Saalbach-Hinterglemm
Jakie fajne miejsce na narty!
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Trochę już pojeździłam na nartach w różnych miejscach. Raczej byłam zadowolona. Ale ten ośrodek wydał mi się tym lepszym, fajniejszym. Ale może dlatego, że pogoda była jak drut… Od rana do nocy. A może dlatego, że jest w nim coś…?
Saalbach-Hinterglemm – to narciarska gmina w Austrii, w kraju Salzburskim, w pobliżu chyba bardziej w Polsce znanego ośrodka sportów zimowych Zell am See. Gmina, zgodnie z nazwą, składa się z dwóch połączonych miejscowości: Saalbach i Hinterglemm. Obie stanowią bazę dla zimowych aktywności. To miejsce we wschodniej części Alp Kitzbühelskich wokół Glemmtal nad rzeką Saalach.
Wielki obszar pod deski
Pełna nazwa regionu to Skicircus Saalbach Hinterglemm Leogang Fieberbrunn. Tak długa wyliczanka nazw podkreśla ogrom ośrodka, do którego bramy znajdują się w aż czterech sporych miejscowościach, a ostatnia z nich należy już w Tyrolu. Zresztą, do tej wyliczanki można by doliczyć jeszcze na upartego Zell am See, bo da się tu dojechać z jego stoków na nartach. Komunikacja nie jest jeszcze pełna, ale jej uzupełnienie zaplanowano na 2023 r. Czyli pewnie przed kolejnym sezonem.
Region obejmuje łącznie 270 km tras zjazdowych, 70 różnorakich kolejek i wyciągów oraz 60 knajpek na stoku. A dodatkowo z tym samym karnetem – Ski Alpin Card – można korzystać z około 408 km tras narciarskich. Oprócz wymienionych to stoki Schmittenhöhe ponad Zell am See oraz tereny na lodowcu Kitzsteinhorn ponad Kaprun.
Jeździłam w Saalbach-Hinterglemm przez trzy narciarskie dni i zbrakło mi czasu, by zjechać do Fieberbrunn, na tyrolską stronę. A nawet na dół do Leogang, po salzburskiej stronie (moją bazą było Zell am See). Ale też i nie parłam do tego, bo kiedyś tam już byłam, a podzieliwszy cały cyrk w Glemmtal na trzy części, miałam co robić bez nudy.
Dzień pierwszy: północne skłony
Na pierwszy dzień wybrałam stoki po lewej stronie skierowanej z zachodu na wschód doliny. To tereny w większości o północnym skłonie, dobre na ciepłe słoneczne dni, bo śnieg nie mięknie tak szybko. Trasy narciarskie poprowadzono tu na stokach Zwölferkogel (1984 m n.p.m) i Schattberg (West – 2096 m n.p.m. i Ost – 2018 m n.p.m.). Są tu też spore możliwości dla miłośników freeride’u. Trasy raczej czerwone, trochę niebieskich.
Łatwiejsze zjazdy ponad Hinterglemm, zjazd do centrum Saalbach oznaczony na czarno. Ale korzystając z tego stoku (można zjechać kolejką, do połowy trasa czerwona i jest stacja pośrednia przed czarną) można dotrzeć do Saalbach i przenieść się na drugą stronę doliny. Na zachodnim skraju tej części ośrodka istnieje także możliwość przejechania na przeciwległe stoki. To propozycje dla tych, którzy chcą wybrać się na Saalbach-Runde – narciarską huśtawkę przez ponad 16 km tras po obu stronach Glemmtal.
Po słonecznej stronie
Północną część ośrodka, czyli stoki o nachyleniu południowym, podzieliłam na dwa dni. Granicą było samo centrum Saalbach, bo tam huśtawka wokół Glemmtal traci poniekąd ciągłość. Dwie kolejki dzieli kilkaset metrów do pokonania na butach, czego nie chciało mi się robić. A i tak na jeden dzień było wszystkiego za dużo. Drugi dzień zaczęliśmy od kolejki na Kohlmaiskopf.
Dzień drugi: w stronę Leogang
Zaczęliśmy od kolejki na Kohlmaiskopf (1794 m n.p.m.). Dwuetapowa, stosunkowo nowa gondola obsługuje bardzo malownicze i urozmaicone trasy z samej góry na sam dół w kilku konkurencyjnych wariantach. Potem puściliśmy się na narciarską huśtawkę ku wschodowi. Zjechaliśmy do dna doliny Glemm w Vorderglemm, ale wcale nie było to fajne, bo marcowe słońce zrobiło już swoje. Wróciliśmy więc wyżej. Plątaniną przyjemnych, łagodnych ale jakże widokowych tras, powtarzając te co bardziej urokliwe, dojechaliśmy do Groβer Asitz (1914 m n.p.m.). Stąd można by dalej, na dno doliny do funkcjonującej w nazwie ski-cyrku miejscowości Leogang, ale czas było wracać. Tu jedna uwaga: niebieska, malownicza i łagodna trasa nr 168 prowadzi do Viehhofen, gdzie jest dolna stacja gondoli ZellamseeXpress wywożąca na teren narciarski na Schmittenhöhe ponad Zell am See. Ale to droga bez powrotu na nartach do Saalbach. Chyba że skibusem.
W stronę Fieberbrunn
Na trzeci dzień wybrałam nachylone południowo stoki na zachód od Saalbach. Mnóstwo czasu straciłam próbując zaparkować w centrum pod kolejką na Bernkogel. Parking jest, podziemny, miejsc nie było. Na ulicach – mowy nie ma. Chwile powalczyłam, nim wymyśliłam by pojechać pod jakąkolwiek inną kolejkę w tej części ośrodka. Lepiej zrobić to od razu, szkoda czasu na poszukiwania.Trasy tu głównie niebieskie, przyjazne. Cały czas z widokiem na północne stoki po przeciwnej, północnej stronie ośrodka. Lepiej jednak w drugiej połowie dnia nie zjeżdżać do dna doliny przedwcześnie, bo – zwłaszcza w słoneczny ciepły dzień – południowa wystawa robi swoje. Mękę zjazdu po rozmielonych mokrych muldach lepiej zostawić na sam koniec dnia.
Ze szczytu Reiterkogel można zjechać na tyrolska stronę i narciarską huśtawką dotrzeć do Fieberbrunn. Ale i na to zbrakło czasu. Wydaje się, ze gdyby pojeździć tu nie trzy dni a tydzień, można by wyzyskać więcej możliwości.
Warto wiedzieć
Połączenie osrodka Saalbach-Hinterglemm z terenami narciarskimi Schmittenhöhe ponad Zell am See jest tylko częściowe. Od strony Zell am See można zjechać trasą nr 21 do stacji pośredniej, a potem już nieprzygotowywanym stokiem do dna doliny miedzy Viehhofen (dolna stacja kolejki, można zjechać gondolką) a Vorderglemm. By dostać się gdziekolwiek, trzeba skorzystać ze skibusa. Nie ma też kolejki na drugą stronę doliny. Z tamtej strony dociera tylko wspomniana niebieska 168. Wydaje się, że rozwiązanie tych niedogodności zaplanowano na 2023 rok.
Dodaj komentarz