Warszawa
W Ogrodzie Saskim koło fontanny…
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Jakże miłą pamiątką po Sasach jest Ogród Saski w Warszawie. Prawie od 300. lat przyciąga i urzeka alejkami, rzeźbami, fontanną. Zakochane pary, szczęśliwe mamy z pociechami, dyskutujący emeryci i eleganckie emerytki, odpoczywający przechodnie – to ogrodowa codzienność.
W Saskim Ogrodzie koło fontanny jakiś się frajer przysiadł do panny… Miejsc, gdzie można się przysiąść i pozachwycać Ogrodem Saskim jest wiele. Fontanna w głównej alei przyciąga tłumy. Słynna prawie tak jak warszawska Syrenka, czy kolumna Zygmunta ma jeszcze coś, o czym wiedzą nieliczni. Tak zwana druga strona medalu, w tym przypadku fontanny, znajduje się pod ziemią. Jest to komora techniczna złożona z dwóch korytarzy na planie krzyża. Sklepienia z ceglanych ścian, system rur i pomp zaprojektował w XIX w. Henryk Marconi, wybitny architekt i inżynier. Na skrzyżowaniu korytarzy „bije” serce fontanny, a na ich czterech końcach pompowana jest woda do delfinów wyrzucających ją ku podstawie kielicha.
Podczas remontu w 2007 r. obok zabytkowych instalacji umieszczono nowe rury i pompy. Popękane ściany i zniszczone sklepienia odrestaurowano i zabezpieczono przed wilgocią, zrobiono nowe wejście do komory. Dzisiaj zamkniętym obiegiem wody steruje komputer. Fontanna przelewa 5 tys. litrów wody na minutę, czyli 300 tys. litrów na godzinę. Wysokość słupa wody wypływającego z kielicha regulowana jest na podstawie danych (m.in. o sile wiatru i temperaturze) napływających ze stacji pogodowej.
Fontanna w Ogrodzie Saskim wytrysnęła po raz pierwszy 4 czerwca 1855 r., w dniu uruchomienia sieci wodociągów. Początkowo wodociąg Marconiego miał ponad 3 km długości. Sieci wodociągowej towarzyszyło 16 zdrojów ulicznych, 32 hydranty pożarowe i 4 wodotryski – oprócz naszej bohaterki z Ogrodu Saskiego były to fontanny na Placu Teatralnym, przy kolumnie Zygmunta i na Rynku Starego Miasta.
kiedy przeczytałem ten artykuł naszła mnie refleksja, jak bardzo zmienia się świat wokół nas. Kiedy przypomnę sobie tę fontannę z czasów, kiedy studiowałem w stolicy, to pojawia mi się obraz szaro-burej konstrukcji z odpadającymi tynkami, z basenem bez wody i kupą liści i śmieci wokół. A przecież ogród Saski w zasadzie zawsze był jednym z najbardziej zadbanych miejsc. Jak było gdzie indziej? Czas zaciera ślady. Kiedy więc spojrzałem na białą, odnowioną, w dodatku działającą fontannę, pomyślałem, że się pozmieniało bardzo. Choć tego może na co dzień nie dostrzegamy.
Ciekawe, mnie także park saski kojarzy się jakoś ponuro. Az sprawdzę przy okazji, czy ta odmalowana świetlistoość to prawda.