Pikuj
Wchodzimy z galicyjskiej strony
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Ponad dolinami
Jest godzina 13:30, cztery godziny od wyjścia z Husnego. Jesteśmy na najwyższym szczycie Wschodnich Bieszczadów i zarazem całych Bieszczadów, na końcu długiego grzbietu połonin, które zaczynają się na północy na Kińczyku Hnylskim (1116 m), a kończą na południu właśnie tutaj, na Pikuju (1408 m). Łącznie prawie 20 kilometrów nieprzerwanych połonin. Druga nazwa szczytu to Huśla. Dookolna panorama z wierzchołka jest wyjątkowo wspaniała. Szczególnie ciekawie prezentuje się widok na południowy wschód, w stronę kolejnych wysokich karpackich pasm – Czarnej Repy, Borżawy, Gorganów… Wyniosłość Pikuja ponad sąsiednimi dolinami jest imponująca, szczególnie od wschodu i południa, gdzie zbocza spadają bardzo stromo do Biłasowicy (około 600 m n.p.m.) i Żdeniewa (około 450 m n.p.m.). Ze wsi Biłasowica, będącej lokalnym centrum turystycznym (z racji bliskości drogi E471 ze Lwowa na Zakarpacie oraz rozwijającej się infrastruktury noclegowej) wyprowadzają na Pikuj dwa szlaki turystyczne – czerwony, główny i zielony, krótszy, bardziej stromy. Inny szlak, niebieski, prowadzi ze wsi Żbyry (obecnie Zbyny, 3½h) w dolinie Żdenówki przez Szerbowiec (2½ h).
Gdzie by tu dalej…
Główny grzbiet Karpat schodzi z Pikuja na wschód na nieodległą Latorecką Przełęcz (770 m), przez którą biegnie główna droga z Zakarpacia do doliny Stryja i dalej przez Skole w stronę Lwowa. To obecnie najważniejsze przejście drogowe przez główny grzbiet Bieszczadów Wschodnich, czyli pomiędzy Przełęczą Użocką (852 m) a Przełęczą Wyszkowską (933 m) na wschodzie. Droga przez Przełęcz Tucholską (inaczej Werecką, 839 m), o historycznym znaczeniu, jest obecnie w bardzo złym stanie.
Tuż pod skalistym wierzchołkiem Pikuja, na niewielkim trawiastym spłaszczeniu terenu od zachodu, urządzamy sobie zasłużony odpoczynek i posiłek. Poniżej zbocze jest podcięte i tworzy pionowe malownicze żebra skalne zwieńczone poziomymi ambonami. Jeszcze niżej schodzą grzędy kulminujące poprzez siodła w bocznych ramionach Pikuja spadających lasem do głębokiej doliny Żdenówki. Najwspanialej prezentuje się południowy grzbiet Pikuja: Wysoka – Wysoki Munczel – Sokoliwka, tworzący w najwyższych partiach skalny grzebień. Bardzo piękna, urozmaicona morfologia masywu zachęca do jej szczegółowego studiowania.
Niespodziankę stanowią liczni turyści
Wszak to najwyższy szczyt pasma! Są to Ukraińcy z wyposażeniem turystycznym mocno trącącym myszką albo w ogóle bez, jakby przyszli tu „prosto z ulicy”. Także niektórzy spośród zbieraczy borówek wchodzą na wierzchołek po zakończeniu pracy. Odpoczywamy, kontemplujemy, obserwujemy… W pobliżu para młodych ludzi fotografuje się na skałce nad przepaścią w pozach niczym z „Titanica”. Dziewczyna jest bardzo ładna, wzbudza wyraźne zainteresowanie dwóch innych turystów – starszych panów, którzy bez skrępowania pokazują ją sobie trzymanymi w rękach kosturami i też fotografują. Chłopak włączył na cały regulator muzykę na swoim smartfonie i disco polo rozdziera ciszę tego pięknego miejsca. Po chwili pod wierzchołek, na karych koniach, przygalopowuje dwóch młodych jeźdźców, zeskakują i wbiegają na szczyt, potem odjeżdżają konno, na oklep.
Nagle słyszymy obok polską mowę. Niespodzianka! Prawie równocześnie z nami na Pikuj weszła niebieskim szlakiem ze Szerbowca para turystów z Warszawy. Od razu widać – to zaprawieni w boju, wytrawni wyjadacze górscy. Już za chwilę rozmawiamy z Anią i Andrzejem o górach – tych wokół i dalszych, o górskich wyprawach, a nawet o wspólnych znajomych. Okazało się, że Andrzej jest członkiem warszawskiego Studenckiego Klubu Górskiego od chwili jego powstania w 1976 roku, moja I jest absolwentką UW… No cóż, świat jest mały! Niestety miłe warszawsko-krakowskie spotkanie na Pikuju z konieczności nie mogło być długie. Na Pikuju zabawiliśmy przeszło godzinę, tymczasem niebo nad szczytem zachmurzyło się, do doliny był jeszcze szmat drogi i pozostawała nie rozwiązana sprawa noclegu. A więc w drogę!
Czas powrotu
Z wierzchołka Pikuja do Husnego schodzi żółto znakowany szlak turystyczny. Jest to najszybsze i najwygodniejsze dojście na szczyt od północy. Nim właśnie, widokową połoniną ogołoconą już z borówek, obniżyliśmy się bystro do skraju buczyny. Mieliśmy wgląd w prawie całą dotychczasową dzisiejszą trasę oraz przepyszne, rozległe widoki na północny-wschód i północ, aż po odległe pasma Beskidów Skolskich i Góry Sanocko-Turczańskie. Ścieżka jest bardzo wygodna i dobrze wyznakowana. Niżej schodzi przez pierwotny bukowy las porastający długi, spłaszczony grzbiet o nazwie Sidło (Szydło, 1062 m). Tu napotkaliśmy miejsce wypoczynkowe dla turystów (stół i ławy z drewna) oraz „ślad polskości”… Był to ślad bardzo skromny, acz wymowny – papierki po cukierkach krakowskiej firmy Wawel, konkretnie po „krówkach mlecznych”, towarze eksportowym, cenionym jak wiadomo za każdą granicą.
Poczytaj więcej o okolicy:
Zajrzyj na te strony:
- tekst stanowi fragment artykułu pt. Połoniny i doliny. Bieszczady Wschodnie – Pasmo Pikuja, opublikowanego w Gazecie Górskiej 2020 – wiosna
Dodaj komentarz