Cinandali
Polsza to nasz drug…
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!
W Cinandali spotkał mnie jeden z wielu przykładów gruzińskiej życzliwości dla gości, zwłaszcza Polaków. Gdy gospodarze dowiadywali się skąd jesteśmy – a różnych przypadkowych spotkań było wiele – prawie zawsze padało po rosyjsku: Polsza to nasz drug (przyjaciel).
Niekiedy te przejawy życzliwości były argumentowane w sposób wręcz zaskakujące. Podczas zwiedzania w Cinandali pałacyku – muzeum Aleksandra Czawczawadze, gruzińskiego poety – romantyka, ziemianina i… generała, w którym gościli m.in. Aleksander Puszkin i Aleksander Gribojedow, okazało się, że fotografowanie, nawet bez flesza, jest wzbronione.
Gdy próbowaliśmy protestować, wyszedł do nas dyrektor. A jak dowiedział się, że przyjechaliśmy z Polski wyraził zgodę na fotografowanie. Z argumentem, po usłyszeniu którego wręcz oniemieliśmy. Powiedział on dosłownie: po polskim powstaniu w 1831 roku, w roku następnym było powstanie w Gruzji, w którym uczestniczyli też Polacy. Więc jesteśmy przyjaciółmi, wszystko wam wolno, nawet zagrać na zabytkowym fortepianie.
A skoro o polonikach mowa, to dodam, że w zespole pałacowym jest dosyć sławna winoteka. Kachetia bowiem, w której leży Cinandali, to najsławniejszy region winiarski kraju. A w winotece najstarszym trunkiem – przedmiotem dumy okazał się… polski miód pitny z 1814 roku!
Dodaj komentarz