Buenos Aires
Zdążyć przed końcem meczu
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Razem z Tito wybieram się dziś do La Boca, dzielnicy Buenos Aires dawniej zamieszkanej przez biedotę, słynącej z tanga, drużyny piłkarskiej Boca Juniors i oczywiście najsłynniejszego mieszkańca miasta, Diego Armando Maradony. To w tutejszym klubie zdobył swoje największe sukcesy.
Akurat trafiamy na mecz, Boca Juniors z River Plate – słyszałam, że starcie tych dwóch flagowych drużyn Buenos Aires to niezapomniane przeżycie. Podczas meczu fani głośno ubliżają sobie nawzajem i wytykają wstydliwe historie, nierzadko zmieniają też słowa oficjalnych piosenek klubu, żeby dogryźć przeciwnikom. Koniecznie chciałam zobaczyć to widowisko, ale Tito nie podziela mojego entuzjazmu. Między rozemocjonowanymi kibicami bardzo często dochodzi do bójek, nalega wiec, żebyśmy jednak zrezygnowali z meczu. Nie tylko mój znajomy przewiduje późniejsze zawieruchy: cała La Boca obstawiona jest przez setki policjantów. Z trudnością znajdujemy miejsce parkingowe, a i tak musimy zapłacić 5 peso za pilnowanie samochodu: – Jak nie zapłacicie, nie macie do czego wracać – informuje nas chłopak z ulicy, przyszły strażnik naszego auta.
La Boca swoja nazwę – Usta – zawdzięcza położeniu u ujścia rzeki Riachuelo do rzeki La Plata – przypominającego kształtem rozchylone usta. Każdy chyba kojarzy to miejsce przez charakterystyczne wielobarwne domki, ich historia nie jest jednak już taka kolorowa. La Boca była kiedyś najbiedniejszą i najniebezpieczniejszą częścią miasta. Poniekąd dalej jest, oczywiście oprócz głównej ulicy, na której znajdują się restauracje i sklepy z pamiątkami. Wystarczy jednak skręcić w nieodpowiednią boczną uliczkę, żeby poczuć na własnej skórze złą sławę tego miejsca. W dalszym ciągu zdarza się tutaj mnóstwo kradzieży i napadów.
Dawniej dzielnica zamieszkiwana była w większości przez czarnoskórych niewolników, prostytutki, emigrantów czy robotników pracujących w porcie. To oni pomalowali blaszane baraki, w jakich mieszkali, różnokolorowymi farbami, które pozostały po malowaniu statków. Z powodu częstych powodzi domy budowane były z falistej blachy, mocowane na palach. Olbrzymia bieda wielokrotnie zmuszała kilka rodzin do dzielenia jednego mieszkania. Kuchnie, łazienki i balkony, przez które wchodziło się do środka, były przeważnie wspólne. Dziś w tych domach mieszczą się restauracje z argentyńskimi stekami, sklepy z pamiątkami albo malutkie skanseny przybliżające dawny wystrój mieszkań.
Dodaj komentarz