Aruba
Nie trzeba robić nic na wyspie szczęśliwej
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wielokulturowość w praktyce
Aruba to jedna z wysp Małych Atylii na Morzu Karaibskim. Zajmuje powierzchnie 108 km kw. i zamieszkiwana jest przez ok. 100 tysięcy osób. Miksują się tutaj wpływy hiszpańskie, holenderskie i afrykańskie. O wielokulturowości tego miejsca przekonałam się pewnego wieczoru, gdy poszliśmy na kolację. Kelner przyjął zamówienie ode mnie po angielsku, od Franka po holendersku i od Josefiny po hiszpańsku. To był chyba kelner z najlepszymi referencjami świata.
Aruba to doskonale miejsce do? nic nie robienia
Pełno tutaj luksusowych hoteli, ośrodków spa, eleganckich restauracji. Prawie każdy z tubylców pracuje w turystyce. Wyspa w większości odwiedzana jest przez amerykanów, przyjeżdżają na kilkudniowe urlopy albo na wielkich rejsowych statkach, zaliczając jedną karaibską wyspę każdego dnia. Niestety jest to bardzo drogie miejsce, ale na szczęście plaże są wciąż za darmo, a cała wyspa to tak naprawdę jedna wielka plaża, ciągnący się kilometrami piasek z lazurową wodą i wysokimi plamami.
Kolonialna stolica
Stolica i największe miasto, Oranjestad, pełne jest kolorowej holenderskiej zabudowy z czasów kolonialnych. Na pewno warto udać się tu na zakupy do jednego z wielu domów handlowych, ponieważ cała wyspa jest strefą wolną od cła. Po za tym do zwiedzania nie ma za wiele, jedyną linią autobusową przecinającą wyspę, można dojechać na wzgórze z latarnią morską albo do fabryki aloesu ? jednego z najlepszych na świecie. Jest to główny towar eksportowy Aruby ? z powodu nieurodzajnej gleby nic innego nie chce tutaj rosnąć.
Dni mijają tu wolniej i spokojniej
Wykorzystuję wiec jak najlepiej potencjał Aruby i całe dnie spędzam na plaży, a wieczorami Frank i Josefina opowiadają mi o życiu na wyspie. Dni mijają tutaj wolniej i spokojniej niż na kontynencie. Jedzenie jest drogie, bo prawie wszystko musi być importowane, a wyspa w większości roku jest przepełniona przez turystów, ale ludzie są tutaj wspaniali, zarobki dobre, klimat rewelacyjny, no i każdego dnia budzą się w raju na Karaibach. Po czterech, leniwych dniach, mój pobyt na Arubie dobiega końca. Podczas odprawy uśmiechnięty celnik zaprasza do powrotu na One happy Island, a mnie w dalszym ciągu chodzi po głowie wesoła melodia ?Kokomo?.
Tylko pozazdrościć.Chciałbym znaleźć się w miejscu do nic nie robienia. na zawsze