Bhutan
Kraj szczęśliwych ludzi

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Bhutan ? himajskie królestwo. Wielkość niemal Szwajcarii (47 tys. km kw.), dziesięciokrotnie mniejsze zaludnienie (628 tys. mieszkańców) i ponad dziesięciokrotnie mniejszy od szwajcarskiego dochód narodowy na głowę. A jednak to Bhutańczycy, a nie Szwajcarzy należą do najszczęśliwszych nacji na świecie.
Zanim człowiek Zachodu odkrył banalną prawdę, że nie dochodem PKB najskuteczniej można mierzyć zadowolenie mieszkańców, bhutański król Jigme Single Wangchuck w 1972 roku zainicjował nową formę mierzenia potencjału narodowego ? Indeks Szczęścia. Bhutan z małego i zamkniętego kraju na antypodach himalajskich szlaków znalazł się w awangardzie krajów o dalekowzrocznej polityce społecznej i politycznej. Po kryzysie ekonomicznym w 2009 r. wprost modelowy wzór bhutański wykorzystywany jest jako przykład do naśladowania.
Społeczna szczęśliwość przekłada się na jakość podróży i kontaktów z mieszkańcami Bhutanu. Uzyskanie wizy jest obwarowane wieloma warunkami. Podróżować można tylko w grupie (ale grupa to już dwie osoby!). Za minimum 230 dolarów obowiązkowej opłaty za każdy dzień pobytu, otrzymamy hotel, trzy posiłki dziennie, transport i opiekę przewodnika. Wysokość dziennych opłat limituje liczba zainteresowanych, jak i długość pobytu w Bhutanie. Dlatego rocznie odwiedza Królestwo nie więcej niż 20 tys. turystów.
Buddyzm jest dominującą religią Bhutanu, ma też ogromny wpływ na mentalność, tradycje i zachowanie mieszkańców. Trasa podróży opierać się więc będzie o budowle i miejsca sakralne. Miejsca te są ważne ze względów historycznych, społecznych, komunikacyjnych i architektonicznych. Najciekawsze są dzongi, czyli twierdze. Dzong był usytuowany strategicznie chroniąc wejście do doliny. Był siedzibą klasztoru, świątyni a zarazem urzędu. Tak jest i dzisiaj. Mimo oddzielenia w ostatnich latach władzy świeckiej i klasztorów, urzędy mieszczą się w obrębie dzongów.
Odwiedziny w urzędzie związane są z odzianiem się w uroczysty strój wraz z paradnym szalem. Kolor pasów na szalu wskazuje na pełnioną przez urzędnika funkcję. Mimo że wszyscy na ulicy, czy we wsi, od dzieci w szkole po wójta w dzongu, ubrani są w tradycyjne stroje, nie sprawiają wrażenia przebierańców na cepeliadzie.
Dobrze, pieniądze szczęścia nie dają, ale na czym polega indeks szczęścia?
Wskaźnik mierzący szczęście narodu brutto (Gross national happinness) wprowadził tamtejszy król. Dokładnie jak to mierzą ? nie wiem. Ale pomysł opiera się na założeniu, że zadowolenie ludzi z życia jest najważniejsze. Mogą korzystać z dobrodziejstw współczesnego świata nie zatracając z tradycji. I ? z tego co czytałem, jakoś tam się udaje. Amerykanie, Anglicy, Francuzi są zadowoleni w znacznie mniej niż Bhutańczycy. I to bez względu na to, czy użyje się bhutańskiego sposobu mierzenia szczęścia, czy jakiegokolwiek innego, zachodniego. Chyba rzeczywiście ludziom żyje się tam dobrze, w ich pojęciu oczywiście. Może dlatego, że w izolacji od ?dobrobytu? w europejsko-amerykańskim wydaniu? Pewnie nie ma tam takiej pogoni za kasą. Utopia, ale podobno się sprawdza.