Solar de Uyuni
Przez solną pustynię

Autorka: Anna Kiełtyka
Dzisiaj zwiedzamy najważniejszą atrakcję wyprawy – pustynią solną Uyuni w Boliwii. Najpierw jedziemy oglądać gigantyczne kaktusy porastające brzegi solanki, potem pędzimy 90 km na godzinę po spękanych płatach soli. Po horyzont nie widać nic, oprócz jaskrawej bieli.
fot: Anna Kiełtyka
Solar de Uyuni. Przez solną pustynię
Solar de Uyuni to pozostałość po wyschniętym słonym jeziorze. Zajmuje powierzchnie 10 582 km kw., co czyni ją największa na świecie. Tradycją już jest robienie sobie tutaj ?śmiesznych zdjęć?.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Ranek wita nas słońcem i przytulnym ciepłem, dzisiaj zwiedzamy najważniejszą atrakcję wyprawy ? pustynią solną Uyuni. Najpierw jedziemy oglądać gigantyczne kaktusy porastające brzegi solanki, potem pędzimy 90 km na godzinę po spękanych płatach soli, po horyzont nie widać nic oprócz jaskrawej bieli. Firmy optyczne powinny testować tutaj jakość szkieł, kto ma okulary z bazarku, zalewa się łzami.

Solar de Uyuni to pozostałość po wyschniętym słonym jeziorze. Zajmuje powierzchnie 10 582 km kw., co czyni ją największa na świecie. Tradycją już jest robienie sobie tutaj ?śmiesznych zdjęć?. Dzięki płaskiemu terenowi, różnica wzniesień wynosi niecałe 41 cm, można tworzyć ciekawe złudzenia optyczne. Ustawiamy się w przeróżnych pozycjach i oddaleniach. Raz wydaje się ze Sam stoi na mojej dłoni, innym razem wygląda jakby Justin chował się pod nogą Dana. Zrobienie takiego zdjęcia nie jest wcale takie łatwe jakby mogłoby się wydawać, trzeba ustawić się pod określonym kątem, bardzo często wymaga to położenia się na solnej nawierzchni, co nie należy do najprzyjemniejszych doznań. Niestety po rewelacyjnym czasie na solance zbliżamy się już do ostatniego przystanku. Trudno jest uwierzyć, że cała ta wycieczka trwała zaledwie trzy dni, bo wydaje się jakby minął co najmniej tydzień.

Na końcu dojeżdżamy do Uyuni. Jest to małe miasteczko, którego  mieszkańcy dzielą się na tych, co żyją z turystyki, albo tych, których dochody pochodzą z produkcji soli. Po pożegnaniu z Richar?em  udajemy się do lokalnej restauracji na ostatnią kolację. Już wkrótce wszyscy rozjedziemy się w inne strony, Dan wraca do Chile, San i Justin jadą do Potoosi, Miriam i Clive do Sucre, a ja, nocnym autobusem do stolicy kraju, La Paz.

Czytaj dalej - strony: 1 2 3

Poczytaj więcej o okolicy:

Dodano: 31 maja 2011; Aktualizacja 7 czerwca 2020;
 

Komentarze: 2

    kajek, 1 czerwca 2011 @ 22:13

    Fajne fotki. Widziałem już hotel z lodu, nawet spałem w nim (bardzo drogo), ale z soli? Ciekawe, ciekawe.

    Paweł, 6 stycznia 2018 @ 22:12

    Super!

Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!