Tayrona
Witajcie w raju, czyli plaża nad laguną
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
Po namowach Felipe, właściciela hostelu w Santa Marta, decyduję się na wyjazd do Parku Narodowego Tayrona na północnym wybrzeżu Kolumbii.
Podroż autobusem trwała godzinę plus dwie kolejne na naprawienie usterki, która skutecznie unieruchomiła nas gdzieś na środku pola. Na szczęście za kompanów miałam przesympatycznych Argentyńczyków i wesołą salsę. Po usunięciu awarii i zapobiegnięciu wydobywaniu się spod maski dymu, zostaliśmy dowiezieni do głównego wejścia.
Dalej można już tylko iść piechotą albo jechać konno (opcja numer dwa nie wchodzi nawet w rachubę). Po dwóch godzinach spaceru w końcu wita nas znak z wiele obiecującym napisem „Witajcie w raju”. Plaża rzeczywiście zapiera dech w piersiach, długa, pusta, całkowicie dzika. Kolejna godzina pieszo i jest następna a jeszcze dalej, laguna.
Zapada błyskawiczna decyzja i zostaję tu na noc. Wynajmuję hamak za 5 dolarów i biegiem na plażę. Dzień mija na słodkim wylegiwaniu się na słońcu, noc niestety nie należy do najprzyjemniejszych. Spanie na hamaku to jednak trudna sztuka, nieudolne przewrócenie się z boku na bok grozi bolesnym upadkiem.
Dodaj komentarz