Mont Blanc
Przez osławiony Grand Culuoir

Gdy pierwszy raz stanąłem nad brzegiem Grand Culuoir, trochę się rozczarowałem. Nie był ani tak stromy, jak go sobie wyobrażałem i widziałem na zdjęciach, ani tak niebezpieczny, za jaki go brałem.
fot: Wiktor Rozmus
Mont Blanc. Przez osławiony Grand Culuoir
Rozbijamy się w gotowych, wykopanych przez inne ekipy dołach, obudowanych białym murem na wysokość około pół metra. Fartuchy na skraju namiotu przysypuję śniegiem, żeby go nie podwiało i uzupełniam przerwy w murze.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Czwartego dnia wyprawy na Mont Blanc pobiliśmy rekord długiego spania i zbierania obozu. Byliśmy gotowi na pierwszą po południu. Wykorzystaliśmy poranne słońce do wysuszenia rzeczy. Gdy tylko wyszło, cała zawartość namiotów i plecaków suszyła się już na kamieniach po zimnej i wilgotnej nocy.

Droga, jaką mamy dziś przejść, nie jest długa i schronisko Gouter dobrze już widać powyżej skalnego rumowiska na śnieżnej grani. Wolę jednak uważać na zasady aklimatyzacji i nie zdobywać znacznej wysokości w jeden dzień, choć szybkie wejście na 3800 m jeszcze nikogo nie zabiło. Droga prowadzi dość wyraźną ścieżką w śniegu aż do kamiennego stoku Arete Payot. Tym razem uprzęże zakładamy już rano, na całe ubranie. Raki też, choć przydadzą się średnio i tylko na początkowym odcinku śnieżnej połaci. Wyruszamy, najpierw śniegiem, potem ścieżką wśród kamieni, powoli podchodzimy pod osławiony Grand Culuoir.

Gdy pierwszy raz stanąłem nad brzegiem żlebu, trochę się rozczarowałem. Nie był ani tak stromy, jak go sobie wyobrażałem i widziałem na zdjęciach, ani tak niebezpieczny, za jaki go brałem. W poprzek prowadzi dość wyraźna ścieżka w ubitym śniegu, na środku mała wysepka ze skał a to, co się akurat stacza jest wielkości orzechów włoskich – całkiem niegroźnych. W rezultacie zupełnie wykpiliśmy powagę tego miejsca, w którym wielu już zginęło.

Kamienna droga powyżej jest miejscami bardzo stroma i poręczowana. Po przejściu żlebu prowadzi niemal cały czas pionowo w górę. Przekroczyliśmy już 3700 m n.p.m. to dość znaczna wysokość i czuć w powietrzu wyraźnie mniejszą zawartość tlenu. W końcu po czterech godzinach drogi od wyruszenia z Tete, docieramy do celu. Spać w schronisku można w cenie 37 euro za noc. Chyba, że ktoś ma ubezpieczenie Alpenverein to nocleg wykupuje ze zniżką 50 proc. Wymagana oczywiście wcześniejsza rezerwacja. My decydujemy się jedynie coś zjeść.

Następnie wędrujemy na grań wyżej schroniska, gdzie można rozkładać namioty. Jest dość stromo i w silnej ekspozycji, przez co chwilami wieją silne wiatry. Mimo, że mamy środek sezonu zdobywców, namiotów jest jedynie kilka. Rozbijamy się w gotowych, wykopanych przez inne ekipy dołach, obudowanych białym murem na wysokość około pół metra. Fartuchy na skraju namiotu przysypuję  śniegiem, żeby go nie podwiało i uzupełniam przerwy w murze.

Zaczyna coraz silniej wiać, widoczność zupełnie siada, w takich warunkach jemy kolację. Jeszcze nigdy tania mielonka z aluminiowej puszki przegryzana twardymi sucharkami beskidzkimi tak mi nie smakowała. Staramy się stopić trochę wody na gazie w osłonie namiotu, ale co innego jest robić to w dodatniej temperaturze, co innego tutaj w bliskiej zeru. Strasznie dużo czasu na to schodzi, więc ostatecznie odżałowuję, zabieram te 5 euro i idę kupić wodę w schronisku.

Wieczorem wiatr wzmaga się jeszcze bardziej. Jakby tego było mało, pada jeszcze śnieg a raczej pozbijane kulki wielkości porzeczek. Trudno je nazwać śniegiem, na grad też trochę za lekkie. Jeszcze dodatnia przed nocą temperatura sprawia, że cześć z nich topnieje, przez co po zamarznięciu znakomicie oblepiają cały sprzęt, który nie zmieścił się pod namiotem. Zmierzyłem wiatr, który w porywach osiągał do 86 km/h.

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij