Mont Blanc
Ruszamy na Tete Rousse

Strome, kamienne podejście prowadzi do szerokiego śnieżnego pola, na końcu którego stoi Refuge de Tete Rousse. Powyżej schroniska jest szereg małych pól między kamieniami, gdzie możemy obozować.
fot: Wiktor Rozmus
Mont Blanc. Ruszamy na Tete Rousse
Rozbijamy obozowisko i idziemy zwiedzić schronisko Tete Rousse. Według tablicy leży na wysokości 3167m n.p.m. Z daleka robi fajne wrażenie, w środku jest mniej przyjemne. Wnętrze przypomina bardziej jakąś lepszą lodge z Nepalu niż nasze klimatyczne schroniska w górach.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Budzi nas nisko przelatujący śmigłowiec. Pewnie dlatego tuż przed przebudzeniem miałem sny o desancie. Nie spieszymy się szczególnie, mamy niedużo do przejścia, najdłuższa i najcięższa trasa już za nami. Wodą ze strumienia, w którym się wczoraj myłem, napełniamy butelki i powoli zbieramy biwak.

O 11 ruszamy w stronę Mont Blanc. Droga prowadzi przez coraz bardziej stromą, kamienną pustynię Pierre Ronde, aż do wysokości 2650 m, gdzie zaczyna się pierwszy śladowy śnieg stopniowo znikający latem i bardzo mała połać lodowca de la Griaz. Po półtorej godziny lekkiej drogi, około 12:30 dochodzimy do baraku Forestierre, choć przyznam taką jego nazwę znam jedynie z Internetu. Nad wejściem czytamy: „Commune LES HOUCHES REFUGE DES ROGNES”. Zgodnie z tablicą znajduje się na wysokości 2768 m n.p.m. choć ja namierzyłem 2789,6m. Zbudowano go w 1890 r., niedawno jego drewniane elementy spłonęły w pożarze. Odbudowany został w 2003 r.

Pogoda dopisuje, przy wyjściu mamy 22 st. C i wieje lekki, zmienny wiatr z prędkością 4km/h. Wystarczy jednak wyjść trochę powyżej Forestierre a odczuwa się znaczną zmianę temperatury. Na postoju przed ostatnią stromą granią prowadzącą do schroniska ubieramy już polary i czapki. Temperatura spadła prawie o połowę w stosunku do poranka i kilkuset metrów różnicy.

Pozostałe 2,5 godziny przejścia spędzamy na stromym, kamiennym podejściu do szerokiego śnieżnego pola, na końcu którego stoi Refuge de Tete Rousse. Powyżej schroniska wyznaczonych jest szereg małych pól między kamieniami, gdzie możemy obozować. Spodziewałem się większego tłoku i kłopotu ze znalezieniem miejsca, ale naliczyłem tylko dwa małe namioty.

Rozbijamy obozowisko i idziemy zwiedzić schronisko Tete Rousse. Według tablicy leży na wysokości 3167 m n.p.m. Z daleka robi fajne wrażenie, w środku jest mniej przyjemne. Wnętrze przypomina bardziej jakąś lepszą lodge z Nepalu niż nasze klimatyczne schroniska w górach. Zaczął się problem z wodą do picia. Ta ze schroniska jest za droga – koszt ponad 20 zł za litrową butelkę, to dla Polaka rozbój w biały dzień.

Początkowo stopiliśmy trochę śniegu, którego dostatek dookoła, ale stwierdziliśmy, że przecież tutaj musi coś płynąć. Kilkaset metrów wyżej kończy się pole lodowe i zaczyna kamienista dość stroma grań Arete Payot, prowadząca aż do Gouter. Śnieg i rozgrzane od słońca kamienie muszą być przyczyną powstawania małych strumyków. Ubieramy raki, zabieramy plecak z czterema pustymi butelkami i idziemy na małą wycieczkę aklimatyzacyjną w górę. Obserwując strome śnieżne pole śniegu i lodu zakładam membranowe, nieprzemakalne spodnie z zamiarem późniejszego zjechania w dół. 100 metrów od obozowiska spod śniegu widać parę dużych kamieni i mały strumień czystej wody, zdatnej do picia, choć czasem trzeba zbić cienki lód, żeby się do niej dostać.

Po powrocie stwierdzamy, że przybyły dwa namioty i jeden hardkor, który spał bez namiotu. Szacunek, bo warunki zmieniły się diametralnie. Niewielka zmiana wysokości 779 m n.p.m. dała znaczną różnicę w temperaturze. Jeszcze wczoraj wieczorem mieliśmy 17 st. C. Tutaj przy kolacji siedzimy w kurtkach i czapkach. Mimo to nastroje dobre.

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij