Nowy Sącz
Replika, czyli Miasteczko Galicyjskie

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Mieszczą się w nich przede wszystkim dawne zakłady rzemieślnicze i usługowe, wyposażone w oryginalne sprzęty, rzadziej ich repliki. Zakład żydowskiego krawca, pracownia zegarmistrzowska, garncarska, atelier miasteczkowego fotografa, sklep i warsztat snycerza. Jest sklep kolonialny, apteka i gabinet dentystyczny, zakład golibrody, a nawet magiel i antykwariat. Ich zabytkowe wyposażenie jest jedną z głównych tutejszych atrakcji.
Zabytkowy sprzęt i wyposażenie
Jest też, oczywiście, cesarsko-królewska poczta i – w narożnym budynku obok ratusza – remiza ochotniczej straży pożarnej. Z charakterystyczną wieżyczką oraz dużymi, drewnianymi wrotami. Można w niej obejrzeć zabytkowy sprzęt przeciwogniowy: strażackie wozy, węże gaśnicze i sikawki, bosaki, hełmy. Podobnie zresztą w innych obiektach. Szczególnie ciekawe jest wyposażenie apteki, pracowni fotograficznej czy zegarmistrzowskiej. Wewnątrz, a przy dobrej pogodzie również przed dawnym antykwariatem, można obejrzeć i kupić różne starocie. W warsztacie i sklepie snycerza – tradycyjne zabawki i pamiątki drewniane. Natomiast tylko z zewnątrz można oglądać posterunek żandarmerii – rekonstrukcję niezachowanego z Zakliczyna, gdyż wewnątrz znajdują się pomieszczenia służb ochrony Miasteczka.
Tuż poza jego głównym kompleksem, jako najdalej na zachodzie położony budynek, oddzielony od ratusza placykiem, stoi dwór szlachecki. Również rekonstrukcja, tym razem z Łososiny Górnej. Mieści się w nim biblioteka specjalistyczna muzeum, czytelnia i pokoje gościnne. Zwiedzając z zainteresowaniem Miasteczko, odczuwałem jednak pewien niedosyt. Jak wiadomo, rzeczywiste miasteczka galicyjskie stanowiły konglomerat narodowości, języków, kultur i religii. Obok Polaków mieszkali w nich również Austriacy i Niemcy, Łemkowie i Rusini, jak wówczas nazywano Ukraińców, Cyganie, a przede wszystkim Żydzi.
O nich, praktycznie, zapomniano
Ci ostatni w wielu miejscowościach stanowili nawet ponad połowę mieszkańców. Tu zaś „inni” są prawie nieobecni. Jest jakiś szyld pisany cyrylicą, napisy niemieckie na poczcie, tylko z opisu domu krawca można się dowiedzieć, że mieszkanie w nim to przykład tego, jak żyła zamożna rodzina żydowska. Zaś z informacji o karczmie, że to jakoby taka, jak dawne żydowskie. Chociaż trudno w niej znaleźć cokolwiek na to wskazującego. O wyposażeniu i atmosferze tamtych karczm nawet nie wspominając.
A przecież większość starozakonnych mieszkańców nieistniejących już galicyjskich miasteczek na południowych i wschodnich krańcach RP to była biedota. Drobni, wielodzietni rzemieślnicy, kupcy, handlarze starzyzną. Na jakikolwiek ślad, czy wzmiankę o Cyganach, tu nie trafiłem. Chociażby w postaci bielonej patelni czy kotła, talii kart, o kuźni nawet nie marząc.
Dodaj komentarz