Ézy-sur-Eure
Światowe centrum produkcji… grzebieni
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Wioska Ezy położona jest w zachodniej Normandii, 75 km od Paryża. Region od wieków żył z rolnictwa, wielu chłopów zatrudniały winnice. Ale gdy mechanizacja rolnictwa i zaatakowanie winnic przez mszyce phylloxera pozbawiły pracy wielu ludzi, zaczęli oni wyrabiać chałupniczo grzebienie.
Z drewna, końskich kopyt i byczych rogów. I ta praca stała się ważnym źródłem utrzymania dla okolicznej ludności. Pierwsza wzmianka o wyrabianiu grzebieni pochodzi z 1400 roku a około roku 1600 na pewno rzemiosło to było znane w okolicy. Pierwsze grzebienie powstawały z pni bukszpanowych krzewów. Wraz z rozwojem hodowli – także z kopyt i rogów zwierząt.
Pierwsze kroki grzebieniarskiego rzemiosła
Kiedy upadły winnice, zaczęły powstawać małe fabryczki grzebieni, korzystające z energii płynącej obok rzeki Eure. Na początku XIX wieku było ich 58 i zatrudniały połowę mieszkańców okolicy, w tym dzieci. Manufaktura w Ezy rozwijała się bardzo szybko od momentu gdy mer, czyli sołtys tej miejscowości, opracował technikę otwierania, rozszczepiania rogów, a grupa rzemieślników wymyśla maszynę do cięcia grzebieni. I tak mała miejscowość Ezy stała się światowym centrum produkcji grzebieni. Tak, światowym, bo grzebienie stąd jechały do różnych krajów europejskich, również do wschodniej Europy i do Maghrebu. Pojawiały się systematycznie na dworach Hiszpanii, Wielkiej Brytanii. Manufaktura dostarczała grzebienie paryskim fryzjerom oraz kreatorom mody. Dopiero masowa produkcja plastikowych grzebieni położyła kres działalności fabryki.
Tradycja skryła się w muzeum
Muzeum grzebieni to zespół świetnie zachowanych atelier, do których wchodzi się od ogrodu i wejścia dla właściciela. Całość to dwa długie, ceglane budynki, oszklone z jednej strony i zakończone dawnym wejściem dla robotników. Na początku poznajemy najstarsze, manualne metody wyrobu grzebieni, potem kolejne maszyny coraz bardziej nowoczesne. Napędzane są za pomocą chodzących wkoło psów które ciągnęły koło, gazem, a w końcu energią elektryczną. Dzięki tym maszynom robotnicy wycinali, a na następnych stanowiskach kobiety polerowały grzebienie. Praca ścierania i polerowania była tak trudna i niezdrowa, że fabryka miała trudności ze znalezieniem chętnych aż wymyślono urządzenie które polerowało mechanicznie przy pomocy drewnianych kulek we wprawianym w ruch pojemniku – korytku. Między stanowiskami pracy znajdowało się małe biuro z którego patron pilnował robotników. Nic dziwnego, że pod koniec lat sześćdziesiątych większość wolała dojeżdżać do fabryk Renault czy maszyn do szycia Singera.
Warto wiedzieć
* W byłym domu właściciela ma miejsce ciekawa wystawa grzebieni, niektóre to prawdziwe dzieła sztuki. Najpiękniejsze zrobiono ze skorupy żółwi, łusek, kości słoniowej.
* adres: Boulevard Gambetta 27530 EZY-SUR-EURE
* wstęp: 5,50 euro dorośli, 1,60 euro dzieci
Dodaj komentarz