San Juan Yaee
„Chickenbus”: podróżuje się klasą drugą

Autorka: Katarzyna Pąk
Druga klasa autobusowa – to wyższa szkoła jazdy i umiejętności. Druga klasa dojeżdża wszędzie. I zaczynają się przygody. Jeżeli chcecie przeżyć zatrzymanie przez bunt indiański albo 15-latki zbierające fundusze na bal debiutantek… to tylko chickenbusem!
fot: Katarzyna Pąk
San Juan Yaee. „Chickenbus”: podróżuje się klasą drugą
Odkrycie dlaczego wozi się cięte kwiaty, siedem godzin z miasta na wieś jest pewnym wyzwaniem. Jak się jedzie na wieś, to kwiaty w ogródku rosną same... Ale nie w Yaee! Kwiaty zamawiają parafianki dla umajenia ołtarza.
To już 10 lat! Materiał został zamieszczony w naszym portalu ponad dekadę temu.
A świat się zmienia… Niektóre informacje praktyczne mogą okazać się nieaktualne!

Najpierw jest wesoło, potem gorąco, potem niewygodnie, a potem nerwowo, po pięciu godzinach już beznadziejnie. A do kresu jazdy zazwyczaj jeszcze daleko. A jednak za każdym razem warto wyprawiać się w nieznany kraj autobusem linii lokalnych „chickenbus”. To  moja opcja.

Druga klasa autobusowa – to jest wyższa szkoła jazdy i umiejętności. Druga klasa dojeżdża wszędzie. Gdzie pierwsza nie da rady, tam druga poradzi. I zaczynają się przygody.  Jeżeli chcecie przeżyć zatrzymanie przez lokalny bunt indiański, związki wszelkiego typu, czy nawet 15-latki zbierające fundusze na popularny w  Ameryce Łacińskiej bal debiutantek – to tylko chickenbusem! Zapas gotówki lub prezentów należy mieć na podorędziu, w zależności od domagających się wsparcia, lub miejscowych zwyczajów.

Nie ma miejsca na dekoncentrację

Mieszkając parę lat w Meksyku wielokrotnie jeździłam do Oaxaca, skąd rankiem zmieniałam dworzec i klasę na autobus do San Juan Yaee. Jak wszystkie autobusy drugiej klasy w Ameryce Łacińskiej, ten też był a’la szkolny autobus z przedmieść amerykańskich. Ja już wiedziałam gdzie jest kasa, cierpliwie i czujnie też czekałam z biletem na  placu przed dworcem na autobus, który jeżeli był sprawny, zjawiał się ok. 7 rano. Potem tylko „myk” by zająć miejsce bo – niestety moment dekoncentracji mógł kosztować siedmiogodzinną podróż na podłodze wśród wielkich worów z zakupami i dziobiącymi jak oszalałe kurczakami.

Ważni są pasażerowie długodystansowi…

Plecak wygodniej było oddać na dach, gdzie zabezpieczony i odpowiednio zamaskowany w parcianym worku, chroniony był zarówno przed ciekawskimi kieszonkowcami jak i olejem czy innymi specyfikami, które często lubiły się sąsiadom w podróży rozlewać. Siedem godzin jazdy w górach zbliżało podróżnych, zwłaszcza ze siedzenia są ciasne i wąskie, oparcia nie sięgają łopatek, a na nogi przeciętnego Polaka miejsca nie wystarcza. Wymościwszy sobie miejsce można oddać się życiu towarzyskiemu i obserwacjom podróżnych. Po wielkości bagażu i ubiorze szybko odkryjemy czy jest to długodystansowy czy krótkodystansowy podróżny. Ci na 2-3 przystanki się nie liczą. Ważniejsi są ci na dłuższy odcinek.

Czego można dowiedzieć się w drodze

Odkrycie dlaczego wozi się cięte kwiaty, siedem godzin z miasta na wieś jest pewnym wyzwaniem. Jeszcze mniej zrozumiałe: po co kupować w mieście duże zapasy jajek. Jak się jedzie na wieś, to kwiaty w ogródku rosną same, a kury niosą jajka „same z siebie”. Ale nie w Yaee! Kwiaty zamawiają parafianki dla umajenia ołtarza. Ogródków nie ma, kwiatów się nie sieje, a kur nie hoduje. Jedyne, kupione na targu w mieście  trzymane są najwyżej parę dni pod koszem zanim nie trafią do zupy.

Czytaj dalej - strony: 1 2

Poczytaj więcej o okolicy:

 
Dodaj komentarz
(Dozwolone typy plików: jpg, gif, png, maksymalny waga pliku: 4MB.)
(wymagany, niepublikowany)
Wszystkie materiały zamieszczone na naszym portalu chronione są prawem autorskim. Możesz skopiować je na własny użytek.
Jeśli chcesz rozpowszechniać je dla zysku bez zgody redakcji i autora – szukaj adwokata!
Zamknij