Góry Izerskie
Im wyżej, tym turyści uczciwsi…

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Dla wielu zwiedzanie pięknych, leśnych okolic, jest jak pogłaskanie obolałej duszy. Innym aktywna turystyka może się kojarzyć z odciskami, odparzeniami, pęcherzami, potwornym zmęczeniem, głodem i dotkliwym brakiem wody.
Jednak chyba wszyscy marzą o przydrożnym bufecie na rozstaju leśnych dróg. Niestety, takie marzenia są raczej w sferze science-fiction. W lasach i na zboczach gór, można bowiem polegać wyłącznie na zawartości własnego plecaka.
Zaskoczenie na szlaku
Jakie niecodzienne zdziwienie muszą jednak przeżyć ci, którzy idąc lasem, napotykają ładną przydrożną wiatę, która zaprasza zmęczonych turystów pod swój dach. Chociaż nie ma żadnego personelu, to prowiantu wcale nie brakuje. Jest kominek z drewnem do opału, herbata, kawa, napoje bezalkoholowe, piwo, a nawet coś do rozgrzania, butla z gazem do podgrzewania, są parówki do opiekania nad ogniskiem, jest musztarda oraz świeży chleb, rogaliki a nawet cukierki i batoniki dla dzieci, czy też świeże ciastka z bitą śmietaną. Obłęd, fatamorgana, czy może nareszcie długo obiecywany prawdziwy komunizm?
Nic z tych rzeczy. Znaleźli się Państwo w krainie życzliwych ludzi, którzy tego samego oczekują również od Państwa. A gdzie leży taka baśniowa kraina? Istnieją kraje w Europie, gdzie można się na coś takiego natknąć, jednak nikt by się czegoś takiego nie spodziewał w postsocjalistycznych Czechach. A jednak właśnie w tym kraju jest kilka takich miejsc, gdzie żyją ludzie, którzy wierzą, że jednak uczciwość popłaca. Największa tego typu „chatka” a właściwie wiata turystyczna leży zaledwie 1,5 kilometra drogą powietrzną od polskiej granicy i jest właśnie takim miejscem, gdzie wbrew pozorom uczciwość bierze górę nad ogólnie panującą kulturą chamstwa i złodziejstwa.
W obawie przed nadmierną popularnością
W tym miejscu należy się czytelnikom wyjaśnienie, że ojciec-założyciel największego i najdłużej działającego bufetu bezobsługowego w Czechach prosił mnie, żeby nie wskazywać dokładnie miejsca, w którym zrealizował swoje przedsięwzięcie. Bowiem polega ono w całości na bezgranicznej wierze w uczciwość zupełnie obcych ludzi. Realia życia codziennego są jednak okrutne i akurat w tym wypadku poskutkowały tak, że dobry człowiek w końcu boi się popularyzacji własnego pomysłu w zrozumiałej obawie przed nieuczciwymi osobami. Taki jest niestety ogólny stan społeczeństwa, gdzie „człowiek (jest) człowiekowi wilkiem”. Chce się napisać „Quo vadis, Domine?”. Poniżej przynajmniej ogólny zarys historii tego niecodziennego projektu.
Przygody pewnego leśnika
Przed wielu laty, pewien leśniczy doglądał rozmieszczana ławeczek zafundowanych przez Lesy ČR (Lasy Państwowe) w przydrożnych punktach wypoczynkowych wzdłuż trasy turystycznej. Instruktorzy nordic walkingu, z którymi się tutaj często spotykał, zawsze twierdzili, że jednym z podstawowych warunków zdrowego chodzenia jest częste nawilżanie przedramion zimną wodą. Namawiali leśniczego, żeby obok trasy zrobił kilka drewnianych koryt z zimną wodą z potoku.
Dodaj komentarz