Civita
Umierające miasto
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W roku 1922 rząd zarządził ostateczną ewakuację wszystkich mieszkańców w bezpieczniejsze miejsca. I chociaż początkowo wielu z n ich zignorowało nakaz, to z czasem coraz więcej ludzi opuszczało Civitę w poszukiwaniu łatwiejszego życia. W roku 1951 pisarz Bonawentura Techhi, urodzony w Civicie, po raz pierwszy nagłośnił problem umierającego miasta. Projekt pomocowy Civita Project ma pomóc uratować miasto i ludzi. Sprowadza się artystów (w miesiącach letnich otwierają tu galerie), prowadzi restauracje zabytków (m.in. kościoła). Wielkim admiratorem miasta jest od lat 90. amerykański przewodnik i globtroter Rick Stevens, który na swojej stronie ciepło pisze i mieście i zaprasza do niego. U nas w latach siedemdziesiątych napisał o Civicie Waldemar Łysiak w rozdziale ?Miasta umierają jak bogowie? wspomnianej powyżej książki?
Pniemy się po wąskiej betonowej kładce. Do wnętrza prowadzi jedyna ocalał brama ? świętej Marii. Wciąż pustka, chociaż, jak się zdaje, idziemy główną uliczką. Zresztą pustka i cisza nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie. Łatwiej i lepiej kontemplować to co widzimy dookoła. Urok Civity polega na tym, że zdaje się jakby zastygła od wieków. Fasady renesansowych domów, łuki bram, wykusze, ciche zaułki. Tu nigdzie nie jest daleko. Ulice przebiegające z zachodu na wschód prowadzą do dwóch placyków i dalej, ku drugiemu końcu miasteczka, zakończonemu przepastnym urwiskiem. Tam znajdują się jaskinie po Etruskach, częściowo zasypane, częściowo zagospodarowane na magazyny, kapliczki, mieszkania.
Wracamy do malutkiego centrum. Z cienia wychyla się staruszka. Maria zaprasza gestem na miniaturowe podwórko swojego domu. Tu, w cieniu wisi tabliczka z wypisaną niewprawną ręką ofertą zwiedzania ogrodu (za 1 euro). To miniaturowe lapidarium, oglądamy wygrzebane przed laty szczątki sztukaterii, jakieś resztki rzeźb, porcelanowe i gliniane naczynia.
Siadamy w miło chłodnym wnętrzu winiarni. Oprócz nas i gospodarzy jest tu dwóch mężczyzn. Naprzeciwko knajpki, kamiennej ławie ukrytej w cieniu kościoła ? kolejnych dwóch z fifkami w ustach. W oknie kobieta wywiesza pranie, zagaduje do niej sąsiadka. Średnia wieku ? około sześćdziesiątki. W miasteczku na stałe mieszka około trzydziestu osób, latem odwiedza je codziennie około trzystu. W winiarni i w malutkiej tratorri obok możemy nie tylko wypić wino lub grappe. Warto poprosić o bruschette a na deser lokalne ciasto ? ciambellę. Wino ma doskonały smak , przechowywane jest w jaskiniach pamiętających czasy Etrusków.
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- autor jest redaktorem naczelnym Magazynu Turystycznego Wasze Podróże
- Civita di Bagnoregio
Bardzo chetnie odwiedze to miasteczko, dziękuje że ktos o nim wspomniał. Pozdrawiam Elwira Baka