Kyaikhtiyo
Stupa na wiszącej Złotej Skale
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Potężny pokryty złotem kamień o wadze ponad 610 ton ze zbudowaną na nim stupą, zawieszony nad przepaścią, wygląda jak gdyby miał za chwilę zwalić. Opierając się na skale zachowuje jednak, pomimo ruchów tektonicznych, równowagę zapewne od milionów lat.
Utrzymuje także, od wieków, wzniesioną na nim stupę. Mimo dwukrotnych badań naukowych w 1980 i 2001 roku nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie: jakim cudem? Czyżby rzeczywiście dlatego, że gdy budowano tę stupę w XI wieku, oparto ją precyzyjnie na włosie Buddy? Złota Skała Kyaikhtiyo oraz cały zespół budowli sanktuarium na wzgórzu o wysokości około 1200 m n.p.m. należy do najświętszych miejsc birmańskiego buddyzmu. Do niego, podobnie jak do Złotej Stupy Szwedagon w Rangunie, każdy wierny powinien przynajmniej raz w życiu odbyć pielgrzymkę. Ciągną więc tutaj tłumy, ale nie tylko pielgrzymów, gdyż jest to również wielka atrakcja turystyczna. Zwłaszcza w najodpowiedniejszej po temu porze, czyli od października do marca.
Oparta na włosie Buddy
Rozszerzający się, płaski wierzchołek wzgórza pokryty jest idealnie dopasowanymi, gładkimi, marmurowymi płytami. W kompleksie sanktuarium są pagody, stupy, pawilony z salami modłów i medytacji, kolumny, kapliczki. Głównym jednak celem wszystkich pielgrzymów i turystów jest Złota Skała. Granitowy głaz, pokryty płatkami złota z górującą nad nim 7,3 metrowej wysokości stupą. Według legendy włos Buddy, na którym została ona postawiona i zawdzięcza mu stabilność, przyniósł przed wiekami, ukryty w jego koku, mnich. Skałę ze stupą na jej wierzchołku można obchodzić ze wszystkich stron. I robi ona wrażenie, zwłaszcza w promieniach słońca.
Pielgrzymi i kupcy
W pobliżu, w kępie drzew na niewielkim wzgórku, stoją posągi i posażki Buddy. A także zdobione rzeźbami złotych ptaków kolumny zakończone na górze podobnie jak stupy, z poruszającymi się pod wpływem ruchów powietrza dzwoneczkami. Ze wzgórza są zejścia kamiennymi schodami także na inne strony świata. A w ich pobliżu sklepy i stragany z pamiątkami i różnymi towarami spożywczymi i przemysłowymi, jadłodajnie i kolejne pomieszczenia dla pątników. Moją uwagę zwróciły tutejsze motyle. W kolorze beżowym, liczne, wielkości niemal męskiej dłoni.
Nieustający piknik w atmosferze medytacji
Im bliżej zmierzchu, tym więcej przybywa pątników, a wśród nich również mnichów. Pożegnają zachodzące słońce, powitają o świcie jego wschód. Zaś noc spędzą na modłach oraz medytacji przy zapalonych świecach i lampkach. Atmosfera jest poważna, ale i z luzem. Ludzie spacerują, siadają gdzie mają na to ochotę. Coś jedzą, piją, rozmawiają. Chwilami przypomina mi to piknik. Zachód słońca jest tu rzeczywiście piękny. Cała zachodnia strona wzgórza przypomina klif z rozległym obszarem poniżej niego. Coraz ciemniejsze słońce przebija się przez rzadkie obłoki długimi promieniami. Wspaniale oświetla cieniutką wstęgę rzeki Thanlwin, wydłuża cienie. Aby po chwili skryć się w dalekich chmurach niemal na wysokości ziemi. Powoli zapalają się światła, lampki i świece. Zaczynają się nocne modły i medytacje. Rano, w odmiennym oświetleniu, zarówno skała, stupa, jak i budowle zespołu sanktuarium, a także usytuowane na zboczach góry lub sąsiednich wzgórzach, wyglądają inaczej.
Dodaj komentarz