Warszawa
Nie ma tablicy na domu „Alka”…

A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Alek zasłynął przede wszystkim jako ten, który przywrócił Mikołajowi Kopernikowi polskie obywatelstwo. Dokonał tego, ściągając ogromną niemiecką tablicę z pomnika wielkiego astronoma, odsłaniając na powrót polski napis. Stąd jego honorowy pseudonim nadany przez Katerę Główną Wawra – Kopernicki. Samodzielna akcja Alka zapoczątkowała w Warszawie tak zwaną wojnę pomników. Niemcy w odwecie usunęli pomnik Jana Kilińskiego, bohaterskiego szewca z Powstania Listopadowego. Alek wyśledził na rowerze dokąd przewieziono pomnik. Nocą na ścianie muzeum narodowego namalował czarną farbą napis: Ludu Warszawy, jam tu – Jan Kiliński. Rozlepił także na warszawskich murach mnóstwo malutkich karteczek głoszących: W odwecie za usuniecie pomnika Kilińskiego, zarządzam przedłużenie zimy. Kopernik, astronom. Cios był o tyleż celny, że wojska niemieckie właśnie przeżywały ogromne niepowodzenia na froncie wschodnim, spowodowane między innymi przez dotkliwą zimę.
Gdy czytamy Kamienie na szaniec, Alek jawi się w nich jako najbardziej wesoły, beztroski, spontaniczny człowiek. Może nawet sprawiać wrażenie dowcipnisia, który nie ma w życiu specjalnych trosk. Wojna wojną, a młodość młodością – zdaje się mówić każdym swoim czynem. A przecież był to człowiek, któremu Niemcy zamordowali ojca już w pierwszych dniach wojny, ponieważ jako dyrektor fabryki, odmówił uruchomienia produkcji na potrzeby niemieckiej armii. Był to człowiek, którego matka trafiła na Pawiak, a potem do Oświęcimia, gdyż Gestapo, które przyszło po Alka po wojnie pomników, zauważyło u niej konspiracyjne gazetki. Alek czuł się z tego powodu winny. Miał wszelkie powody ku temu, by nienawidzić Niemców. A jednak to właśnie dla niego problem zabijania, nawet zabijania wroga, okazał się najtrudniejszy do rozstrzygnięcia. Ten harcerz – chrześcijanin nie był w stanie z czystym sumieniem zaakceptować żadnej formy przemocy. Tak ujął dylematy Alka harcmistrz Jan Rossman: Glizda, rycerz bez skazy; sumienie subtelne, które we wrogu śmiertelnym, który mu ojca zabić, człowieka uszanować chciało.
Na zewnątrz zawsze pogodny, uśmiechnięty, pełen pasji, energii i radości życia. Zaś w głębi ducha zmagający się z ogromnymi problemami etycznymi i moralnymi. Niezwykle czujny wobec samego siebie. Wymagający, ciągle nad sobą pracujący, nieustannie kontrolujący własny rozwój. I tak bardzo harcerski. Wciąż stawiał sobie nowe zadania, wciąż podnosił sobie poprzeczkę, wciąż szukał nowych wyzwań i nowych okazji, by rozwijać własną osobowość. Taki normalny, młody, zakochany, pełen planów na przyszłość, uwielbiający sport, życie i ludzi. A zarazem tak niezwykle, do samej głębi przepełniony wrażliwością, delikatnością, poczuciem odpowiedzialności za własne człowieczeństwo. A przy tym ogromnie skromny i przyjacielski. Potrafił bez cienia zazdrości uznać nad sobą zwierzchnictwo kolegów ze szkolnej ławy, podporządkować się im i bez chorych ambicji razem pracować dla wspólnej sprawy.
A gdy stało się to najgorsze, gdy aresztowano Rudego, to właśnie Alek pocieszał jego matkę i obiecał jej, że go odbiją. 26 marca 1943 roku stanął pod Arsenałem na Długiej, by walczyć o katowanego przyjaciela. I choć został śmiertelnie ranny, dwukrotnie ratował życie kolegom w czasie odwrotu po akcji. Zmarł cztery dni później, w poczuciu całkowitej wolności, przekonany, że wypełnił do końca swoje zadanie. I w niczym nigdy nie zdradził. Ani swoich przyjaciół, ani harcerskiego Prawa, ani samego siebie, choć o to może najtrudniej.
Czy to potwierdzone informacje, że Alek mieszkał w kamienicy o numerze 18?
proszę o odpowiedź tutaj, albo na maila. Dzieki.
Jest już tablica. Pojawiła się w 2015 roku. Bardzo elegancja, podobna do wielu innych na Żoliborzu. Informująca, nie pomnikowa. Wspomina też pana Tomasza Strzembosza i panią Marię Strzembosz z d. Dawidowską.