Kolumbijska glina jest miękka, czerwona, człowiek zapada się w nią jak w ciasto. Do tego ostre przewyższenia i przejścia przez rzeki. Nic nie schnie, wszystko ciąży. Ale warto w pocie, deszczu, glinie i słońcu doczłapać do tarasów ludu Tayrona.
Po dwóch godzinach spaceru w końcu wita nas znak z wiele obiecującym napisem „Witajcie w raju”. Plaża rzeczywiście zapiera dech w piersiach, długa, pusta, całkowicie dzika.