Piryn
W drodze na Wichren

Autorka: Anna Ochremiak
Do białych skał można się przyzwyczaić, ale ogromna połać śniegu (słońce nawet na tej wysokości przygrzewa mocno) robi wrażenie. Na jej skraj zeszło dwoje ludzi. Wyglądają jak dwa małe punkty na szaroburym tle.
fot: Anna Ochremiak
Piryn. W drodze na Wichren
Zrazu idziemy przez las, potem drzewa rzedną, rosną tylko pojedyncze, wysmagane przez wiatr. Takie, ni to sosny, ni to pinie. Malowniczo wyglądają na tle białych skał i błękitnego nieba. Niewielki pas kosówki, a potem zaczyna się pustka. Coraz mniej trawy, coraz więcej skały. Gdzieś w dali biały, marmurowy trójkąt Wichrenu.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Na polu biwakowym w pobliżu schroniska Bynderica ruch zaczyna się wcześnie rano. Jest strasznie zimno, bo jesteśmy na wysokości 1810 metrów, do tego w głębokiej, górskiej dolinie. Zanim zajrzy tu słońce, upłynie jeszcze kilka godzin.

Ale wstać, zjeść śniadanie i ruszyć w góry trzeba już teraz. Pogoda od  kilku dni jest niezmienna: rano czyste niebo, około południa zaczynają się zbierać chmury i zasnuwają szczyt Wichren (2914 m n.p.m.), najwyższy w całym paśmie, drugi w Bułgarii (wyższa jest tylko Musała w Rile). Straszą  deszczem, ale nie pada. Przed wieczorem znów się rozpogodzi, ale wtedy  powinniśmy być z powrotem na biwaku. Musimy się więc spieszyć, by stanąć  na szczycie, zanim nadciągną chmury. Bo widok z Wichrenu jest przecudnej urody.

W porannej krzątaninie

Budzi się cała biwakowa społeczność. Wszyscy warzą poranną herbatę. Na  śniadanie w tutejszym barku (bo jest taki) nie ma co liczyć – jeszcze za wcześnie. Dymią kuchenki, każdy szykuje się na swój sposób. Bułgarzy idą na lekko. Krótkie spodenki, podkoszulka, kanapka do kieszeni. Nie niosą nic. Wbiegną na swoją wielką górę. Na podejściu zdejmą podkoszulkę, założą ją na szczycie. Wczesnym popołudniem będą z powrotem. Grupa młodych Polaków, obóz pod opieką księdza, upycha wielkie wory. Zwijają namioty i cały dobytek. Dziś spali tu, jutro zabiwakują gdzieś dalej. Gdzie? Pewnie przy schronisku Demianica. Niestety w Pirynie na dziko biwakować nie wolno. To park narodowy, a strażnicy czyhają na takich, co łamią przepisy. Kary są wysokie. Dwójka Niemców – on i ona – pakują niewielkie plecaki. Sprawdzają ich wagę, coś wyjmują, coś dokładają i ruszają niespiesznie pod górę. Dogonimy ich potem na szlaku.

Czeski wynalazek

Czesi… Czesi zasługują na odrębną opowieść. Ci to mają patent na chodzenie po górach. Zajechali na pole biwakowe autobusem. Wyjęli z luków namioty, śpiwory i poszli spać.
Rano, pod autobusem rozstawili kuchnię: butle z gazem, gary, menażki, całe gospodarstwo. Zjedli, wrzucili rzeczy do luku. Zbierają się na wycieczkę. Jest ich chyba ze dwudziestka. Nie idą jednak razem: dwójkami, trójkami ruszają w drogę. Podobno skrzykują się,
wynajmują autobus i jadą… Czasem robią tak za pośrednictwem klubu turystycznego, czasem umawiają się w gronie znajomych. Może to sposób na tanie podróżowanie?

Tysiąc sto metrów pod górę

Ruszamy wreszcie i my. Ani na lekko, ani na ciężko. Dobytek zostawiliśmy na biwaku, ale każdy ma w plecaku i polar (gdyby było zimno), i kurtkę (gdyby jednak postanowiło padać), i trochę prowiantu (wiadomo, jeść trzeba) i wodę (w wyższych partiach Pirynu o nią nie jest łatwo). Zaczynamy podejście. Zrazu idziemy przez las, potem drzewa rzedną, rosną tylko pojedyncze, wysmagane przez wiatr. Takie, ni to sosny, ni to pinie. Malowniczo wyglądają na tle białych skał i błękitnego nieba. Niewielki pas kosówki, a potem zaczyna się pustka. Coraz mniej trawy, coraz więcej skały. Gdzieś w dali biały, marmurowy trójkąt Wichrenu.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij