Benares
Świt wstaje nad Gangesem
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Przed świtem pobudka. Szybko wychodzimy z hotelu. Przewodnik prowadzi nas ciemnymi zaułkami. Pod ścianami domów śpią nędzarze, odpoczywają zwierzęta.
Niektóre uliczki są tak wąskie, że dotykając rozpostartą dłonią ściany, można drugą dłonią musnąć ścianę przeciwległą. Potykamy się o nierówności, śmieci, odpadki. Po paru minutach jesteśmy na wysokiej skarpie świętej rzeki Indii ? Gangesu. Wychodzimy wprost na największą ghatę ? monumentalne kamienne schody wiodące do nurtu. Mijamy dużą grupę barwnie ubranych pątników przygotowujących się do porannych ablucji. Kąpiel w świętej rzece, według wierzeń hinduistycznych, zmywa grzechy nie tylko pątnika, ale sześciu pokoleń jego przodków. Stąd kto może, przybywa nie tylko nad świętą rzekę, ale właśnie do najbardziej świętego miejsca nad jej brzegami ? miasta Benares, przemianowanego w latach 40. XX wieku na Varanasi. Wielu pątnikom, ze względu na odległość i koszty, zajmuje to miesiące, nawet lata.
Na przystani wsiadamy do łodzi. Jest ich wiele: paro-, a nawet paronastoosobowych. Z nich najlepiej można obserwować to, co się dzieje na skarpach, a zwłaszcza brzegach wolno płynącej rzeki. Unosi się nad nią poranna mgiełka. Rytualne kąpiele zaczynają się wraz ze wstającym nowym dniem. Płyniemy powoli, jeden z wioślarzy objaśnia to, co widzimy: ogromne ghaty schodzące do nurtu od strony wiodących do rzeki uliczek, hinduistycznych świątyń z XVIII-XIX wieku, pałaców maharadżów i meczetów.
Widoczność nie jest najlepsza, poprawi się dopiero po wschodzie słońca. Monumentalne budowle na wysokiej skarpie robią jednak wrażenie. Ich widoki i detale jak z baśniowych dekoracji wyławiam teleobiektywem aparatu. Strzeliste wieże hinduistycznych świątyń z jak gdyby przyklejonymi dziesiątkami mniejszych wieżyczek. Obronne baszty. Domy pątników i przytułki dla świętych mężów, którzy tu dokonują żywota. ?? To dom Matki Teresy z Kalkuty ? mówi wioślarz. Wskazuje krematoria ? nie wszyscy zmarli spalani są tradycyjnie na stosach nad brzegiem rzeki. Płonie ich tylko kilka u podnóża świątyń.
To jest to coś, co chciałoby się kiedyś zobaczyć.