Coro
Stare miasteczko i lotne piaski
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Taką Amerykę warto zapamiętać
Nim się obejrzałam spędziłam tutaj prawie cztery dni i w końcu nadeszła moja ostatnia noc, nie tylko w Coro, ale też w Ameryce Południowej. Wszystko jest dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam, całą posadę wypełnia głośna salsa i znajomi mojego gospodarza. Są tańce, śpiewy i mnóstwo dobrego jedzenia, taka właśnie atmosfera towarzyszyła mi przez ostatnie miesiące w podróży, w różnych hostelach, w autobusach, na plaży i w mieście, taką Amerykę Południową warto zapamiętać. Zabawa trwa aż do białego rana.
Jak wymienić pozostałe boliwary?
Samolot na Arubę odlatuje następnego dnia z pobliskiego Porto Fijo. Podobnie jak na początku mojej wizyty w Wenezueli, przed odlotem muszę jeszcze załatwić kwestię pieniędzy. Tym razem potrzebuję zamienić pozostałe boliwary na amerykańskie dolary, których używa się na Arubie. Niestety, tutaj sprawa nie jest taka prosta jak w Caracas, nie ma już panów z zawieszonymi na szyi kalkulatorami. Zagadana w tej sprawie sprzedawczyni, każde mi iść na zaplecze skromnej lotniskowej restauracji, po paru minutach przychodzi umówiony kelner, który szybko wręcza mi plik dolarów.
Pożegnanie z Ameryką Południową
Z nowymi pieniędzmi jestem gotowa opuścić Wenezuelę, ale okazuje się że Wenezuela nie chce wcale wypuścić mnie. Niespodziewanie, jako jedyna pasażerka, zostaję zaproszona na szczegółową kontrole bagażu. Strażnik po kolei rozpakowuje mój nabity plecak i dokładnie bada każdą przewożoną przeze mnie rzecz. Sprawdza kawę z Kolumbii, przetrzepuje poncho z Peru, ogląda kapelusz z Ekwadoru. Po kilkunastu minutach cała zawartość ląduje na podłodze. Urzędnik skanuje pusty plecak parę razy. Po pół godziny kontroli nareszcie puszczają mnie wolno. Szybko, byle jak, upycham rzeczy w plecaku, który z trudnością się teraz dopina i biegnę do samolotu.
Dodaj komentarz