Bodrum
Wiatr od morza w ojczyźnie Herodota
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Herodot twierdził podobno, że wybrzeże Morza Egejskiego ma najpiękniejsze niebo i najłagodniejszy klimat na świecie. Będąc w ojczyźnie wielkiego historyka, tureckim Bodrum – starożytnym Halikarnasie, trudno się z nim nie zgodzić.
Siedzę na nabrzeżu portowym, od morza wieje przyjemny wiatr, który przynosi ochłodę praktycznie w każdym zakątku miasta, niebo i woda łączą się w jeden nieskończony błękit, łodzie kołyszą się na falach, uliczni sprzedawcy rozstawiają stragany pełne ryb i owoców morza… Pod portowymi palmami starsi mężczyźni popijają raki podaną tutejszym zwyczajem z wodą mineralną. Pomimo wczesnej pory na ulicach jest spory ruch. Dzisiejsze Bodrum to znany ośrodek turystyczny, kurort pełen barów, sklepów i dyskotek. Odwiedziny w dwóch największych – Katamaran i Halikarnas Disco stały się żelaznym punktem programu dla wielu turystów.
W czasach Herodota Halikarnas także tętnił życiem. Był bogatym miastem portowym, do którego zawijali kupcy i towary ze wszystkich stron antycznego świata. O jego dawnej potędze świadczą zbiory Muzeum Archeologii Podwodnej, które mieści się w twierdzy św. Piotra. Zgromadzono tam wydobyte z dna morza skarby – amfory, wazy, wraki dawno zatopionych statków. Sam zamek św. Piotra został wzniesiony przez zakon joannitów w XV w. i miał służyć obronie wybrzeża przed nawałą turecką. Zakonnicy nie cieszyli się nim jednak zbyt długo. Wkrótce po ostatecznym ukończeniu budowy, w 1523 r. miasto zdobyły wojska sułtana Sulejmana Wspaniałego. Warto pospacerować wzdłuż imponującej grubości murów zamku i odwiedzić jego pięć „międzynarodowych” wież, których nazwy pochodzą od nacji służących tu rycerzy.
Surowcem do budowy warowni stał się kamień z mieszczącego się w pobliżu Mauzoleum. Smutny los spotkał jeden z Siedmiu Cudów Starożytnego Świata. Powstał w IV w. p.n.e. jako grobowiec satrapy prowincji Karii – Mauzolosa. Budynek nakazała wznieść Artemizja, jego kochająca żona, chcąc na wieczne czasy zachować pamięć o potędze męża. Wykonana z białego marmuru, ozdobiona posągami, trzypiętrowa budowla mierzyła ok. 45 m. Mauzoleum przetrwało 16 stuleci i zniszczyło je silne trzęsienie ziemi. Dzieła rozpadu dopełnili joannici. Dziś to kompletna ruina, trochę kolumn, reliefów, zarys fundamentów. Najcenniejsze fragmenty budowli znajdują się w British Museum. Zaskakuje panująca tu cisza. Nie spotkałam tłumów turystów i mogłam spokojnie pochodzić wśród ruin.
Spokój odnaleźć można także na wzgórzu górującym nad portem. Znajdują się tam na wpół zrujnowane wiatraki z XVIII w. To miejsce romantycznych spacerów i spotkań towarzyskich. Wśród krzewów opuncji pasą się krowy, których nikt nie pilnuje, turyści robią zdjęcia, miejscowi rozmawiają oparci o maski samochodów. Wszyscy milkną wpatrzeni w teatralnie długi zachód słońca, roziskrzone światła Bodrum i zatokę Gumbet. Nad miastem unosi się głos nawołującego do modlitwy muezina zagłuszany przez muzykę dyskotek.
W Bodrum największe wrazenie zrobiły na mnie port jachtowy i twierdza. Rozczarowana byłam kompletnie mauzoleum. Wiedziałam, że to ruina. Ale wyobrażałam sobie, że jest tam przynajmniej coś, co pozostało po tu cudzie świata. A tu nic: kupka gruzów nie przypominająca całkiem niczego.