Buczacz
Kresowe miasteczko nad Strypą
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Dramat dwu okupacji
W niepodległej Polsce międzywojennej społeczność Buczacza wiedziała o sytuacji w sąsiednim „państwie robotników i chłopów”, Hołodomorze 1932-33 roku – ogromnym głodzie na Ukrainie, który pochłonął miliony śmiertelnych ofiar, a także o stalinowskich represjach. Miejscowa inteligencja, także ukraińska, po aneksji Zachodniej Ukrainy przez Związek Radziecki we wrześniu 1939 roku, traktowana była jako „element obcy klasowo”. Co oznaczało zsyłki i zabójstwa przez długi czas nieznane w szczegółach. Dopiero w 1989 roku odnaleziono w podziemiach cerkwi Pokrowskiej szczątki 148 buczaczan zamordowanych przez NKWD i pochowano je w zbiorowej mogile. Żydzi podlegli eksterminacji. Niemcy zamordowali blisko 7,5 tys. mieszkańców miasta i jego okolic. Nie tylko Żydów… Wojenne dzieje miasta, to także ludobójstwo Polaków przez nacjonalistów z OUN-UPA. Zaś powojenne lata pod władzą komunistów stanowiły kontynuację oczyszczania go z „niepewnego elementu” (większość Polaków repatriowano) i zamykania świątyń. Czynną, ale przekazaną Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, została tylko cerkiew św. Mikołaja. Pozostałe obiekty przeznaczono na magazyny i inne cele. Np. Kościół Wniebowzięcia NMP zamieniono na miejską – kotłownię. Zniszczono nawet częściowo wspomniane przydrożne rzeźby Jana Jerzego Pinsla.
Zasłużony kapłan
Ogromną rolę w remoncie i przywracaniu funkcji sakralnej kościoła Wniebowzięcia NMP odegrał, zmarły w 2010 roku w wieku 93 lat ks. Ludwik Rutyna, którego miałem zaszczyt poznać w Buczaczu i wysłuchać paru jego relacji. Urodzony tu w 1917 r. przez całą młodość związany był z Buczaczem. Wrócił tu jako wikary po studiach teologicznych we Lwowie. Podczas okupacji hitlerowskiej był świadkiem Holokaustu a także ludobójstwa przeprowadzanego na Polakach przez ukraińskich szowinistów spod znaku UPA. Przeżył niemal cudem, gdyż udało mu się ukryć w kościelnych organach. Widział jak banderowcy mordują organistę i wloką ku rzece ciężko pobitego proboszcza, którego już później nigdy nie zobaczył. W 1945 roku został repatriowany i na 33 lata osiadł, jako kapłan, w Kędzierzynie-Koźlu. Po przejściu na emeryturę krótko przebywał w domu księży emerytów, po czym na następnych 20 wrócił do Buczacza w 1990 roku, aby wykonać chyba najważniejsze dzieło swojego życia: odbudowę, w niesłychanie trudnych warunkach, kościoła, którego został proboszczem. Gdy pojawił się tam jak duch przeszłości, ludzie byli tak zastraszeni, że nawet mający polskie korzenie, odmawiali mu gościny chociażby na jedną noc. Sędziwy ksiądz Ludwik zamieszkał więc w zrujnowanej plebanii. I krok po kroku odbudowywał świątynię. Gromadził też różne detale dawnego wyposażenia tej i innych świątyń. I wykorzystywał w upiększaniu kościoła. Obecny stan tego kościoła, to przede wszystkim jego zasługa…







Dodaj komentarz