Val Travenanzes
Tu strach zajrzał mi w oczy?

Z góry widać dolinę. Na pewno długa... zamknięta ścianą jakiegoś masywu – jeszcze nie wiem, jakiego. Po prawej towarzyszą mi coraz większe Tofany – one „rosną” a ja „maleję” coraz bardziej. W przewodniku napisano, że dolina uczęszczana... Ale nie dziś.
fot: Barbara Górecka
Val Travenanzes. Tu strach zajrzał mi w oczy?
I tak oto zostałam sama w tej dziczy... lecz naprawdę urzekającej! No prawda... mam komórkę... tylko zasięgu brak. Kto nie był w podobnej sytuacji, nie wie, jakie myśli snują się w głowie... Jest to ogromna walka z samym sobą. Jest strach.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Val Travenanzes to dolina między  grupami  Tofan i Fanis. Jest fantastyczna, chociaż bardzo długa.

Grupę Tofan stanowią trzy trzytysięczniki: Tofana di Mezzo, Tofana di Rozet i Tofana di Dentro. Są blisko siebie i tworzą gniazdo skalne. Na każdą z Tofan można wejść trudnymi ferratami. Na Tofanę di Mezzo można wjechać wieloetapową kolejką z Cortiny. Oprócz ferrat jest tu sporo niezbyt trudnych tras turystycznych. Grupa Fanis to grań wzdłuż Val Travenanzes.

Startuję z Passo Falzarego. Przełęcz ta jest dobrym punktem wypadowym w rejon Tofan i Fanis. Przy skrzyżowaniu jest malutka, urocza kapliczka. Obok stacji kolejki znajdują się niewielkie pomniki i eksponaty wojskowe. Na przełęczy znajduje się jeden budynek: sklep, restauracja, pamiątki…

Wyjeżdżam kolejką (8.5 euro, wagonik jak na Kasprowy Wierch). Pierwszy wyjazd jest dopiero o godz.9. Kolejka wywozi na szczyt Lagazuoi Piccolo ? 2752 m n.p.m. Wyznaczono tu ciekawą trasę historyczną ? Galleria Lagazuoi. Jej dokładny opis znajduje się przy dolnej stacji kolejki. Szlak prowadzi tunelem wykutym przez Włochów w czasie I wojny św.

Podchodzę pod schronisko Lagazuoi ? nowoczesne i prywatne. Znajduje się tu wielki widokowy taras, a z niego piękna panorama na masyw Tofan, Marmolada, Fanis, Cristallo, Sorapiss… Schodzę szlakiem nr 402, omijając wejście do Galerii Lagazuoi. Przy węźle szlaków jest malutkie wysychające jeziorko. Stąd też można (a nawet należy) przejść trasę okrężną w masywie Fanis ? pozostałości wojenne. W tym miejscu popełniam błąd!!! Zamiast kierować się na oznaczenie kopczykiem (przecież go widzę!!!), schodzę szlakiem 402B. Zamiast znaleźć się na Passo Travenanzes ? znajduję się pod wejściem na ferratę. Przecież nie taką planowałam marszrutę…

Pytam napotkanego Czecha o Val Travenanzes ? nie wie gdzie, ale na pewno nie tutaj… Pytam przewodnika prowadzącego grupę młodzieży ? gość mi się śmieje w twarz ? co o mnie myśli, to mnie już nie interesuje. Odpowiedzi nie uzyskałam, a należało tylko palcem wskazać kierunek! Nie ten człowiek na tej funkcji ? takie jest moje zdanie.

Wracam zatem do góry. Obserwuję tę jego grupę i za nimi podążam… Docieram na przełęcz, ale czas już uciekł troszkę…  Wita mnie tam Tofana di Rozes sięgająca nieba… Za mną schronisko na górze, a obok ? masyw Fanis. Czytam mapę, żebym już tych kierunków nie pomyliła… Na przełęczy ludzi sporo, cieszę się, że w towarzystwie pójdę w dolinę… Rozmawiam z Niemcem (językiem palcowo/migowym) i dowiaduję się, że przede mną jakieś 7 godzin marszu. Nie szkodzi ? jest dopiero 11.30. Słońce zachodzi po 21.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

Komentarze: 5

    Leszek, 15 maja 2011 @ 08:48

    :P Dziękuję, spróbuję pójść po Pani śladach. Mój przyjaciel, Włoch, na jednej z doskonałych wycieczek, na którą mnie zabrał, powiedział, że wycieczka jest nieudana, jeśli co najmniej trzy razy człowiek nie pożałuje decyzji, że się tam znalazł. Pani wycieczka chyba była taka.

    barbara.g., 15 sierpnia 2011 @ 21:48

    Do dziś nie żałuję tej decyzji. Z sentymentem wspominam tą trasę. Wtedy strach zajrzał w oczy bo pierwszy raz byłam w tych górach, a do tego chodziłam sama.Dziś już mam pewne „doświadczenie” ;) Gorąco polecam Dolomity każdej „grupie wiekowej”, to są jedne z piękniejszych gór i przyjazne turystom. Za tydzień będę tam po raz czwarty…czyli mają one to „coś” co przyciąga.

    kasienka.te, 16 sierpnia 2011 @ 01:49

    Zaintrygowała mnie wasza wymiana zdań, przeczytałam artykuł. Chodze po górach bardzo po amatorsku, i zawsze to jest na zasadzue „Kali się bać, ale Kali iść”. Zauważyłam jednak, że czasem zawrócić z drogi wymaga jeszcze większej odwagi.

    wędrowiec, 17 sierpnia 2011 @ 13:49

    Świetnie rozumiem pana Włocha. Chyba jest wytrawnym wędrowcem…

    Ania, 11 sierpnia 2019 @ 08:30

    Zainspirowała i zaintrygowała mnie ta opowieść na tyle, że poszłam w Pani ślady. Nie żałuję, jestem zachwycona. Dolomity zwiedzam od 3 lat – a przejście Val Travenanzes (mimo logistycznego skomplikowania) było czymś fantastycznym. Takich kolorów skał, ziemi i potoków (np. różowy potok po deszczu) nie spotkałam nigdzie do tej pory.

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij