Uzbekistan
Gorączka na polach bawełny

W drodze do Buchary trafiliśmy na zbiór bawełny. Na polach rozciągających się aż po horyzont, pracowały dziesiątki zbieraczy, głównie kobiet. Mężczyźni ładowali zbiory na przyczepy traktorowe. Malowniczy widok, chociaż praca ciężka. Przypomniała mi się historia sprzed lat...
fot: Cezary Rudziński
Uzbekistan. Gorączka na polach bawełny
Bawełna przestała być gospodarczą monokulturą, na jaką skazała Uzbekistan władza radziecka. Podobno już nie ma przymusu wyjazdu na bawełniane pola, gdy nadchodzi czas zbiorów.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

W  drodze do Buchary trafiliśmy na zbiór bawełny. Na polach rozciągających się aż po horyzont, pracowały dziesiątki zbieraczy, głównie kobiet. Mężczyźni ładowali zbiory na przyczepy traktorowe. Malowniczy widok, chociaż praca ciężka. Przypomniała mi się historia sprzed lat…

Gazety ? napisał Egon Erwin Kisch w 1931 roku ? pełne są rozwlekłych raportów z frontu bawełnianego, telegramów o zwycięstwach lub klęskach, artykułów o walce z owadami, felietonów o krzyżowaniu bawełny, meldunków sportowych o współzawodnictwie, wiadomości personalnych o robotnikach brygad szturmowych, których przenosi się lub nagradza, raportów z sali sadowej o wspólnikach sabotażysty Ramzina, którzy działali na odcinku bawełny?

W 35 lat później to samo zobaczyłem i opisałem, pod tym cytatem z Kischa, w reportażu Śladami ?szalejącego reportera? (zamieszczony następnie w zbiorze reportaży wydanym także po rosyjsku wzbudził, jak mnie poinformowano, głębokie niezadowolenie towarzyszy w Taszkencie) tak: Ze stronic ?Prawdy Wostoka?, ?Wieczornego Taszkientu?, ?Sowietskiej Buchary? i wielu innych gazet uśmiechają się kołchoźnice z naręczami bawełny. ?Uzbekistan dał już państwu 3 miliony ton bawełny? ? bije w oczy tytuł depeszy na szerokość całej kolumny. ?Plan wykonamy przed terminem? ? melduje wewnątrz numeru przewodniczący kołchozu ?Leninowska droga?. W blisko stutysięcznej Bucharze chcę pojechać autobusem na drugi koniec miasta. ? O tej porze ? dziwi się zagadnięty przechodzień? ? Przecież teraz wozi się robotników i pracowników instytucji na plantacje bawełny w okolicznych kołchozach i sowchozach. 
W fabryce karakułów, przynoszącej państwu miliony dolarów rocznie, dziwią mnie pustki w halach. ? Robotnicy pojechali zbierać bawełnę ? wyjaśniają mi uprzejmie. W redakcji miejscowej gazety umówiony ze mną dziennikarz przeprasza, że ma tylko chwilę. ? Trzeba szybko oddać materiał do składu ? informuje ? a zostałem sam w dziale. Zmarł nasz były pracownik ? emeryt, nie ma rodziny, więc koledzy poszli kopać grób. ? Czy nie ma grabarzy? ? pytam zdumiony. ? Grabarze pojechali zbierać bawełnę…

Dziś wygląda to trochę inaczej. Bawełna przestała być gospodarczą monokulturą, na jaką skazała Uzbekistan władza radziecka. Podobno już nie ma przymusu wyjazdu na bawełniane pola, gdy nadchodzi czas zbiorów. Ale, słyszymy trochę ciszej niż zwykle, studenci i uczniowie zamiast uczyć się, zbierają teraz bawełnę. Podobnie ich profesorowie. Trudno, podobno, coś załatwić u niektórych specjalistów, dostać się do lekarza, bo wielu z nich zamiast leczyć chorych… zbiera bawełnę.

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij