotece i komputerze. W „Opisie Starożytnej Polski” Tomasza Święcickiego, dwa tomy, 1828 r., nie ma w ogóle haseł: Mereczowszczyzna, Siechnowicze, Kosów Poleski. W Encyklopedii Powszechnej Guttenberga, w haśle Tadeusz Kościuszko brak nawet roku jego urodzenia a także haseł tych miejscowości. Nie ma również daty i miejsca jego urodzenia w Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN oraz haseł: Kosów Poleski i Mereczowszczyzna. W Wikipedii, w haśle Tadeusz Kościuszko, brak ścisłej daty, ale jest rok 1746 i miejsce urodzenia: Mereczowszczyzna.
    Pod jej hasłem zaś: „W 1733 r. objął go (majątek) w zastaw Ludwik Tadeusz Kościuszko, w którego posiadaniu folwark znajdował się do czasu wykupienia w 1764 roku…. We dworze należącym do folwarku urodził się Tadeusz Kościuszko”. Natomiast pod hasłem Kosów Poleski przeczytałem o obecnym kościele p.w. Trójcy Świętej: „…w znajdującym się na jego miejscu kościółku został w 1746 ochrzczony Tadeusz Kościuszko, urodzony w odległej o pół kilometra od Kosowa Mereczowszczyźnie. W portalu Kresy Polskie „… w miejscu dawnego drewnianego kościółka (w Kosowie Poleskim) z 1620 r., w którym 12 lutego 1746 został ochrzczony Tadeusz Kościuszko”.
    Pozostaje jeszcze jedna kwestia podniesiona przez autora listu, wymagająca mojego ustosunkowania się. Jego stwierdzenie: Ludwik Tadeusz Kościuszko nigdy nie był dziedzicem Mereczowszczyzny (był przez kilka lat dzierżawcą). Odrzucam je, jako sprzeczne z faktami. W Wikipedii pod hasłem Mereczowszczyzna znajduje się, wyżej zacytowana dosłownie, informacja, że 1733 r. ojciec przyszłego generała i naczelnika objął folwark w zastaw (a więc nie w dzierżawę !) i był w jego posiadaniu do czasu wykupienia w 1764 r. Moim zdaniem określenie go jako dziedzica, było zasadne.
    Jeżeli chodzi o inne szczegóły dotyczące tematu miejsca oraz dat urodzenia i chrztu Tadeusza Kościuszki, to Czytelników zainteresowanych nimi zachęcam do ponownego przeczytania mojej, dziennikarskiej relacji z 2013 roku. Zwłaszcza fragmentów, w których cytuję (a nie wyrażam własnej opinii!), treść znajdującą się na tablicy pamiątkowej w kościele w Kosowie Poleskim oraz informacje z książki poświęconej historii tej świątyni. Bo to ten kościół, przypomnę, a nie nasz bohater narodowy, była tematem tego, co wówczas napisalem.
    Załącznik: wykonane przeze mnie zdjęcie tablicy w kościele upamiętniającej chrzest w nim Tadeusza Kościuszki.

    Historyk, 9 marca 2021 @ 17:45

    Szanowny Panie. Pana wybiórcze, wygodne dla Niego, fragmenty mojej książki świadczą o braku obiektywizmu. Gdyby Pan sięgnął do s. 43, to zapoznałby się z dokumentem, który jednoznacznie rozstrzyga o miejscu chrztu Kościuszki. Cytuję: „Tymczasem w 1894 r. w katalogu Wystawy Kościuszkowskiej organizowanej
    w Muzeum Narodowym w Krakowie, w grupie pamiątek po Kościuszce znajduje się „Dokument – kopia metryki Tadeusza Kościuszki z r. 1746 z aktów kościoła Klasztoru Dominikanów w Hoszowie [Hoszczewie]”. Identyczny wpis znajduje się w oryginalnym katalogu wystawowym.Wzmiankowana metryka zapisana została pod numerem 57”. Dodam, że wystawę organizowała Akademia Umiejętności!!!
    Przedstawiłem też listy oraz cytaty najbliższych członków rodziny T. Kościuszki, w których jednoznacznie wskazują oni na Siechnowicze jako miejsce narodzin przyszłego Naczelnika. Pan nie odróżnia wpisu do ksiąg parafialnych chrztu, który odbył się w innym kościele od faktycznego aktu chrztu. W mojej książce mógł Pan też zapoznać się z oryginalną stroną księgi parafialnej, prezentowanej po raz pierwszy, gdzie powyżej wpisu chrztu Tadeusza Kościuszki (luty 1746) znajduje się inny dokument z maja 1746 r. Pozwolę sobie zauważyć, że nie odróżnia Pan też terminu dziedzic od dzierżawcy. Ludwik Tadeusz Kościuszko nigdy nie był dziedzicem Mereczowszczyzny.
    Tymczasem twierdzi Pan – Pana cytat odautorski: „Księga metrykalna z zapisem chrztu z tego roku pod poz. 479, znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie pod poz. 23625/MN”, co oczywiście nie jest prawdą!!!
    Dodaję też, że dla mnie powoływanie się na Wikipedię jako źródło informacje dyskwalifikują autora. Jest też nie na miejscu (nie chcę użyć mocniejszego określenia), że Pan Redaktor wskazuje moje miejsce zamieszkania, co w Jego zamyśle ma (miało) umniejszyć wagę odkryć historycznych. Ja Chełma się absolutnie nie wstydzę, a wręcz przeciwnie szczycę się, że mieszkam w tym mieście. Przy okazji przemilcza Pan swoje miejsce zamieszkania i wykształcenie. Może Pan iść w zaparte. Udowodniłem to, co zostało napisane i świat nauki – nie tylko w Polsce – przyjął moje odkrycia z dużym zainteresowaniem, tym bardziej, że są poparte konkretnymi dokumentami. Szanowny Panie Redaktorze. Czasami warto się dokształcać, bez względu na to skąd się pochodzi i jakie ma się intencje zabierając się do pisania. Wiem, że krytyka boli i to w pewnym sensie Pana usprawiedliwia. Najwyższy czas, by tworząc nowe opracowania nie korzystać ze 100 książek, by napisać 101, a taki był do tej pory mechanizm wielu piszących. Więcej pokory Panie Redaktorze.
    Ponadto jest wręcz nieetyczne z Pana strony, że mój wpis pod Pana tekstem ocenia Pan jako promocję wydania mojej książki. Zapewniam Pana, że bez takiej reklamy książka cieszy się dużym zainteresowaniem, a jej pierwsze wydanie otrzymało bardzo istotne centralne wyróżnienie. (Aktualnie w redakcji jest III wydanie książki).
    Szanowny Panie. Przez historyczne poparte źródłami pierwotnymi opracowanie walczę o prawdę dotyczącą młodości i kręgu rodzinnego Tadeusza Kościuszki.
    I na koniec w odróżnieniu do Pana nie będę się chwalił ilością artykułów, czy publikacji zwartych, bo to nie ten poziom dyskusji. Zaręczam jedynie Pana, że informacjami swymi niczym mnie Pan nie zaimponował.

    Historyk, 10 marca 2021 @ 04:31

    Zapomniałem dopisać, że każda książka naukowa, przed jej wydaniem, jest recenzowana (oceniana pod względem merytorycznym i metodologicznym) przez samodzielnych pracowników nauki z danej dziedziny, z zewnętrznych ośrodków naukowych. W moim przypadku byli to historycy, profesorowie z KUL (Lublin) i WAT (Warszawa), czego Pan nie chciał zauważyć. Informuję też Pana, że trzecie wydanie książki zrecenzowane zostało przez naukowców ze Szwajcarii i Kanady.

    DZIENNIKARZ, 13 marca 2021 @ 21:02

    Pisząc relację z podróży po Białorusi, m.in. o kościele w Kosowie Poleskim i wspominając przy okazji, że według jego historii oraz znajdującej się w jego wnętrzu tablicy pamiątkowej, to w nim ochrzczony został Tadeusz Kościuszko, co potwierdziłem odpowiednimi cytatami także z innych znanych mi wówczas źródeł, a więc wypełniając wymogi dziennikarskiej rzetelności, nie spodziewałem się, że po prawie 8 latach spowoduje ona dyskusję na temat faktycznego miejsca urodzenia i chrztu naszego i amerykańskiego bohatera narodowego oraz białoruskiego krajana.
    W tej wymianie poglądów nie mam szans, gdyż nie tylko nie jestem habilitowanym, czy chociażby zwykłym doktorem nauk, ale i historykiem. Dwu rozpoczętych doktoratów z różnych dziedzin i na dwu uniwersytetach nie napisałem, gdyż obaj moi promotorzy nagle zmarli. A tytuł doktora nauk nie był mi w dziennikarstwie do niczego potrzebny. Swoją edukację formalną – nadal odpowiadam na pytanie Historyka, bo dokształcam się przez całe życie, zamknąłem więc ukończeniem studiów ekonomicznych, filologicznych (rusycysta – literaturoznawca) i dziennikarskich na różnych uczelniach, ale z zaledwie jednym dyplomem ponad magisterskim.
    Należało, po pierwszym komentarzu Szanownego Autora książki o młodości i kręgu rodzinnym Tadeusza Kościuszki do mojej dziennikarskiej relacji, z radością przyjąć do wiadomości, że ktoś nareszcie jednoznacznie ustalił, gdzie naprawdę urodził i został ochrzczony nasz wielki rodak. Pokornie przeprosić za moją niewiedzę przed laty, chociaż te, niewątpliwie ważne fakty dotyczące naszego bohatera, były tylko marginesowym tematem mojej relacji. Trzeba było złożyć Autorowi gratulacje i czekać aż jego ustalenia spowodują wprowadzenie odpowiednich poprawek do encyklopedii, literatury naukowej oraz powszechnej wiedzy rodaków.
    I nie tylko ich. Również zrezygnowanie przez przewodników i w wydawnictwach Muzeum – Dworku Kościuszków w Mereczowszczyźnie, zrekonstruowanego za pieniądze amerykańskie, z informowania zwiedzających, że to w tym miejscu urodził się tak wybitny człowiek. Z równoczesnym usunięciem, a przynajmniej wymianą, odlanej w brązie i umieszczonej na dużym kamieniu przed dworkiem tablicy (załączam zdjęcie). Co prawda tylko z tekstem w języku białoruskim, ale powtarzającym tę informację: „… tut, na Uroczyszczy Maraczouszczyna, naradziłusia Andrej Tadeusz, Banawentura Kasciuszka…”. A także wprowadzeniem zmian w historii kościoła w Kosowie Poleskim i usunięciem z niego opisanej przeze mnie i sfotografowanej tablicy „kościuszkowskiej”. I miałbym spokój. Niestety, dziennikarska ciekawość zmusiła mnie do przeczytania fragmentów (przepraszam, że nie całości, ale brak czasu zmusza mnie do czytania tylko tego, co mnie naprawdę bardzo interesuje, a nie należą do tego, skądinąd ciekawe i obszerne, opisane przez Autora koligacje rodzinne i sprawy własnościowe Kościuszków, lub lektur tego, co jest mi niezbędne w bieżącej pracy) książki dostępnej w wersji elektronicznej. Zaś zapoznanie się z komentarzem Historyka do mojej relacji z kościoła w Kosowie oraz Jego obszernymi wywodami i cytatami z różnych źródeł na temat miejsca urodzenia i chrztu Kościuszki w poświęconej mu książce, pozwoliło mi na stwierdzenie, być może błędne, że ustalenia Autora, iż nasz bohater urodził się w Siechnowiczach, a ochrzczony został w kościele przyklasztornym w Hoszewie są ciekawą, bardzo prawdopodobne, że prawdziwą, ale tylko hipotezą.
    Sprawę jednoznacznie mogłaby rozstrzygnąć metryka pełna, tj. zawierająca informacje, gdzie i kiedy urodził się Tadeusz Kościuszko, kto był jego rodzicami oraz gdzie, kiedy, przez kogo i z jakimi rodzicami chrzestnymi, został ochrzczony. A taki dokument nie istnieje i zapewne nigdy nie istniał. Historyk zarzuca mi brak obiektywizmu i wybiórcze traktowanie fragmentów Jego książki, odsyłając w tej sprawie na jej stronę 43. Na niej zaś pisze o „dokumencie, który jednoznacznie rozstrzyga o miejscu chrztu Kościuszki”. Jest nim… katalog Wystawy Kościuszkowskiej w Krakowie w roku 1894, w którym wymieniona jest „kopia metryki Kościuszki z 1746 r z aktów kościoła Klasztoru Dominikanów w Hoszowie [Hoszczewie]”.
    Jednak nie przedstawia, przynajmniej ja jej w książce nie znalazłem, ani reprodukcji tej metryki, ani chociażby dokładnej treści. Nadal więc, moim zdaniem, można dyskutować, czy chrzest odbył się właśnie tam, czy jednak w Kosowie Poleskim, w kościelnej księdze metrykalnej którego został on odnotowany. Czy może wymieniony w tym zapisie kapłan – zakonnik, który dokonał obrzędu, przyjechał do domu Kościuszków (którego? – w Mereczowszczyźnie czy Siechnowiczach?), co nie należało przecież do rzadkości w przypadku rodzin szlacheckich, zwłaszcza utytułowanych.
    Historyk uważa, że powoływanie się przeze mnie na Wikipedię jako źródło informacji, dyskwalifikuje mnie. Oczywiście zgadzam się, że jako źródło informacji naukowej nie spełnia ona wymogów. Ale zapewniam, że w dziennikarskich poszukiwaniach informacji bardzo się przydaje, bo pozwala trafić również do innych źródeł. Czy jednak uznanie przez Historyka informacji w katalogu wystawy, bez zapoznania się, poza tytułem, z dokładną treścią wymienionego w nim dokumentu, wystarcza do jednoznacznego, naukowego stwierdzenia tak ważnego faktu, jak miejsce chrztu Kościuszki? Mnie, jako dziennikarzowi, którego obowiązuję rzetelność w publikowaniu informacji, to by nie wystarczyło.
    W ostatnich dwu komentarzach Historyka do mojej relacji i odpowiedzi na Jego pierwsze, jest jeszcze kilka spraw, które zasługiwałyby na moje ustosunkowanie się. Nie sądzę jednak, aby wszystkie zainteresowały czytelników, jeżeli jeszcze ktoś, po tylu latach, zechce sięgnąć do tamtej relacji. Ograniczę się do kilku kwestii. Zarzut, że ojca Tadeusza Kościuszki nazwałem dziedzicem uważam za bezzasadny. Tak się potocznie, chociaż może nie naukowo, nazywa właścicieli nawet niewielkich majątków. Autor stwierdza, co prawda, na str. 44, że Kościuszkowie nigdy nie byli właścicielami Mereczowszczyny, lecz tylko jej dzierżawcami. Ale wcześniej, na str. 35 podkreślił w cytacie, że przeszła ona na własność miecznika brzeskiego i pułkownika Ludwika Kościuszki (ojca Tadeusza) 18.I.1748 r.
    Jakoś nie zauważył sprzeczności tych informacji, ale potwierdził moją, że był on jednak właścicielem tego folwarku, chociaż dopiero w 2 lata po urodzeniu się przyszłego generała. A więc dziennikarskie nazwanie go dziedzicem nie było błędem. Historyk ma do mnie pretensję, że wymieniłem Chełm, jako miejsce Jego zamieszkania, co miało jakoby umniejszyć wagę dokonanych przez Niego odkryć historycznych. Zapewniam, że nie miałem takiego zamiaru, ale przecież w tym mieście pracuje On i ukazała się książka. Sam pochodzę – piszę o tym, gdyż zarzucił mi przemilczanie mojego miejsca zamieszkania i wykształcenia (na to drugie już odpowiedziałem wyżej) z powiatowego Piotrkowa Trybunalskiego, w którym spędziłem pierwsze 15 lat życia i nie mam „kompleksu prowincji”. Później było kolejne 15 lat w Łodzi, gdzie skończyłem znakomite Liceum im. Mikołaja Kopernika i dwa fakultety oraz rozpocząłem pracę zawodową. A od 60 lat mieszkam, kontynuowałem naukę i nadal pracuję w Warszawie, z sześcioletnim „przerywnikiem” pracy korespondenta prasy polskiej w Kijowie.
    I ostatni kwestia z wywołanych przez Autora książki oraz komentarzy do mojej skromnej dziennikarskiej relacji z Białorusi. Zgadzam się, że ilość publikacji, nie tylko moich, o których wspomniałem w poprzedniej odpowiedzi, o niczym nie świadczy. Ale już chyba trochę tak ponad 80 nagród i wyróżnień, nie tylko krajowych, za publikacje prasowe oraz książkowe (jestem autorem lub współautorem ponad 30 książek i broszur, także wydawanych przez cenione wydawnictwa w nakładach: 30 – 50 – 100 tys. egzemplarzy), nie licząc otrzymanych za nie i pracę dziennikarską kilkunastu odznaczeń państwowych i resortowych.
    A dla zamknięcia tematu „samochwalstwa”, dziękując równocześnie autorowi za informację, że jego książka otrzymała pozytywne recenzje i nagrodę oraz cieszy się dużym zainteresowaniem, dodam jeszcze, że poświęcone mi noty biograficzne, niektóre bardzo obszerne, znajdują się, co najmniej w kilku poważnych leksykonach, że wspomnę, mocno już przestarzały w moim przypadku, bo z roku 2000, „Leksykon Polskiego Dziennikarstwa”, „DICTIONARY OF INTERNATIONAL BIOGRAPHY”, “INTERNATIONAL AUTHORS AND WRITERS WHO’S WHO” – oba wyd. International Biographical Centre, Cambridge, England, czy “WHO IS WHO W POLSCE”. Z pokorą jednak, o którą prosi mnie Polemista, chylę głowę przed jego dokonaniami.
    Podsumowując: szczerze gratuluję Historykowi ciekawej, co stwierdziłem już wcześniej po lekturze fragmentów i przeglądnięciu całości, książki, jej kolejnych wydań, dobrych recenzji nie tylko krajowych, ale i zagranicznych oraz wyróżnienia za nią. Wyraziłem tylko swoje wątpliwości odnośnie paru stwierdzeń i wniosków Autora, do czego jako czytelnik miałem prawo. Nie wdając się jednak w merytoryczną dyskusję nad książką, bo nie mam do tego niezbędnych kompetencji. Życząc mu kolejnych sukcesów naukowych i autorskich, temat ze swojej strony uważam za zamknięty. (Cez)

    Waldemar, 14 marca 2021 @ 12:47

    Przyznam się że nie czytałem szczegółowo wypowiedzi .
    Internet o tyle jest górą nad książką pisaną że w internecie znajdziesz aktualne
    wiadomości czy odkrycia naukowe . Sam byłem kilka razy tego świadkiem że
    weryfikowałem sobie wiadomości zróżnych stron . Nowe odkrycia były .

    Historyk, 26 marca 2021 @ 21:25

    Nie skomentowałem tekstu Pana Redaktora, co nie znaczy że się z wywodami Pana Redaktora zgadzam.
    Byłem dwuzawodowcem – również dziennikarzem członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy w Budapeszcie, pracowałem jako etatowy pracownik w Kurierze Polski, przez ponad trzydzieści lat byłem korespondentem jednej z gazet zagranicznych w Polsce, posiadam Złoty Medal Dziennikarstwa (odznaczenie zagraniczne), oprócz pracy naukowo-dydaktycznej w Polsce, pracowałem przez 11 lat na Uniwersytecie na Ukrainie, mój biogram znajduje się (aktualnie!!!) w kilku encyklopediach, w tym brytyjskiej – no i co z tego? Wszelkie przysłowiowe sztuczki dziennikarskie są mi znane. Czytelna jest dla mnie również ironia zawarta w Pana Redaktora tekście. Na tym kończę dyskusję.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij