Rangun
Portowe oblicze dawnej stolicy Birmy
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Z wielu birmańskich rzek największą i najważniejszą jest Irawadi. Płynie z północy na południe kraju i tworząc ogromna deltę o powierzchni 30 tys. km kw. wpada do Morza Andamańskiego ? części Oceanu Indyjskiego.
Leżą nad nią historyczne stolice Birmy: Amayabuya (ang. Amarapura), Mandalaj, Pagan (Bagan) i Rangun (Yangon), największe obecnie w kraju miasto, położony około40 kmod ujścia rzeki. Jest to zarazem ważna arteria komunikacyjna w państwie o słabej i marnej sieci dróg lądowych.
W delcie Irawadi
Nad rzeką o takiej samej nazwie i jej dopływami, z portem rzecznym połączonym w 1883 roku kanałem Twante z Irawadi, leży pięciomilionowy Rangun. Jego, niezbyt odległa od centrum dzielnica portowa rzadko odwiedzana jest przez zagranicznych turystów. Jest bowiem bardziej brudna i zaniedbana niż inne obszary byłej stolicy. Rzeka co prawda szeroka, ale mętna, o nieuregulowanych brzegach. Warto tu jednak zajrzeć aby zobaczyć zupełnie inne oblicze miasta.
Na nabrzeżu wielki ruch
Wąskie nabrzeże pełne jest ruchu. Po jezdni przewalają się, nierzadko wiekowe, samochody ciężarowe i dostawcze oraz przeładowane wózki pchane lub ciągnięte przez ludzi. Na jeden niewielki potrafią załadować nawet 10 dużych, metalowych beczek. Główną siłę przeładunkową stanowią ludzkie mięśnie. Spoceni robotnicy przenoszą na głowach i karkach z samochodów na promy i statki lub odwrotnie ogromne worki ryżu i paki innych towarów. Karnie, w szeregach, jeden za drugim jak mrówki. Fotografuję jednego niosącego na ramieniu ładunek, powiązanych ze sobą plastykowych pojemników o chyba trzykrotnie większej niż on objętości. Trafiam na pełne kontrastów sceny. Np. ogromną reklamę na bocznej ścianie dużego samochodu ciężarowego ?High Class Whisky? ? miejscowego trunku o tej właśnie nazwie alfabetem łacińskim, a poza nią tylko informacją birmańskimi ?robaczkami?. I przechodzącą obok kobietę z ogromnym ładunkiem na głowie.
Takie tu życie…
Wąski i pełen wyrw nabrzeżny chodnik oraz sąsiadujące z nim fragmenty jezdni zajmują tanie garkuchnie oferujące przeważnie po jednej ? dwie potrawy gorące. Na każdym kroku natykam się na handlarzy usiłujących sprzedać jakieś artykuły spożywcze lub przemysłowe. Przy brzegu cumują niewielkie łodzie, a w przystaniach promy i statki rzeczne. Załadowywane różnorodnym dobytkiem, zatłoczone ludźmi nie mniej niż miejskie autobusy i mikrobusy. Z tą różnicą, że nikt z nich nie zwisa ani nie płynie uczepiony burty. Obrazy ubóstwa, nawet nędzy, wszechobecny smród. Ale takie jest tu życie.
Dodaj komentarz