Zawoja
Zbójnicka kapliczka i zbójnicki napad

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Zawoja leży u stóp Babiej Góry (1725 m) nad rzeką Skawicą. Wędrując Szlakiem Zbójników Karpackich warto zwiedzić zbójnicką kapliczkę św. Jana Chrzciciela w przysiółku Zawoi – Policzne.
Zbójnicki rodowód ma już sama nazwa Policzne, ponieważ legenda wiąże ją z faktem, że na tej przed dwoma wiekami odludnej polanie, zbójnicy dzielili łupy, czyli „licyli się” i szukali schronienia. Kapliczka najprawdopodobniej pochodzi z końca XVII lub z początku XVIII wieku. Według ludowych przekazów jej fundatorami byli zbójnicy, którzy wznieśli ją jako przebłagalne wotum za swoje grzechy. Św. Jan Chrzciciel uważany jest w Karpatach za patrona zbójników. Jego święto przypada 24 czerwca.
Patronowi zbójników
Istnieją podania, że zbójnicy fundowali różne sakralne budowle. Takie przekazy dotyczą m.in. kościółka św. Anny w Nowym Targu, sanktuarium maryjnego w Ludźmierzu, kapliczki na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem, kościoła w Dębnie Podhalańskim, Chyżnem czy Lipnicy Wielkiej. Zbójnickie fundacje sakralne budowane były za zrabowane przez zbójników pieniądze. Miały stanowić zadośćuczynienie za grzeszne życie, zapewnić fundatorom zbawienie wieczne, a na ziemi powodzenie na zbójnickich ścieżkach.
Napaść na plebanię
W XVIII wieku w rejonie, którego górską kulminację stanowi Babia Góra działały znane zbójnickie kompanie Józefa Baczyńskiego zwanego Skawickim, braci Giertugów ze Skawicy, Białonia z Lipnicy oraz Jerzego Fiedora zwanego Proćpokiem lub Kroćpokiem z Kamesznicy. Ten ostatni zasłynął zbójnickim napadem na plebanię w Zawoi. A było to tak: Pewnego dnia do miejscowego organisty przyszło sześciu ludzi, prosząc go o udanie się do chorego. Gdy ksiądz wyszedł z domu, by powiadomić proboszcza, zbójnicy, grożąc mu pistoletem, kazali zaprowadzić się na plebanię. Gdy wtargnęli do środka, pochwycili gospodynię i wrzucili ją do wielkiej drewnianej kadzi stojącej w sieni. Po pewnym czasie zbójnicy wrzucili do kadzi i księdza. Drewnianą bekę zakryli dechami i ciężarem, aby uwięzieni tam ludzie nie mogli z niej szybko wyjść. Proćpakowa banda wymusiła od księdza 112 złotych, obrabowała całą plebanię i uprowadziła organistę. Organistę zbójnicy wypuścili daleko za wsią, by nie sprowadził na nich oddziału harników i uciekli w region babiej Góry. W 1795 roku ujęto Jerzego Fiedora zwanego Proćpokiem wraz z jego kompanami.
Zemsta przed sądem
Zbójnicy podczas procesu wskazali organistę jako swojego kamrata. W rzeczywistości tak nie było. Organiście groziła natychmiastowa śmierć za współudział w napadzie na księdza. Życie uratował mu ks. Pawluszkiewicz, który był proboszczem w kościele w Jeleśni. Po tym jak wyspowiadał zbójników, zażądał rewizji wyroku. Zbójnicy zmienili zdanie i oskarżenie przeciwko organiście odwołali. Niewiele brakowało, bo obowiązywały wtedy na Żywiecczyźnie sądy doraźne, wprowadzone przez Habsburgów. Austriacy nie mogąc poradzić sobie z plagą zbójnictwa w Beskidach wprowadzili bardzo surowe kary za zbójecki proceder. Zbójnika skazywano na śmierć w trybie natychmiastowym. To też spowodowało całkowite wytrzebienie zbójnickiego plemienia w Beskidach.
Dodaj komentarz