Mełnik
Smak wspomnień: Mełnik (13)

Autorka: Anna Ochremiak
Sporo zagranicznych gości, trochę Bułgarów. Wszyscy wędrują tymi samymi ścieżkami, to w górę, to w dół. Aż trudno uwierzyć, że sto lat temu było to znaczne miasto na handlowym szlaku.
fot: Anna Ochremiak
Mełnik. Smak wspomnień: Mełnik (13)
Wojny bałkańskie, potem światowe, wreszcie odcięcie od naturalnego handlowego zaplecza żelazną kurtyną sprawiły, że miejscowość podupadła. Teraz, pomału budzi się do nowego życia. Byt zapewnią mieszkańcom turyści.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Ima tuka kymping? ? pytam przygodnego sprzedawcę. ? Niama ? odpowiada, kiwając potakująco głową. Chwila konsternacji, jakie towarzyszą mi od kilku dni. Nie mogę się przyzwyczaić, że Bułgarzy kiwają na opak. Skąd im się to wzięło?

? Ale kiedyś był? ? ciągnę konwersację w jakimś bliżej nieokreślonym ogólnosłowiańskim narzeczu. To znaczy ja rzucam słowa, które wydają mi się zrozumiałe dla mojego rozmówcy. On mówi po bułgarsku, a może po macedońsku, trudno odróżnić. W końcu jesteśmy w Macedonii Piryńskiej, tej części Bułgarii, w której mieszkają Macedończycy. Od niepodległych rodaków dzieli ich granica. Tuż-tuż.
? Kemping? Kiedyś był… ? przeciąga w zamyśleniu ? … Tak. Tam, przy drodze, nad rzeką. Przyjeżdżali tu do nas i Niemcy, i Czesi, i wasi… Teraz nie ma, wszystko rozwalone. To przez pieriestrojkę…

Kiedyś…

Czesi przyjeżdżali skodami. Niemcy wartburgami lub trabantami. Stawiali namioty na kempingu i spędzali tu kilka dni w drodze na wschodnioeuropejską riwierę. My, Polacy, schodziliśmy z gór. Po dwóch tygodniach zdobywania bałkańskich szczytów, po biwakach nad jeziorkami leżącymi wyżej niż nasze tatrzańskie szczyty, po jedzeniu konserwy z makaronem i chleba z dżemem, i po długiej, nudnej i koszmarnie skwarnej drodze sprowadzającej z natury do cywilizacji, tu kończyliśmy górską część wyprawy. I tu czekały nas nagrody: prysznic, ciepłe noce, knajpiane jedzenie. A wszystko to w księżycowym krajobrazie maleńkiej wioski z domkami poprzyklejanymi do ścian wąwozu, który zdaje się być wypłukany w żółtym piasku. I najlepsze na świecie wino: Mełnik 13.

Teraz…

Znaleźliśmy dawny kemping. Kupy gruzu znaczą jeszcze miejsca, gdzie stały zabudowania. Wokół sterty śmieci. Para chirurgicznych rękawiczek umożliwiła wysprzątanie miejsca na tyle, by postawić namioty. Kąpiel w potoku malowniczo podcinającym piaskową skałę. Woda ciepła. Pełni wiary w człowieka zostawiliśmy cały nasz dobytek pod opieką przyrody. I ruszyliśmy odkryć na nowo Mełnik. I Mełnik 13.

Ślady wielkości

Miejscowość jest maleńka. Rozreklamowana już w świecie, ale nie zadeptana tak, jak nadmorskie kurorty. Sporo zagranicznych gości, trochę przyjezdnych Bułgarów. Wszyscy wędrują tymi samymi ścieżkami, to w górę, to w dół. Oglądają ruiny dawnych cerkwi, dawnych domów. Aż trudno uwierzyć, że sto lat temu z okładem było to znaczące miasto na handlowym szlaku. Stało tu 1300 domów, a duchową opiekę zapewniało mieszkańcom aż 70 cerkwi. Wojny bałkańskie, potem światowe, wreszcie odcięcie od naturalnego handlowego zaplecza żelazną kurtyną sprawiły, że miejscowość podupadła. Teraz, pomału budzi się do nowego życia. Byt zapewnią mieszkańcom turyści.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij